Słowacy gotowi walczyć za Sandecję

Sandecja znana jest ze sprowadzania wartościowych zawodników ze Słowacji, dlatego nie dziwi fakt, że na wiosnę do drużyny dołączyło dwóch piłkarzy z tego kraju. Peter Petran oraz Martin Zlatohlavy przybyli do Nowego Sącza za sprawą Jano Frohlicha, który polecił im grę w biało-czarnych barwach. Pomimo krótkiego pobytu w nowym klubie, szybko wkomponowali się w zespół i gotowi są oddać serce na boisku, aby pomóc Sandecji w wywalczeniu spokojnego bytu w lidze.

W trakcie okresu przygotowawczego obaj Słowacy, głównie dzięki dobrym występom w sparingach, wywalczyli sobie zaufanie szkoleniowca Roberta Moskala. Okazało się ono na tyle duże, że trener zdecydował się wystawić ich obu w podstawowym składzie meczu z Polonią Bytom. Nie przyniosło to co prawda efektu w postaci zwycięstwa, lecz nie zapowiada się aby ten występ przekreślił ich szanse na dalszą grę.

Peter Petran i Martin Zlatohlavy zgodnie podkreślają, że w Sandecji czują się wyśmienicie, występy dla nowego klubu traktują z najwyższą powagą i deklarują maksymalne zaangażowanie w każdym meczu. - Kiedy tutaj przychodziliśmy Sandecja nie była dla nas anonimowym klubem z innego kraju. Znaliśmy się z tutejszym kapitanem, a za sprawą Internetu mieliśmy wiedzę na temat występów zespołu w pierwszej lidze. Decyzja o przybyciu właśnie do tego klubu nie była przypadkowa, to dobrze przemyślany krok w naszym wykonaniu. Zależy nam na dobru tego klubu i mamy zamiar walczyć ile starczy nam sił aby pomóc zespołowi - zadeklarował Petran, z którego słowami w pełni zgodził się Zlatohlavy.

Jak się okazało oferta z Sandecji nie była pierwszym kontaktem tego klubu z 31-letnim pomocnikiem. Za czasów pracy w Nowym Sączu trenera Dariusza Wójtowicza próbowano pozyskać Petrana, jednak wówczas zdecydował się on na grę w rodzimej ekstraklasie. - Owszem taka sytuacja miała miejsce, rozmawialiśmy z nim o grze dla Sandecji, jednak zdecydował się na pozostanie w słowackiej ekstraklasie i występy w FK Senica. Obiecaliśmy sobie, że kiedyś do sprawy jeszcze wrócimy i jak widać za drugim razem się udało - powiedział Jano Frohlich, kapitan sądeckiej drużyny.

Jednym z powodów, dla których zdecydowali się oni na reprezentowanie barw  Sandecji są kibice oraz atmosfera wokół piłki nożnej w Nowym Sączu. - Na Słowacji piłka nożna cieszy się dużo mniejszą popularnością niż w Polsce. Słyszałem, że na najważniejsze mecze Sandecji w pierwszej lidze przychodziło po kilka tysięcy osób, a doping był niesamowity. Dla porównania w słowackiej ekstraklasie na trybunach tysiąc czy dwa tysiące ludzi to norma. Dla naszych rodaków najważniejszy jest hokej i nim się pasjonują, piłkarze są znacznie niżej w hierarchii - podsumował Zlatohlavy.

- W Polsce piłka jest bardziej zaawansowana, na dzień dzisiejszy nie tylko liczba kibiców i jakość dopingu jest lepsza niż na Słowacji. Przede wszystkim tutaj powstają piękne stadiony, ośrodki do gry w piłkę i życie w kraju toczy się wokół tej dyscypliny. Na Słowacji pod tym względem jest gorzej. Wiadomo, że mistrzostwa europy napędzają ten trend, jednak nawet wcześniej wyprzedzaliście nas pod względem infrastruktury piłkarskiej i zainteresowania futbolem - dodał Petran.

Peter Petran jako uniwersalny zawodnik może grać na kilku pozycjach, a zarazem nie boi się rywalizacji o miejsce w składzie. - Wiadomo, że jeśli jest rywalizacja o miejsce to zawodnicy podnoszą swój poziom i muszą wzbijać się na wyżyny swoich możliwości. Ja grałem jako środkowy pomocnik, na prawym skrzydle, a nawet na środkowej czy prawej obronie. Gdzie trener będzie chciał żebym zagrał to podejmę wyzwanie. Jako napastnik czy bramkarz jeszcze nie próbowałem występować ale gdyby pojawiła się konieczność to jestem gotowy - mówił żartobliwie.

Martin Zlatohlavy natomiast, jako środkowy obrońca ma trudniejsze zadanie w kontekście wywalczenia sobie miejsca w składzie. Podchodzi jednak do tego ambitnie i nie straszna mu nawet rywalizacja z kapitanem Sandecji. - Nie boję się konkurować z Jano, traktuję go bardziej jako kolegę i pomoc dla mnie niż konkurenta. To niezwykle doświadczony zawodnik, bardzo dużo można się od niego nauczyć, co zapewne przyda się w lidze i dalszej karierze. Nie ma między nami wrogości, zresztą nie tylko Jano jest stoperem w Sandecji. To normalne, że jest nas więcej niż miejsc i do trenera należy decyzja, a my możemy tylko dawać z siebie wszystko na treningach aby go przekonać - zakończył 27-letni Słowak.

Komentarze (1)
avatar
DariuszPortowiec
22.03.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"bo na Słowacji są lepsi piłkarze niż Polsce..."