Początek drogi do I ligi? - relacja z meczu Pelikan Łowicz - Freskovita Wysokie Mazowieckie

Jednym z faworytów do awansu z II ligi grupy wschodniej jest spadkowicz z zaplecza ekstraklasy - Pelikan Łowicz. W niedzielę o godzinie 11:15 na stadionie w Łowiczu rozegrane zostało spotkanie 1. kolejki, w której to gospodarze spotkali się z wicemistrzem III ligi zeszłego sezonu - Freskovitą Wysokie Mazowieckie. Po emocjonującym meczu biało-zieloni wygrali 2:1.

Ciężko było cokolwiek przewidzieć przed tym spotkaniem. Podopieczni Bogdana Pisza z pewnością są z jednym z faworytów do awansu do I ligi, jednak w wyjściowej jedenastce z zeszłego sezonu pozostało jedynie pięciu piłkarzy. Dodatkowo w niedzielnym spotkaniu wystąpiło dwóch piłkarzy, którzy z drużyną trenują zaledwie od kilku dni.

Pierwsze minuty wskazywały na to, że gospodarze dobrze wejdą w mecz. Utrzymywali się przy piłce i często dośrodkowywali piłkę w pole karne. Jednak nic z tego nie wynikało. Przyjezdni szybko otrząsnęli się z początkowej przewagi gości i przeszli do ataku. W 5. minucie piłka wędrowała od jednej strony do drugiej przez pole karne Pelikana, ale żaden z napastników gości nie sięgnął piłki. Minutę później rzut wolny z około 20. metrów wykonywał kapitan gości Dzidosław Żuberek. Piłka po jego uderzeniu nieznacznie minęła bramkę Marcina Ludwikowskiego.

W 7. minucie powinno być 0:1. Tomasz Jakuszewski, który w ostatniej chwili przed meczem zastąpił Wojciecha Kobeszko (zawodnik Freskovity złapał kontuzję na rozgrzewce), dograł w pole karne do Huberta Karwackiego. Pomocnik gości znajdował się na 6. metrze i był sam w polu karnym, jednak jego strzał był bardzo lekki i piłka trafiła prosto w Ludwikowskiego.

Pelikan groźnie zaatakował dopiero w 19. minucie. Akcję zapoczątkował Maciej Pastuszka, podał on ładnie do Piotra Grzelczaka, były napastnik Widzewa Łódź, dograł w pole karne w stronę Radosław Stencla, ten nie zdołał przejąć piłki. Akcję zamykał jeszcze Dariusz Kozubek i dograł on ponownie do Stencla, tyle że nowy nabytek Pelikana w dogodnej sytuacji pogubił się i stracił piłkę. W 24. minucie Pastuszka dośrodkowywał w pole karne, piłka trafiła do niepilnowanego Grzelczaka, ale ten źle złożył się do strzału i skończyło się jedynie na strachu.

W 36. minucie miała miejsce kopia akcji z 7. minuty. Piłkę w identycznym miejscu, w identyczny sposób otrzymał Karwacki, ale tym piłkarz Freskovity nie trafił nawet w światło bramki. Minutę później zaskakujący, techniczny strzał oddał Jakuszewski. Ludwikowski odprowadzał jedynie piłkę wzrokiem, a ta trafiła w słupek. W 40. minucie szczęścia próbował Łukasz Jegliński, ale jego strzał zmierzający w środek bramki pewnie obronił „Ludwik”.

Z pewnością piłkarze gości będą sobie pluli w brodę. Ich nieskuteczność pod bramką Pelikana zemściła się w 41. minucie. Wtedy to błąd popełnił bramkarz Artur Holewiński, który był naciskany przez Stencla. Źle wypiąstkował piłkę, ta spadła pod nogi napastnika Pelikana, który spokojnym strzałem z pierwszej umieścił ją w siatce.

W pierwszej połowie już nic ciekawego się nie wydarzyło. Nieporadność piłkarzy gości okrutnie się na nich zemściła pod koniec pierwszej odsłony gry. Stało się jasne, że gospodarze będą teraz chcieli spokojnie dowieść zwycięstwo do końca, szukając swoich szans z przodu. I tak właśnie zaczęła się druga połowa. Pelikan skupił się głównie na defensywie, swoje szanse zmarnowali Eugeniusz Kołodziejczyk i Dzidosław Żuberek. W 62. minucie groźnie zapowiadającą się kontrę dobrze zatrzymał młody obrońca Paweł Bojaruniec. Odegrał piłkę do Zbigniewa Czerbniaka, który zdecydował się na fantastyczne crossowe podanie do Przemysława Cichonia. Pomocnik Ptaków poradził sobie bezproblemowo z obrońcą gości i silnym strzałem po ziemi zdobył drugą bramkę dla swojej drużyny.

W 65. minucie ładną indywidualną akcję z prawego skrzydła przeprowadził Grzelczak, ale jego strzał pozostawiał już bardzo wiele do życzenia. Trzy minuty później w polu karnym Pelikana przewrócili się Żuberek i Pastuszka. Sędzia ku zdziwieniu wszystkich kibiców zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego. Do piłki podszedł sam poszkodowany. Oddał precyzyjny strzał po ziemi, Ludwikowski wyczuł rywala, ale nie miał szans na odbicie piłki.

W 73. minucie szybka kontra Pelikana, na strzał z 25. metrów zdecydował się Robert Wilk, ale Holewiński nie miał problemów ze złapaniem piłki. W 76. minucie do strzału z woleja ładnie złożył się Grzelczak, ale piłka poleciała daleko od bramki. W 77. minucie faul taktyczny popełnił Wilk. Kapitan biało-zielonych nie odwracał się przez chwilę do sędziego, który chciał ukarać go żółtą kartką. Arbiter wydał się tym faktem być rozzłoszczony. W 81. minucie Wilk po raz kolejny sfaulował rywala, było to jednak drobne przewinienie w środkowej strefie boiska. Sędzia długo nie czekał i niespodziewanie pokazał kapitanowi Pelikana drugą żółtą, w konsekwencji czerwoną kartkę.

Do końca spotkania przeważali już grający w przewadze goście. Nie potrafili oni jednak jej wykorzystać. Piłkarze wymieniali wzajemne „uprzejmości”, a kolejne kontrowersyjne sytuacje tylko podgrzewały, gorącą już atmosferę przy ławce rezerwowych gospodarzy. Sędzia nie zwlekał, więc długo i zakończył to spotkanie.

Niedzielny mecz z pewnością napawa optymizmem fanów łowickiego Pelikana. Wszyscy mają nadzieję, że udany początek sezonu jest dobrą zapowiedzią przed kolejnymi spotkaniami, tym bardziej, że trener Bogdan Pisz zapowiada iż forma będzie rosła. Freskovita pokazała w niedzielę dobry futbol i jeżeli popracuje nad skutecznością to w dalszej części sezonu może liczyć się w walce o najwyższe cele.

Pelikan Łowicz - Freskovita Wysokie Mazowieckie 2:1 (1:0)

1:0 - Stencel 41'

2:0 - Cichoń 62'

2:1 - Żuberek 68' (k.)

Składy:

Pelikan Łowicz: Ludwikowski - Pastuszka, Michalski (83’ Gawlik), Czerbniak, Bojaruniec, Cichoń, Łochowski, Wilk, Kozubek, Grzelczak, Stencel (90’ Kowalczyk).

Freskovita Wysokie Mazowieckie: Holewiński - Bartkiewicz, Jurkowski, Kołłątaj, Szczepanik, Karwacki (46’ Twardowski), Zalewski (69’ Janik), Jegliński, Kołodziejczyk (59’ Trzaskalski), Jakuszewski, Żuberek.

Żółte kartki: Bojaruniec, Wilk (Pelikan).

Czerwona kartka: Wilk / 81’ - za drugą żółtą /

Sędzia: Marcin Woś (Lublin).

Widzów: 600.

Najlepszy piłkarz Pelikana: Radosław Stencel.

Najlepszy piłkarz Freskovity: Tomasz Jakuszewski.

Najlepszy piłkarz meczu: Tomasz Jakuszewski.

Piotr Zajączkowski (trener Ruchu Wysokie Mazowieckie): Na pewno spotkanie mogło podobać się kibicom. Ja skupię się na ocenie własnego zespołu. Uważam, że stworzyliśmy sobie dzisiaj jak na mecz wyjazdowy dużo sytuacji 100 proc. i do przerwy powinniśmy prowadzić minimum dwoma bramkami. Katastrofalny błąd w defensywie bramkarza zadecydował o stracie bramki. Po przerwie drugi indywidualny błąd bocznego obrońcy. Pelikan wygrywa 2:0. Przeszliśmy na inną taktykę, zdecydowanie bardziej ofensywną. Strzeliliśmy jedną bramkę, ale to było za mało żeby chociaż zremisować. Na pewno ubolewam, że taki zespół jak Freskovita z wieloma piłkarzami ligowymi nie wygrał tego spotkania, bo uważam, że byliśmy lepszą drużyną w dniu dzisiejszym i zasłużyliśmy nawet na trzy punkty.

Bogdan Pisz (trener Pelikana Łowicz): Myślę, że zarówno dla mnie jak i dla kibiców w Łowiczu występ zespołu Pelikana był wielką niewiadomą w związku z tym, że dopiero w piątek spotkaliśmy się w takim składzie jaki dzisiaj występował, czyli mieliśmy tylko dwa treningi razem. Na skutek zawieruchy w Polskim Związku Piłki Nożnej jeżeli chodzi o przydział poszczególnych zespołów do poszczególnych lig cały czas wisimy w próżni. Nie wiemy jaki jest nasz status do końca. Byliśmy blokowani jeżeli chodzi o robienie jakichkolwiek transferów. Udało nam się w tym tygodniu uzupełnić nieco skład dlatego widać było jeszcze, że jest to zespół, który przechodzi taki kryzys taktyczny. Jest jeszcze dużo nieporozumień i dużo niedokładnych podań. To wszystko znaczy, że zespół jest niezgrany, ale z kolei nie miał prawa się zgrać, bo tak jak powiedziałem wcześniej mieliśmy tylko dwa treningi. Chwała im za to, że potrafili walczyć i chcieli walczyć do końca. Że w trudnej sytuacji jaką była czerwona kartka dla Wilka i stracona bramka z karnego wytrzymali to ciśnienie i dowieźli wynik do końca.

Rafał Szczepanik (obrońca Ruchu): Ciężko było. Pogoda nie ułatwiała gry, był upał. Mieliśmy dużo sytuacji. Na pewno więcej stworzyliśmy niż Pelikan, nie wykorzystaliśmy i to się zemściło. Popełniłem ewidentny błąd, pozostawiłem zawodnika po lewej stronie i dostaliśmy bramkę na 2:0. Później ciężko było to odrobić. Widzieliśmy, że czeka nas trudne spotkanie. W tej lidze nie ma słabych drużyn.

Komentarze (0)