Hop - Bęc po 18. kolejce I ligi

Zanim rozpocznie się nowa kolejka na pierwszoligowym froncie my wracamy jeszcze do wydarzeń z poprzedniej serii gier. Niech dla niektórych będzie to motywacja, aby tym razem pokazać się z lepszej strony.

W tym artykule dowiesz się o:

HOP

Piast Gliwice: 10 000 tysięcy osób na nowym stadionie Piasta Gliwice przeżyło niesamowite emocje. Wiadomo, że niektóre drużyny paraliżuje to, że mecze mają rozgrywać na nowych obiektach. Gliwiczanie od początku atakowali, ale niespodziewanie sami stracili gola. Podopieczni Marcina Brosza do końca walczyli jednak o osiągnięcie korzystnego wyniki. Wydawało się, że te starania pójdą jednak na marne i gliwiczanie poniosą porażkę. Nic bardziej mylnego. Najpierw piłkarze Piasta w samej końcówce spotkania doprowadzili do wyrównania, a chwilę później zdobyli zwycięskiego gola. Większej dramaturgii na inaugurację nowego obiektu trudno sobie wymarzyć. - Cały czas staraliśmy się o to, żeby zakończyć mecz zwycięstwem, bo najważniejsze było, żeby dać naszym kibicom szczęście na otwarcie stadionu. Ci, którzy opuścili stadion przed końcem meczu, na pewno mają czego żałować. Piłka nożna nie zawsze trwa 90 minut, tylko jeszcze to, co doliczy do regulaminowego czasu gry arbiter. My zagraliśmy tak, jak Manchester United w pamiętnym finale Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium i zgarnęliśmy pełną pulę - mówił po meczu Adrian Świątek, piłkarz Piasta.

Olimpia Elbląg: Pierwszoligowy beniaminek przerwał passę jedenastu meczów ligowych bez zwycięstwa, na dodatek zrobił to nie byle z kim. W końcu fani drużyny z Elbląga mogli się cieszyć z trzech punktów zdobytych przez ich pupili. Szkoda tylko, że Olimpia tych kibiców ma tak mało. 200 osób na meczu I ligi w ponad stutysięcznym mieście to porażka na całej linii. Przy okazji zwycięstwa zawodnicy z Elbląga sprawiali całkiem niezłe wrażenie na tle Bogdanki Łęczna. Na dole tabeli robi się już coraz ciaśniej.

KS Polkowice: Piłkarze KS Polkowice sprawili sporego kalibru niespodziankę. Mało kto bowiem przypuszczał, że w spotkaniu z wysoko notowaną Flotą Świnoujście polkowiczanie zdołają wywalczyć jakieś punkty. Zawodnicy KS-u nie dość, że punkty wywalczyli to jeszcze odnieśli zwycięstwo. Mecz był bardzo emocjonujący, a polkowiczanie cały czas dążyli do osiągnięcia korzystnego dla siebie rezultatu. - Cieszy to, że dużo walki zostawiliśmy na boisku i to się przełożyło na trzy punkty. Od momentu, gdy przyszedł nowy trener coś zmienił w naszej grze i można powiedzieć, że fizycznie coraz lepiej wyglądamy. Tylko szkoda, że już koniec rundy się zbliża, bo z każdym meczem gramy coraz lepiej - mówił po meczu w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Przemysław Kocot, strzelec jednego z goli.

BĘC

Wisła Płock: Wydawało się, że płocczanie sprawią sporą niespodziankę i na inaugurację stadionu w Gliwicach to oni zdobędą trzy oczka. Wisła już była w ogródku i już witała się z gąską, a tu stało się coś, czego ich kibice na pewno się nie spodziewali. Jednego gola w samej końcówce można stracić, ale dwa? - Ciężko cokolwiek powiedzieć, jestem w szoku. Mieliśmy dobry wynik, wydaje się, że nic nam się nie może stać. Tracimy jednak bramkę samobójczą, kolejna też była konsekwencją naszych błędów. Wyjeżdżamy z Gliwic z zerowym kontem, a chcieliśmy zabrać do Płocka przynajmniej jeden punkt - powiedział po meczu zawiedziony Bartłomiej Sielewski, pomocnik Wisły Płock.

Kolejny remis Warty: Warta Poznań miała w tym sezonie walczyć o T-Mobile Ekstraklasę. Obecnie zajmuje dwunaste miejsce i bliżej jej jednak do strefy spadkowej niż do tej premiowanej awansem. - Teraz musimy patrzeć bardziej za siebie niż w przód - przyznają poznaniacy. Zieloni nie wygrali sześciu spotkań z rzędu. Nadzieję na powrót lepszej dyspozycji miał dać Jarosław Araszkiewicz, który zastąpił na stanowisku trenera Artura Płatka. Pod jego wodza również nie udało się zwyciężyć i po nieco lepszej grze Warta zremisowała w minionej kolejce z Arką Gdynia 1:1. - Poprawiła się jedynie atmosfera, ale zwycięstwa od jakiegoś czasu nadal nie ma. Zdobyliśmy tylko jeden punkt, co dla Warty jest porażką - mówi Tomasz Magdziarz.

Bogdanka Łęczna: Piłkarze z Łęcznej nie wygrali już od sześciu spotkań. Po świetnej grze tego zespołu z początku sezonu pozostały już tylko wspomnienia. Jeszcze nie tak dawno piłkarze z Łęcznej pasowali się w ścisłej czołówce tabeli, teraz spadają coraz niżej w dół. W ostatniej kolejce drużyna z Łęcznej przegrała w Elblągu z Olimpią, jak na razie najgorszą drużyną w pierwszoligowej tabeli. Bogdanka przegrała z Olimpią, która do tego meczu notowała passę jedenastu meczów bez zwycięstwa. Czyżby piłkarze z Lubelszczyzny zlekceważyli rywala czy też są oni obecnie w tak słabej formie?

Źródło artykułu: