Debiutant Steblecki zastąpi Ntibazonkizę

W niedzielnym meczu 22. kolejki T-Mobile Ekstraklasy ze Śląskiem Wrocław w barwach Cracovii zabraknie trzech ważnych ogniw ofensywy: Aleksandra Suworowa, Aleksejsa Visnakovsa i Saidiego Ntibazonkizy. O ile dwaj pierwsi nie grali już od pewnego czasu, to absencja Burundyjczyka to nowość. We Wrocławiu zastąpi go 20-letni Sebastian Steblecki.

Steblecki zadebiutował w pierwszej drużynie Pasów we wrześniu ubiegłego roku w meczu Pucharu Polski z Piastem Gliwice, ale w na debiut w ekstraklasie czekał aż do poprzedniej kolejki, kiedy w meczu z Łódzkim Klubem Sportowym wszedł na boisko w ostatnim kwadransie. We Wrocławiu wybiegnie już w wyjściowym składzie. - Po debiucie w meczu z ŁKS-em jestem dobrej myśli. Starałem się na treningach jak najmocniej, ale wszystko zależy od trenera. Zawsze grałem na środku pomocy, a gra na skrzydle ma inną specyfikę, ale wszystko zależy od założeń trenera - mówi Steblecki. - Jestem w drużynie już od sierpnia. Czuję się jej częścią. Wiadomo, że czułbym się jeszcze lepiej, gdybym rozegrał już kilka spotkań w lidze, ale wszystko przede mną - dodaje wychowanek krakowskiej Armatury.

Steblecki jest pierwszym rodowitym krakusem, jaki w tym sezonie wystąpił w barwach Cracovii w meczu ligowym. - Dzięki temu jestem jeszcze bardziej zadowolony, że to akurat ja jestem tym krakusem. Dla kibiców to też dodatkowy powód do radości.

Sebastian jest synem legendy Cracovii, Romana. To 125-krotny reprezentant Polski w hokeja, olimpijczyk z Calgary, który w barwach Pasów grał przez 20 lat. - Z jednej strony to może w jakiś sposób przeszkadzać, bo mogą pojawić się głosy, że jestem w drużynie za nazwisko, bo tata grał w Cracovii. Chcę się od tego jak najszybciej odciąć. Chciałbym, żeby mówiono, że to jest ten Steblecki z boiska, a nie Steblecki syn Romana. Wszystko w moich nogach - podkreśla młody pomocnik.

Komentarze (0)