Świnoujście pechowe dla Kowalczyka

Jacek Kowalczyk musiał przedwcześnie opuścić boisku z powodu urazu głowy, jakiego nabawił się w 70. minucie spotkania pomiędzy Flotą Świnoujście a GKS-em Katowice. To nie pierwszy pobyt tego zawodnika w świnoujskiej karetce. W zeszłym sezonie piłkarz gości w trakcie meczu tych drużyn trafił do szpitala.

Jacek Kowalczyk nie będzie miło wspominał Świnoujścia. Po raz drugi zawodnik nie mógł dokończyć meczu z Flotą. I po raz kolejny zakończył on swój występ z urazem głowy. Tym razem okazał się mniej poważny niż ponad dziewięć miesięcy temu w pojedynku tych drużyn.

Wróćmy najpierw do przedostatniej kolejki zeszłego sezonu. Flota grała na własnym stadionie z GieKSą. W 52. minucie środkowy filar defensywy gości zderzył się głową z Markiem Niewiadą. Piłkarz gości stracił na chwilę przytomność i został przewieziony do szpitala na badania. Wstępna diagnoza mówiła o wstrząśnieniu mózgu. Jak się później okazało zawodnik nie zagrał w ostatnim meczu z Pogonią Szczecin, a także nie mógł trenować z zespołem przez prawie miesiąc.

Po tamtym pechowym meczu o Jacku Kowalczyku wypowiedział się ówczesny trener katowiczan - Wojciech Stawowy: - Informacje o stanie zdrowie Jacka martwią mnie zdecydowanie bardziej niż porażka (przyp. red. GKS przegrał w Świnoujściu 1:3). Wiem, że Kowalczyk stracił na chwilę przytomność i ma lekkie wstrząśnienie mózgu. Został zabrany do szpitala i dopiero tam lekarze przeprowadzą dokładne badania. Żałuję, że ten uraz przytrafił się właśnie w przedostatnim meczu. Jacek nie będzie mógł pożegnać się z kibicami w Katowicach i podziękować swoją grą za cały sezon. Chłopak wiele robi dla drużyny i jest filarem naszej defensywy. Dodatkowo, miał bardzo udaną rundę.

W sobotnim pojedynku między tymi drużynami znów pechowy okazał się stadion w Świnoujściu dla środkowego obrońcy gości. W 67. minucie przy jednym z dośrodkowań gospodarzy w walce o górną piłkę zderzyli się Kowalczyk z Ivanem Udareviciem. Dla tego pierwszego mecz się zakończył po raz kolejny w karetce, lecz tym razem sam zawodnik postanowił nie wybierać się na obserwację do świnoujskiego szpitala. - Ten stadion jest dla mnie pechowy. Już drugi raz z rzędu nie dokończyłem spotkania i w ten sam sposób, lądując w karetce z rozwaloną głową. Tym razem jest to mniej poważne, niż wtedy. Mam rozciętą głowę, postanowiłem nie jechać do szpitala, żeby mi to zszyli, bo wiem, że dłużej bym musiał pauzować, a tak to liczę, że szybko się to zagoi i w najbliższym meczu chcę być już do dyspozycji trenera - tak skomentował całą sytuację 30-letni wychowanek katowickiego klubu.

Z takiego poświęcenia i determinacji zadowolony był Rafał Górak. Doskonale zdaje sobie sprawę, że jego zespół czekają trudne spotkania, w których rozstrzygną się losy GKS-u i jego utrzymania na zapleczu T-Mobile Ekstraklasy. - Głowa jest rozbita, nadaje się do szycia, ale Jacek postanowił, że nie chce być szyty, ma zamiar grać w Ząbkach i to jest dla mnie bardzo budujące, kiedy ci zawodnicy robią wszystko. Brakuje nam dużo, o czym wszyscy wiemy, ale spróbujemy utrzymać GKS. Oczywiście Jacek wystąpi w kolejnym spotkaniu.

Źródło artykułu: