Mariusz Kuras: Mieliśmy swoje piłki meczowe

Sandecja przegrała pierwszy mecz od dziesięciu kolejek. Pogromcą rewelacyjnie spisującej się nowosądeckiej drużyny był GKS Katowice, który przeważając przez cały mecz dopiero w końcówce udokumentował to dwoma bramkami.

Sandecja przy Bukowej zagrała słabe spotkanie. Nowosądeczanie przez cały mecz grali głównie w defensywie, sprawiając wrażenie zespołu, którego w pełni usatysfakcjonuje punkt wywieziony ze stolicy Górnego Śląska.

- Pierwsza połowa przebiegała zdecydowanie pod dyktando GieKSy, ale po przerwie był moment, w którym to my przejęliśmy inicjatywę. Szkoda, że swojej sytuacji nie wykorzystał Darek Gawęcki, bo być może była to nasza piłka meczowa - przekonuje Mariusz Kuras, trener Sandecji.

Nowosądeczanie długo skutecznie się bronili. Nie zdołali jednak konsekwencji utrzymać w końcowych minutach, w efekcie czego najpierw stracili bramkę po dośrodkowaniu z lewego skrzydła i strzale głową Denissa Rakelsa, a w ostatnich sekundach gry zwycięstwo GieKSy przypieczętował strzałem z rzutu karnego Jan Beliancin.

- W końcówce dostaliśmy bramkę, a potem drugą i mecz był ustawiony. Wracamy do Nowego Sącza smutni, ale nie możemy się chyba wstydzić tego, co w tym meczu pokazaliśmy - przekonuje szkoleniowiec nowosądeckiej drużyny.

Meczem przy Bukowej zakończyła passa dziesięciu meczów ligowych bez porażki, jaką legitymowała się Sandecja. - Szkoda, że przerwana została nasza passa. Jechaliśmy do Katowic z myślą, żeby zdobyć tu trzy punkty. Mecz był rozgrywany w bardzo dobrym tempie i każdy z zespołów miał swoje piłki meczowe. Swoje lepiej wykorzystał GKS i dlatego ten mecz wygrał - puentuje opiekun drużyny z Małopolski.

Komentarze (0)