Lech gładko ograł Chazar

Piłkarze Lech Poznań zgodnie z planem pewnie pokonali Chazar Lenkoran i zapewnili sobie awans do kolejnej rundy Pucharu UEFA. Podopieczni Franciszka Smudy prawie przez cały mecz kontrolowali przebieg spotkania i powinni wygrać zdecydowanie wyżej, bowiem stworzyli sobie mnóstwo sytuacji do zdobycia gola. Kibice zgromadzeni na trybunach oraz przed telewizorami nie mogli narzekać na brak emocji, szczególnie w drugiej części spotkania.

Poznaniacy do meczu przystępowali z jednobramkową zaliczką z pojedynku wyjazdowego. Nikt jednak nie brał tego pod uwagę, bowiem lechici mieli zagrać tak, jakby to czwartkowy mecz decydował o awansie.

Największe komplikacje pojawiły się jeszcze przed rozpoczęciem meczu, gdy podczas rozgrzewki urazu nabawił się Ivan Djurdjević i jego miejsce musiał zająć Tomasz Bandrowski, który tym razem miał usiąść na ławce rezerwowych. - Są to sytuacje, w których z sekundy na sekundę trzeba podjąć decyzję. Może to skomplikować taktykę, ale my w przygotowaniach do sezonu próbowaliśmy różnych ustawień, więc nie było problemu. Chcieliśmy Bandrowskiego oszczędzić, bo odczuwał jeszcze skutki pierwszego spotkania w Baku, po którym miał stłuczone żebro. Wytrzymał do końca meczu z czego się cieszę - mówi Franciszek Smuda, trener gospodarzy.

Od pierwszego gwizdka sędziego Lech kontrolował sytuację na boisku, wymieniając między sobą dużo podań. Momentami można było mieć wrażenie, że polski zespół chce wejść do bramki Chazaru. W 8. minucie po ładnej, kombinacyjnej akcji z lewej strony dobrze dośrodkowywał Luis Henriquez, ale bramkarz gości zapobiegł niebezpieczeństwu. Kilkadziesiąt sekund później powinno być 1:0. W polu karnym piłkę wyłuskał Sławomir Peszko jednak jego zagranie okazało się nieprecyzyjne. Dimitriv Kramarenko do pierwszej poważnej interwencji zmuszony został w 14. minucie. Poradził on sobie jednak z mocnym uderzeniem Henriqueza.

Po okresie sporej przewagi Lecha, zawodnicy Chazaru otrząsnęli się i coraz śmielej starali przedostać się pod pole karne Polaków. Dość niespodziewanie Azerowie mogli objąć prowadzenie. Strzał Rahida Amirguliyeva z ponad 30. metrów poszybował minimalnie nad poprzeczką bramki Krzysztofa Kotorowskiego. W 27, minucie Kolejorz przeprowadził kolejną efektowną akcję. Rafał Murawski dobrze zagrał w pole karne, Semir Stilić odegrał do Sławomira Peszki, którego strzał obronił golkiper drużyny z Lenkoranu. W 35. minucie piłkę z rzutu wolnego zagrywał Stilić, a w polu karnym nikt jej nie dotknął i ku zaskoczeniu Kramarenki, wylądowała ona w siatce.

Mimo iż gra gospodarzy wyglądała bardzo dobrze, to trener Franciszek Smuda ciągle udzielał z ławki swoich piłkarzom kolejnych wskazówek. Niewiele brakowało a jeszcze przed przerwą Bośniak zdobyłby podobną bramkę, lecz tym razem uderzeniem spod linii bocznej boiska. - Jeszcze jeden, jeszcze jeden - zaczęli skandować przed przerwą kibice Lecha, ale chwilę później spotkała ich niemiła niespodzianka. Błąd popełnił Bartosz Bosacki, który nie zrozumiał się z Kotorowskim i dał się wyprzedzić Zaurowi Ramazanovi, a ten bez problemów ulokował piłkę w siatce.

W przerwie w szatni Lecha z pewnością padło wiele ostrych słów. Po wznowieniu gry lechici ruszyli do ataków, aby przypieczętować awans. W 52. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłkę głową zgrywał Bosacki, prawie z linii końcowej uderzał ją jeszcze Hernan Rengifo, ale bramkarz poradził sobie z tą piłką. Trafiła ona jednak prosto pod nogi Murawskiego, który ładnym strzałem zza pola karnego zdobył gola. - Kamień spadł mi z serca po tej bramce - wyznał szkoleniowiec Kolejorza. Dwanaście minut później było już 3:1. Ponownie źle wybili piłkę obrońcy Chazaru, a niepilnowany na 30. metrze Dimitrij Injać pokonał Kramarenkę po raz trzeci. Zanim do tego doszło z boiska za drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę, usunięty został Elmar Bakhshiyev.

W 67. minucie z ponad 40. metrów uderzał Osvaldo Juninho, lecz Kotorowski nie dał się zaskoczyć. Chwilę później kolejną okazję miał Sławomir Peszko i tylko dobrej interwencji swojego bramkarza Azerowie zawdzięczają, że nie przegrywali wyżej. W 80. minucie pomocnik Lecha znów mógł wpisać się na listę strzelców, lecz i tym razem nie udało się pokonać Kramarenki. Minutę później Robert Lewandowski dobrze wyłożył piłkę wbiegającemu w pole karne Grzegorzowi Wojtkowiakowi, który uderzył jednak za lekko. - Źle trafiłem w piłkę - tłumaczył się po spotkaniu obrońca Lecha.

W 83. minucie lechici ustanowili wynik spotkania. Z pola karnego mocno uderzał Lewandowski, a piłka po rękach trafiła w poprzeczkę. Dobijać ją próbował jeszcze Murawski, lecz ostatecznie wylądowała ona pod nogami Piotra Reissa, który strzelił swojego pierwszego gola w tym roku w oficjalnym meczu. "Reksio" mógł chwilę później ponownie trafić do siatki, ale nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem.

Po końcowym gwizdku sędziego na stadionie zapanowała radość z awansu do kolejnej rundy. W piątek o godzinie 13:30 odbędzie się losowanie kolejnej rundy Pucharu UEFA. Trener Franciszek Smuda chciał zagrać ze Sturmem Graz, jednak jest to niemożliwe, więc jego wymarzonym rywalem jest niemiecki VFB Stuttgart.

Lech Poznań - Chazar Lenkoran 4:1 (1:1)

1:0 - Stilić 36'

1:1 - Ramazanov 45'

2:1 - Murawski 52'

3:1 - Injać 64'

4:1 - Reiss 84'

Składy:

Lech Poznań: Kotorowski - Wojtkowiak, Bosacki, Arboleda, Henriquez, Peszko, Murawski, Injać (79' Cueto), Bandrowski, Stilić (68' Lewandowski), Rengifo (74' Reiss).

Chazar Lenkoran: Kramarenko - Sukurov, Veikutis, Silva, Todorov, Abdullayev (54' Juninho), Amirgulijev, Bakhshijev, Cusmao Souza (86' Gurbanov), Bamba, Ramazanov.

Żółte kartki: Bakhshijev, Amirgulijev, Kramarenko (Chazar).

Czerwona kartka: Bakhshiyev /61'/ (Chazar).

Sędzia: Meir Levi (Izrael).

Widzów: 15 000.

Źródło artykułu: