Marcin Kamiński w ekstraklasie zadebiutował pod koniec 2009 roku, gdy ówczesny trener Jacek Zieliński miał problem z zestawieniem linii defensywnej. Wystąpił wtedy w czterech meczach. Potem zniknął na rok, a szansę gry otrzymał tylko w końcówce rewanżowego spotkania z Juventusem Turyn.
Przed rozpoczęciem bieżącego sezonu sporo mówiło się, że Jose Maria Bakero ma zacząć odważniej stawiać na młodzież. Na początku Kamiński grał mało, ale z każdą kolejką liczba minut spędzanych na boisku rosła, aż wreszcie wywalczył on sobie miejsce w podstawowym składzie.
W ostatnich spotkaniach prezentował się solidnie, a w meczu z Legią Warszawa zebrał wysokie noty. Trzeba zaznaczyć, że 19-letni obrońca nie miał łatwego zadania, bo był odpowiedzialny za Danijela Ljuboję, który przez sporo lat występował z powodzeniem na europejskich boiskach. - Kamiński zasłużył na ciepłe słowa. Zagrał bardzo dobry mecz i ograniczył Ljuboję, co było sporą niespodzianką - chwalił obrońcę Lecha trener rywala, Maciej Skorża.
Pochwały dla młodego lechity tonował jednak Bakero, który był zadowolony z postawy swojego podopiecznego, ale nie chciał go wysuwać przed resztę zawodników. - Marcin Kamiński jest częścią całej drużyny. Nie sądzę, żeby zagrał lepiej niż Murawski, Wołakiewicz czy Rudnev. Jeżeli ktoś wyszedł na boisko, to znaczy, że na to zasługuje, więc jego dyspozycja mnie nie zdziwiła. Wszyscy zagrali bardzo kompletnie - powiedział szkoleniowiec Lecha, który nie chciał nikogo wyróżniać indywidualnie.