- Marzyliśmy o remisie, stało się jednak inaczej. Straciliśmy dwie bramki i przegraliśmy. Z początku mieliśmy jeszcze jakieś tam siły i staraliśmy się wyprowadzać kontry. Jednak z biegiem czasu, opadliśmy z sił. Mam nadzieję, że z meczu na mecz złapiemy jakieś siły i będziemy prezentować się dużo lepiej - powiedział Marcin Mięciel.
Gospodarze spotkania wyszli na mecz ustawieni defensywnie, aby nie stracić bramki, a później zaatakować. Jednak ta sztuka łodzianom się nie udała. - Takie mieliśmy założenia, żeby w pierwszej połowie nie stracić bramki, a w drugiej zaatakować i strzelić. Niestety straciliśmy bramkę i dalej się broniliśmy, chcąc zaatakować pod koniec. Jednak straciliśmy drugą bramkę i wyszło tak, jak wyszło - mówi "Miętowy".
Trener Andrzej Pyrdoł postanowił postawić na grę jednym napastnikiem, którym był właśnie Mięciel. - Miałem za zadanie przetrzymywać piłkę, a następnie zgrywać ją do kolegów i wyprowadzać kontrę. Początek był jeszcze niezły, bo mieliśmy jeszcze jakieś tam kontry. Później to była jeszcze większa głębia i coraz gorzej to wyglądało.
Losy piątkowego spotkania mogłyby potoczyć się zupełnie inaczej, gdyby były reprezentant Polski wykorzystał swoją sytuację na początku drugiej połowy. - To była taka sytuacja, na którą czekałem. Próbowałem uderzać z wślizgu i trafiłem w sam środek bramkarza - mówi.
Ile czasu potrzebują zawodnicy ŁKS-u, aby dojść do odpowiedniej formy? - Ciężko powiedzieć. Ja trenuję z kolegami dwa tygodnie, jak większość. Chociaż "Ajwen" w ogóle nie trenował, tylko na orlikach grał. Liczę, że z meczu na mecz będzie to coraz lepiej wyglądało - kończy.