Bartosz Ława: Krytyka w Gdyni dotykała mnie niesłusznie
Efektownym golem okrasił Bartosz Ława występ przeciw Arce, czyli klubowi w którego szeregach spędził sześć sezonów. Pomocnik Pogoni zapewnił, że sobotni mecz nie niósł wyjątkowego ładunku emocji. Takowy może odczuć dopiero podczas majowego rewanżu w Gdyni. - Obyśmy zagrali wtedy towarzyski mecz dwóch drużyn, które wywalczyły awans. Przyjadę do tego miasta z przyjemnością - ogłosił Ława.
Sebastian Szczytkowski
Szumnie zapowiadane starcie przy Twardowskiego sprostało oczekiwaniom. Poza ostrożnymi pierwszymi minutami i niemrawą końcówką drużyny pokazały niezły futbol, bogaty w walkę i sytuacje strzeleckie. Powody do radości po ostatnim gwizdku mieli piłkarze Pogoni, którzy w drugiej połowie zdominowali gdynian i szybko strzelili rozstrzygające o wyniku (3:1) gole. Podopieczni Petra Nemca dotrzymywali gospodarzom kroku tylko do przerwy, gdy powodowali sporo zamętu na połowie rywali i mogli zejść do szatni z zasłużonym prowadzeniem.
Fotorelacja z meczu Pogoń-Arka<--
- Połowy były zupełnie różne. Do przerwy trochę spaliśmy, natomiast Arka była drużyną lepszą, która grała w piłkę i otrząsnęła się po stracie gola. Nie tylko wyrównała, ale również stworzyła trzy klarowne okazje pod naszą bramką. W szatni wytknęliśmy sobie błędy, opracowaliśmy strategię, a trener Sasal pobudził nas ostrymi słowami - obrazował nie tylko pierwszą odsłonę Bartosz Ława.
- Po przerwie istniała już tylko Pogoń i kwestią czasu były trafienia do siatki przeciwników. Przy dwubramkowym prowadzeniu było praktycznie po zawodach. Wygrana w tak arcyważnym meczu cieszy. Zatrzymaliśmy rozpędzoną Arkę, która nie może sobie pozwolić na jakiekolwiek potknięcia. Oddalamy się od grupy pościgowej i z obecną formą powinniśmy wywalczyć punkty w przeniesionych z wiosny kolejkach - dodał kapitan Pogoni, którego grę obserwowali bacznie zarówno kibice Pogoni, jak i Arki.