- Mój poprzedni mecz był prawie półtora roku temu. To był pojedynek z Koeln, w którym dwa gole strzelił Arnautović - wspominał po comebacku Sebastian Boenisch. - Bardzo się cieszę, że trener dał mi szanse. Moje kolano się trzyma. Wygląda to dobrze. Mówienie o całkiem nowym początku to może przesada, ale faktem jest, że przerwa zrobiła różnicę - tłumaczy 24-latek.
- Uważam, że mój pierwszy występ był w porządku. Póki co muszę się mocno starać, by zapewnić sobie nowy kontrakt. Poza tym priorytetem wciąż jest zdrowie. Jednak jeśli rozegram kilka dobrych meczów, sytuacja może się błyskawicznie zmienić - zapowiada.
Teraz przed Boenischem nie tylko walka o miejsce w składzie Werderu, ale też bój o powołanie na EURO 2012. - Wychodzę z założenia, że jeśli znów będę trenował w klubie, otrzymam powołanie na Mistrzostwa Europy. Często rozmawiam z selekcjonerem. On tylko czeka aż wreszcie powrócę. Jeśli jednak do EURO nie rozegram żadnego meczu, nie będę piłkarzem pierwszego składu w reprezentacji. W każdym razie wygląda na to, że łatwiej będzie mi wrócić do kadry niż wywalczyć miejsce w podstawowej "11" Werderu - analizuje boczny obrońca.
Jakie są wrażenia Boenischa przed czerwcowym turniejem? - Wiele osób z Polski dzwoni do mnie i pyta, czy zdążę wyzdrowieć. Kibice szaleją za futbolem i z niecierpliwością oczekują meczów. Wywalczenie mistrzostwa Europy jest praktycznie niemożliwe. Inne zespoły są faworytami, ale uważam, że my możemy odegrać istotną rolę. W końcu nasza grupa nie należy do najmocniejszych. W Polsce sądzi się, że przejdziemy dalej - prognozuje zawodnik.