Marcin Frączak: Legia wygrała 3:1 z Rapidem Bukareszt i tym samym zapewniła sobie na dwie kolejki przed zakończeniem rozgrywek grupowych awans do 1/16 finału Ligi Europejskiej!
Michał Żewłakow : Trzeba przyznać, że w szatni, w klubie jest euforia. Nasz awans, to sukces, który odnieśliśmy w miarę szybko. Nie wiem czy były przed sezonem takie osoby, które potrafiły przewidzieć taki scenariusz. To sukces nas wszystkich, którzy pracują w Legii. To nie tylko sukces trenerów, zawodników, ale także tych, którzy - jak się potocznie mówi - pracuję na górze.
Czy przychodząc do Legii latem, spodziewał się pan, że zespół będzie grał w fazie pucharowej Ligi Europejskiej?
- Nie spodziewałem się. Myślę, że nie było wielu, którzy w to wierzyli. To wszystko urodziło się gdzieś po drodze. Kolejne mecze w jakiś sposób hartowały nas, sprawiały, że zaczęliśmy wierzyć w siebie. Myślę, że nasza wysoka pozycja w Ekstraklasie, to też nie jest przypadek.
Jak pan ocenia przebieg spotkania z Rapidem?
- Paradoksalnie gol zdobyty przez Radovicia na 1:0 sparaliżował nas. Wkradło się też niepotrzebne rozluźnienie. Gdy rywal grał w dziesiątkę, przy naszym prowadzeniu 1:0, chyba pomyśleliśmy, że goście odpuszczą. Tymczasem Rumuni zmobilizowali się. Poczuli, że wymyka im się szansa na wyjście z grupy, co było impulsem do dalszej walki. Po strzeleniu gola było kilkanaście minut, które w naszej grze nie powinny się zdarzyć. Chyba tylko dzięki dyspozycji Dusana Kuciaka nie straciliśmy więcej niż jednego gola.
Rapid mimo że grał dziesiątkę, postawił trudne warunki!
- To jest piłkarsko bardzo dobrze ułożony zespół. Może ta drużyna nie ma wielkich indywidualności, które rzucają się w oczy, ale Rapid potrafi grać piłkę kombinacyjną. Tak jest w tym zespole w zasadzie na każdej pozycji. W drużynie Rapidu nie ma piłkarzy, którzy kopią tylko do przodu, czy jedynie walczących siłowo. Zresztą dwumecz Rapidu ze Śląskiem pokazał, że Rumuni mają duży potencjał. Cieszę się, że my, w porównaniu do Legii z początku sezonu, gramy bardziej dojrzale.
Liczy pan na to, że wiosną do Warszawy przyjedzie Anderlecht Bruksela bądź Olympiakos Pireus?
- To jest moje marzenie. Grałem w tych klubach, więc jeśli byśmy na któryś z nich trafili w losowaniu, byłoby wspaniale. Mógłbym przypomnieć się tamtejszym kibicom. Pokazać, że człowiek dalej się rusza, choć ma trochę więcej siwych włosów. To też możliwość, aby po jakimś czasie odwiedzić starych znajomych.
Zanim Legia zagra na wiosnę w 1/16 finału Ligi Europejskiej, wcześniej będzie walczyła u siebie z PSV o pierwsze miejsce w grupie. Później czeka ją wyjazd do Izraela. Jakie to będą mecze?
- Dzięki temu, że już awansowaliśmy część zawodników będzie mogła trochę odpocząć. Nie będzie już takiej presji, zagramy bardziej na luzie, ale z zamiarem zwyciężenia w tych spotkaniach. Nie odpuścimy, zagramy o prestiż, o to by Legia była szanowana.
Z Legią podpisał pan kontrakt na jeden sezon. Co będzie później?
- Nie wiem co będzie. Mam jeszcze przez pół roku ważny kontakt. Zobaczymy jak to wszystko się potoczy, czy dalej będę grał w Legii. Na razie cieszę się z tego, że poprzez przyjście do Legii mam możliwość gry w europejskich pucharach.