GKS Katowice zgasił Znicz i wygrał dla Adama Ledwonia - relacja z meczu GKS Katowice - Znicz Pruszków

Po bardzo emocjonującym meczu GKS Katowice pokonał dotychczasowego lidera I ligi – Znicz Pruszków. Katowiczanie po raz kolejny już w tym sezonie stracili jako pierwsi bramkę, ale tym razem udało im się odrobić straty i zdobyć trzy punkty. Jest to pierwsze zwycięstwo górniczej jedenastki w tym sezonie.

Wiktor Miler
Wiktor Miler

Początek spotkania nie zapowiadał tak dużych emocji. GKS kontrolował boiskowe wydarzenia, ale nie potrafił stworzyć okazji do zdobycia bramki. Pierwszą dogodną sytuację miał Grażvydas Mikulenas w 15. minucie gry. Po podaniu Daniela Onyekachiego Litwin minął kryjącego go obrońcę i stanął oko w oko z bramkarzem gości. Niestety dla gospodarzy strzelił lekko po ziemi i Adrian Bieniek obronił. Paradoksalnie od tego momentu katowiczanie zaczęli grać słabiej i do coraz częstszych interwencji zmuszony był bramkarz GKS-u, Jacek Gorczyca. Strzał Tomasza Feliksiaka z 24. minuty obronił jeszcze bez trudu, ale kilka minut później zmuszony był do pokazania pełni swoich umiejętności. Najpierw z ponad 30 metrów z rzutu wolnego uderzał Daniel Kokosiński, a w następnej akcji z 16 metrów strzelał Mikołaj Rybaczuk. Nie był to koniec ostrzeliwania bramki Gorczycy. W 30. minucie ponownie z dalekiej odległości strzelał Kokosiński, ale bramkarz GKS-u znowu stanął na wysokości zadania. Szczęście skończyło się trzy minuty później. W środku pola łatwo piłkę stracił Gabriel Nowak, jedno szybkie podanie i Adrian Paluchowski znalazł się w sytuacji sam na sam z Gorczycą. Tym razem bramkarz GKS-u nie miał szans. Ładny techniczny strzał w długi róg bramki i było 0:1.

Po stracie bramki GKS ruszył do ataku. W 36. minucie zza pola karnego strzelał Nowak, ale Bieniek uratował Znicz świetną interwencją. Chwilę później, po strzale Mikulenasa, piłka była już w bramce gości, ale sędzia odgwizdał pozycję spaloną litewskiego napastnika. Co się odwlecze, to nie uciecze. Tuż przed przerwą z ok. 30 metrów na strzał zdecydował się Grzegorz Bonk. Uderzył silnie i co najważniejsze bardzo celnie, tuż przy lewym słupku bramki Bieńka, który mimo rozpaczliwej interwencji, zmuszony był do wyjęcia piłki z siatki.

Druga połowa zaczęła się od ataków gospodarzy. Rzadko kończyły się one jednak strzałami na bramkę Znicza, a jeśli już tak było, to strzały te były bardzo niecelne. Pierwsze uderzenie w światło bramki w drugiej połowie oddał Damian Sadowski, który w przerwie zmienił Grzegorza Domżalskiego. Jego uderzenie świetnie obronił jednak Bieniek. Pięć minut później bramkarz gospodarzy był jednak bez szans. Z głębi pola piłkę podawał Nowak, Krzysztof Kaliciak stojąc tyłem do bramki przyjął ją na klatkę piersiową i przerzucił nad interweniującym obrońcą, jednocześnie odwracając się w kierunku bramki. Znalazł się dzięki temu oko w oko z bramkarzem i mocnym uderzeniem lewą nogą umieścił piłkę w bramce. To był wspaniały gol! - Nie była to moja najładniejsza bramka w karierze - mówił jednak po meczu "Kali<. Była to pierwsza akcja napastnika gospodarzy w tym meczu, bo na placu gry Kaliciak pojawił się zaledwie kilka chwil wcześniej.

Mimo utraty bramki, Znicz nie ruszył do większych ataków. GKS kontrolował to, co się działo na boisku i nie dopuszczał do zagrożenia pod swoją bramką, w dodatku sam od czasu do czasu groźnie kontrował. Na pięć minut przed końcem, kolejnym uderzeniem z bardzo daleka popisał się Bonk i tylko refleksowi Bieńka goście zawdzięczają, że nie stracili trzeciej bramki. Także w następnej akcji GKS mógł postawić "kropkę nad i". Po rzucie rożnym piłkę w pole karne zgrał głową Kaliciak, tam na 5. metrze niepilnowany był Mikulenas, który uderzył przewrotką. Niestety dla gospodarzy, ponad bramką. Znicz jeszcze w końcówce próbował zmienić niekorzystny wynik, ale próby te zakończyły się tylko na kilku niegroźnych dośrodkowaniach. - Początek mieliśmy nie najlepszy, ale później z minuty na minutę się rozkręcaliśmy. Ze mną było tak samo. Początek słaby, później już tylko lepiej - podsumował to spotkanie strzelec pierwszej bramki, Bonk.

Warto wspomnieć, że mecz ten był poświęcony pamięci byłego zawodnika GKS, Adama Ledwonia. Na trybunach stadionu przy Bukowej pojawili się wczoraj mama i brat "Ledka". Kibice na tę okazję przygotowali wielki transparent z jego podobizną i hasłem: "Człowiek wielki i prawdziwy, w naszych sercach wiecznie żywy". Również w czasie spotkania kilka razy uczcili pamięć legendy swojego klubu. -Cieszę się, że kibice uczcili pamięć Ledwonia. On na pewno był tu z nami - mówił po spotkaniu trener GKS-u, Jan Żurek.

GKS Katowice - Znicz Pruszków 2:1 (1:1)
0:1 - Paluchowski 33'
1:1 - Bonk 45'
2:1 - Kaliciak 63'

Składy:

GKS Katowice: Gorczyca - Krysiński, Kapias, Napierała, Mielnik - Domżalski (46’ Sadowski), Bonk, Nowak, Prasnal (79’ Sobczak) - Onyekachi (57’ Kaliciak), Mikulenas.

Znicz Pruszków: Bieniek - Rybaczuk Maciej (67’ Bzdęga), Januszewski, Kokosiński, Kowalski - Rybaczuk Mikołaj, Osoliński, Struzik, Kaczmarek (53’ Zubrzycki) - Feliksiak, Paluchowski (60’ Florian).

Żółte kartki: Bonk, Sadowski, Mikulenas, Onyekachi (GKS) oraz Paluchowski (Znicz).

Sędzia: Paweł Pskit (Łódź).

Widzów: 4 500.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×