Podróż sentymentalna Szmatiuka

Solidny defensor GKS-u Bełchatów Maciej Szmatiuk po blisko 2,5 latach powrócił na Stadion Miejski w Bielsku-Białej, gdzie w barwach Podbeskidzia spędził dwa sezony. Podróż sentymentalną nie będzie jednak miło wspominał ze względu na wynik i aktualną sytuację GKS-u Bełchatów.

Paweł Sala
Paweł Sala

Obecna drużyna Macieja Szmatiuka - GKS Bełchatów - poniosła siódmą porażkę w T-Mobile Ekstraklasie na wyjeździe. Jak dotąd bełchatowianie nie odnieśli jeszcze ani jednego zwycięstwa na boiskach przeciwnika. W Bielsku-Białej liczyli na pierwsze trzy punkty, ale znów schodzili z placu gry pokonani. - Był to mecz walki w warunkach trochę zniszczonego boiska. I tak naprawdę to myśmy przy 0:0 mieli dogodne sytuacje na strzelenie bramki. Kolejny raz jednak nie strzelamy bramki na wyjeździe. Z niczego ta sytuacja bramkowa dla Podbeskidzia tak naprawdę. Zawodnik drużyny przeciwnej podszedł z piłką kilka metrów w środku boiska i oddał celny strzał. Kończy się to niestety dla nas, jak to ostatnio bywa na wyjazdach, kolejną porażką - martwił się Szmatiuk.

Piłkarz GKS-u pochwalił drużynę Podbeskidzia nie tylko za postawę w piątkowym meczu, ale i w całej rundzie. Szmatiuk nie był zaskoczony otwartą i waleczną grą Górali. - Ja nie jestem zaskoczony ich postawą. Drużyna Podbeskidzia już w pucharach w I lidze pokazała, że jest nieprzyjemnym przeciwnikiem. Nie da się ukryć, że zdobyli dużo punktów, bo umówmy się, że to nie jest zespół, który nagle będzie grał na boiskach ekstraklasy fenomenalnie w piłkę i stwarzał ogrom dogodnych sytuacji. Ale grają solidnie, co pokazuje tabela. Jest to drużyna poukładana, pracująca całym zespołem w defensywie. Liczą na kontry, na stałe fragmenty gry i to wychodzi. 23 punkty nie da się ukryć jest to bardzo dobry rezultat, zwłaszcza jeśli tyczy się to beniaminka - przyznał obrońca GKS-u w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

W pierwszym spotkaniu obu drużyn w sierpniu bieżącego roku w Bełchatowie Górale ponieśli klęskę 0:6. Dzisiaj oba zespoły znajdują się na trochę dwóch innych biegunach niż wówczas. Dlatego też defensor drużyny przyjezdnej nie oczekiwał w Bielsku-Białej łatwego meczu. - To nie było zaskoczenie. W Bełchatowie tak naprawdę wpadało wszystko, co mogło wpaść. To nie był nie wiadomo jaki mecz. Wtedy nam się ułożył i to była jakaś konsekwencja naszej gry, że przy 2:0 czy 3:0 stwarzaliśmy kolejne sytuacje strzeleckie. Podbeskidzie było wówczas rozbite. A w tym meczu piątkowym z naszej strony nie było jakiegoś myślenia, że skoro w Bełchatowie było 6:0, to przyjeżdżając do Bielska-Białej możemy zagrać sobie wesołą piłkę. Doskonale wiedzieliśmy, że bielszczanie w paru spotkaniach prezentowali się doskonale i są nieprzyjemnym rywalem, co było widać. Mogliśmy się cieszyć po meczu, bo byliśmy w stanie wykorzystać jedną czy dwie dogodne sytuacje z naszej strony. A tak znowu przegraliśmy i sytuacja jest nieprzyjemna - przekonywał mierzący 190 cm wzrostu piłkarz.

Szmatiuk spędził w Bielsku-Białej dwa pełne sezony i jak sam mówi, był to udany okres. Później zawodnik związał się na dwa lata z Arką Gdynia, a po jej spadku do I ligi podpisał kontrakt w Bełchatowie. - Powrót na pewno miły, bo spędziłem tu ładne i udane dwa lata. Jednak gospodarze nie ugościli nas za dobrze i taka jest prawda. Przyjechaliśmy tutaj po trzy punkty, aby przełamać naszą złą passę wyjazdową. Te punkty były nam bardzo potrzebne, a tak sobie sami tą sytuację zagmatwaliśmy. Czeka nas nieprzyjemna zima i na pewno ciężka wiosna. Na własne życzenie znajdujemy się w tabeli w takiej sytuacji, w jakiej jesteśmy. Nie można mówić o jakimś zbiegu okoliczności, na własne życzenie znaleźliśmy się w złej sytuacji. Bo naprawdę w kilku meczach, także tych wyjazdowych stwarzamy sobie sytuacje, ale je marnujemy. Sami tracimy głupie bramki, z niczego - analizował dla naszego portalu Szmatiuk.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×