Awantura o transfer Marka Kozioła

Kwestia przenosin Marka Kozioła do Zagłębia Lubin ze sprawy transferu jakich wiele, urosła do rangi poważnego absurdu. Z jednej strony mamy bramkarza, który chcąc się sportowo rozwijać, zgodnie z przepisami podpisał kontrakt z nowym klubem. Druga strona medalu to niezrozumiałe postępowanie zarządu sądeckiego klubu, wyglądające jak chęć zemsty na wychowanku za własny błąd lub niedopatrzenie.

Piotr Wiśniewicz
Piotr Wiśniewicz

Zamieszanie jakie zapanowało w szeregach władz Sandecji jest o tyle niezrozumiałe, że Marek Kozioł nie zrobił nic nadzwyczajnego. Jak wielu piłkarzy w obecnych czasach, podpisał kontrakt z nowym klubem pół roku przed uzyskaniem statusu wolnego zawodnika. Najwyraźniej widmo pozbycia się dobrej klasy bramkarza, bez uzyskania za niego choćby złotówki, zaglądnęło w oczu prezesom Sandecji. Zdenerwowali się oni na tyle, aby zawiesić go na pól roku w prawach zawodnika, a kontrowersyjne uzasadnienie przedstawił wiceprezes sądeckiego klubu. - Marek Kozioł bez zgody Zarządu Klubu wyjechał na testy do Zagłębia Lubin. Opuścił tym samym nasze zgrupowanie nie powiadamiając władz klubu. Nasza decyzja w tej sprawie mogła być tylko jedna; zawieszenie piłkarza - powiedział Wiesław Leśniak.

Co ciekawe, rzekoma niewiedza zarządu o testach Kozioła w Zagłębiu, została ujawniona dopiero po parafowaniu przez niego kontraktu. Informacja jest o tyle zaskakująca, że trener Robert Moskal mówił o możliwym transferze swojego bramkarza do Lubina, już w pierwszym dniu przygotowań. Smaczku sprawie dodaje fakt, iż zarząd Zagłębia posiada pisemną zgodę od władz Sandecji na sprawdzenie umiejętności Marka Kozioła podczas obozu. - Wysłaliśmy do Sandecji pisemne zaproszenie na testy dla Marka Kozioła i również na piśmie otrzymaliśmy odpowiedź twierdzącą. Nie rozumiem zatem dlaczego ktoś w Nowym Sączu twierdzi, że Kozioł przyjechał do Lubina samowolnie, bez wiedzy klubu. Przecież musieli znać powód nieobecności swojego zawodnika podczas zgrupowania. Mówiąc żartobliwie, Marek Kozioł ma dwa metry i trudno nie zauważyć, że nie ma go na treningu - skomentował Rafał Helbik, pełnomocnik zarządu ds. sportowych w Zagłębiu Lubin. Wydaje się zatem, że opublikowane przez zarząd Sandecji uzasadnienie zawieszenia, nie jest zgodne z prawdą.

Całego zamieszanie nie rozumie również manager zawodnika. - Marek Kozioł miał prawo podpisać kontrakt z nowym klubem na około pięć miesięcy przez końcem obowiązywania aktualnej umowy. Taka procedura jest dopuszczalna przez wszystkie obowiązujące przepisy transferowe na świecie. Przecież Marek był na testach zarówno w Wiśle Kraków jaki i Zagłębiu Lubin, dlatego można było się spodziewać zaproponowania mu angażu. Skoro zezwolono zawodnikowi na testy, a tak właśnie było, to nie można udawać zaskoczenia podpisaniem przez niego kontraktu - wyjaśnił Radosław Osuch.

Jak nieoficjalnie dowiedział się portal SportoweFakty.pl, Marek Kozioł podczas negocjacji z Zagłębiem zabiegał o korzyści finansowe dla Sandecji. Zaproponował nawet rezygnację z kwoty jaka należała mu się za podpisanie kontraktu, aby dodać ją do sumy wykupienia go z Sandecji w obecnym okienku transferowym. W zamian za lojalność wobec macierzystego klubu został zawieszony na pół roku.

- Marek bardzo dużo zrobił dla Sandecji w ostatnich latach, zawsze ma na uwadze dobro Sandecji i nie zasłużył sobie na takie traktowanie. Nie zrobił nic niezgodnego z przepisami, postąpił jak wielu zawodników w podobnej sytuacji. Od dawna wiadomo było, że Marek może odejść do innego klubu. Zarząd Sandecji na pewno był na to przygotowany, dlatego nie rozumiem takiego postępowania – dodał manager wychowanka Sandecji. W podobnym tonie ocenia sytuację nowy klub Kozioła. - Sandecja dała Markowi szansę pokazania się, ale przecież to działa w obie strony. Zawodnik przyczynił się swoja grą do wyników jakie w poprzednich sezonach osiągał klub z Nowego Sącza. Jest wychowankiem, od kilku lat zostawiał zdrowie na boisku, a i teraz nic złego nie zrobił. Nie widzę zatem żadnych podstaw aby zawieszać zawodnika, z pewnością nie tak powinna postąpić Sandecja - wytłumaczył Rafał Helbik.

Jak zgodnie twierdzą oba kluby, negocjacje w sprawie przenosin Marka Kozioła do Zagłębia w styczniu, nie zostały jeszcze zakończone. - Jesteśmy otwarci na negocjacje z Sandecją. Temat został rozpoczęty ale sprawa rozgrywała się dotychczas w luźnych rozmowach telefonicznych. Oficjalne stanowiska nie zostały jeszcze formalnie przedstawione – zakończył przedstawiciel klubu z Lubina.

Dariusz Grzyb poinformował o oczekiwaniach jakie Sandecja ma w temacie kwoty odstępnego. - Jesteśmy otwarci na dialog. Jednak liczymy na to, że władze Zagłębia Lubin będą traktować nas poważnie, jako partnera w rozmowach. Dla przykładu podam, że „Przegląd Sportowy” w kontekście transferu do Wisły, wycenił Marka na pięćset tysięcy złotych. Dodatkowo mogę powiedzieć, że kwota pięćdziesiąt pięć tysięcy o jakiej powiedział prezes Zagłębia jest niepoważna. Za tyle Jagiellonia ponoć ma kupić piłkarza trzecioligowego Gryfa Wejherowo, zatem nie widzę powodu aby za podobną sumę sprzedawać najlepszego bramkarza pierwszej ligi. Wystosowaliśmy ofertę na kwotę trzystu tysięcy złotych i czekamy na decyzję Zagłębia w tej sprawie - podsumował rzecznik prasowy Sandecji.

Afera pod tytułem "Marek Kozioł zmienia klub" urosła do rangi jednego z największych absurdów w trwającym obecnie okienku transferowym. Jak zakończy się ta historia i czy najbardziej poszkodowaną osobą będzie zawodnik, ciężko obecnie stwierdzić. Jedno jest pewne, że sprawa wzbudza mnóstwo kontrowersji, głównie wśród kibiców.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×