Przyszłość Zielińskiego pod znakiem zapytania stanęła po meczu z GKS-em Bełchatów. Czarne Koszule z trzech pierwszych wiosennych spotkań wygrały tylko jedno, zaliczając dwie kolejne wpadki z zespołami plasującymi się w środku ligowej tabeli, a prezes Józef Wojciechowski w sprawie pracy kontaktował się już z bezrobotnym Czesławem Michniewiczem. Właściciel ostatecznie postanowił dać jednak Zielińskiemu kolejną szansę, a warunkiem utrzymania posady miały być cztery punkty w meczach z Jagiellonią i Legią Warszawa.
W trakcie poniedziałkowego starcia z białostoczanami Wojciechowski zasiadł na trybunie honorowej razem z prezesem przyjezdnych Cezarym Kuleszą, przez ponad godzinę nie miał jednak zbyt wiele powodów do radości. Poloniści grali słabo, brakowało pomysłu na rozwiązywanie akcji ofensywnych, a formacja obronna popełniała proste błędy. Prowadzenie gospodarze objęli po pomyłce Aleksisa Norambueny i świetnym podaniu Władimira Dwaliszwiliego, rywale zdołali jednak wyrównać.
Kibice w trakcie meczu wyraz poparcia dla Zielińskiego dawali kilkukrotnie, niezależnie od wyniku i przebiegu spotkania z entuzjazmem skandując jego nazwisko. Ostatnim szkoleniowcem, honorowanym w ten sposób przez fanów z Konwiktorskiej, był Jose Marii Bakero, pod wodzą którego na początku poprzedniego sezonu Czarne Koszule okupowały miejsce w górnej części ligowej tabeli.
- To bardzo miłe, że kibice doceniają moją pracę i być może moje zaangażowanie - nie kryje Zieliński, pytany w trakcie pomeczowej konferencji prasowej o zachowanie fanów. - Prawda jest też taka, że - wbrew temu, co wytyczałem w mediach - ja nie muszę się wstydzić moich efektów pracy w Polonii, zwłaszcza biorąc pod uwagę średnią punktową i te wszystkie statystyczne rzeczy, w których lubują się dziennikarze - podkreśla doświadczony szkoleniowiec.
Gra jego zespołu przeciwko Jagiellonii odpaliła dopiero w końcowej części meczu. Poloniści w ciągu kilkunastu minut trzykrotnie kierowali futbolówkę do bramki Grzegorza Sandomierskiego i dzięki wygranej mają już tylko dwa punkty straty do pozycji wicelidera. - Cieszę się, że kibice mnie docenili, bo to zawsze jest miłe dla trenera. Cieszę się też, że mogłem się tym kibicom wspólnie z drużyną odwdzięczyć okazałym zwycięstwem - podsumowuje Zieliński.