Frekwencja PGE GKS - problem odwieczny

Od lat głównym tematem, który najchętniej podejmują krytycy PGE GKS-u Bełchatów, jest niska frekwencja na trybunach podczas spotkań w ekstraklasie. I o ile w ubiegłych latach GKS bronił się liczbami, w tym sezonie niestety sytuacja na trybunach podczas meczów Brunatnych wygląda bardzo źle.

Kibice GKS-u na różnych forach piszą, że to przede wszystkim wina źle działającego marketingu. - Nikt nie robi nic, żeby przyciągnąć ludzi na stadion, w dodatku wprowadzono karty kibica, co jeszcze bardziej utrudnia sprawę - czytamy jeden z komentarzy. Ale czy na pewno marketing w Bełchatowie w ogóle nie funkcjonuje? Czy rzeczywiście Karty Kibica to zło wcielone?

Postanowiliśmy zapytać panią dyrektor do spraw marketingu, dlaczego według niej na meczach Torfiorzy jest mało kibiców. - Nie trzeba być geniuszem. Wystarczy przeczytać trochę prac, wykonywanych przez specjalistów w tej dziedzinie lub przeprowadzić analizę wiodących lig europejskich, żeby zrozumieć, że podstawowym magnesem przyciągającym ludzi na stadion jest wynik sportowy, a co za tym idzie poziom rozgrywek. Nie ulega wątpliwości, że największą frekwencję osiągają te kluby, które wychodzą poza rozgrywki krajowe, czyli grają w europejskich pucharach - wyjaśnia Beata Dechnik.

Ale czy na pewno sama gra klubu w europejskich pucharach może przyciągnąć liczną widownie? - Drugą kwestią jest jakość widowiska, czyli poziom gry. Możemy mecz przegrać, ale jeżeli kibice widzą, że piłkarze walczą, że to widowisko jest emocjonujące to będą przychodzili na mecze. Istnieją kluby zajmujące niższe lokaty w tabeli, które swoją zaciekłą walka na murawie zapewniają sobie jednak, pomimo przegranych spotkań, dobrą liczbę kibiców na stadion - dodaje spec od marketingu.

Trudno nie zgodzić się ze słowami pani dyrektor. Gra GKS-u od roku nie porywa prawie nikogo. Najzagorzalsi fani, wiadomo, zawsze przyjdą na mecz, ale co zrobić, żeby przyciągnąć na stadion nowych widzów? Wcześniej wspomniane Karty Kibica to w Bełchatowie nadal duży problem, z którym do tej pory klub nie umie sobie poradzić, mimo coraz prężniej rozwijającego się programowi partnerskiemu. - Stałym od półtora sezonu problemem dla naszych fanów jest Karta Kibica. Dla niektórych to wciąż swego rodzaju przeszkoda psychologiczna. Trudno im zrozumieć, że ma ona służyć przede wszystkim im samym a nie jakiemuś bankowi. Każdy pracownik klubu sobie taką kartę wyrobił i za nią oczywiście zapłacił. Nasi bliscy również. Staramy się tłumaczyć, że to "nie gryzie", robimy różne promocje na kartę, sprawnie rozwija się program partnerski. Mamy nadzieję, że miłość do GKS-u w końcu przeważy i jeszcze spora liczba fanów karty wyrobi i wróci na stadion. Nie ukrywamy, że ludzi związanych od lat z GKS-em niepokoi i boli taki opór względem kart a one przecież tak ułatwiają kibicowskie "życie" - mówi nam Michał Antczak, rzecznik prasowy klubu z Bełchatowa.

Trzecim i również bardzo ważnym problemem w ubiegłej rundzie, były pory rozgrywania meczów. Mało kto mógł pozwolić sobie na przyjście na stadion o godzinie 13:00. - Terminy spotkań też mają wyraźny wpływ na frekwencję, szczególnie u nas. Od minionej rundy, nie ma co ukrywać, jesteśmy traktowani trochę po macoszemu. W Bełchatowie na osiem spotkań aż pięć odbyło się w sobotę o 13:30. Próbujemy wnioskować o zmianę terminów do odpowiedniej instytucji, ale na razie nie ma to żadnego przełożenia. Miejsce w tabeli też ma tutaj duże znaczenie. Mecze czołowych drużyn są pokazywane w lepszych porach. Można by się było zastanowić, jaka byłaby frekwencja na Lechu czy Legii, gdyby mecze tych drużyn były rozgrywane o godzinie 13:30. Oni, zdaje się, tego smaku jeszcze nie zaznali, a u nas jest to częste zjawisko. Wiemy o tym, że sobotnie wczesne przedpołudnie w elektrowni czy kopalni to czas zmian pracowniczych. Spora część kibiców pracuje właśnie w tych zakładach i mogliby przyjść na mecz, ale fizycznie jest to niemożliwe. Do 14-15 funkcjonuje także wielu przedsiębiorców. Do tego dochodzą liczni studenci czy osoby pracujące poza regionem, dla których mecze piątkowe czy poniedziałkowe są także nieosiągalne. Tych ludzi niestety tracimy - dodaje Antczak.

Ktoś mógłby zatem zapytać: widać, że klub próbuje coś robić, ale co z działalnością Stowarzyszenia Kibiców? Jak oni próbują przyciągnąć mieszkańców Bełchatowa na stadion? - Ze swojej strony robiliśmy naprawdę dużo. Przed każdym meczem setki informacji, plakatów, filmików zalewało Internet. Poza tym główne miejsca w mieście były plakatowane, rozdawaliśmy ulotki, pojawiały się również transparenty, zachęcające do przyjścia na mecz, czy pojechania na wyjazd - mówi jeden z członków zarządu Stowarzyszenia Sympatyków GKS Bełchatów.

Po przeczytaniu powyższego tekstu gołym okiem widać, że problem nie leży po stronie klubu czy kibiców, ale właśnie słabszej gry bełchatowian. GKS żeby zachęcić ludzi do przychodzenia na stadion przy ul. Sportowej 3 obniżył ceny biletów, które i tak od lat są najniższe w kraju. Wyżej wspomniany program partnerski oraz promocja na Karty Kibica również mają zachęcić sympatyków do oglądania GKS-u Bełchatów na żywo prosto ze stadionowego krzesełka.

Wszystkie zabiegi marketingowe czy promocyjne mogą okazać się na nic, bo drużyna GKS-u Bełchatów w obecnie trwającym sezonie spisuje się dużo poniżej swoich możliwości. Jeżeli sama nie wypromuje się dobrymi wynikami, w przyszłości możemy być świadkami spektaklów piłkarskich, na które będzie przychodziło po 500 osób...

Źródło artykułu: