O ile stratę punktów na trudnym terenie w Bytomiu-Stroszku gracze Zawiszy Bydgoszcz mogli brać pod uwagę, o tyle tak wysokiej porażki w ekipie byłego już wicelidera tabeli I ligi nie spodziewał się nikt. Podopieczni Janusza Kubota dali się rozbić Ruchowi Radzionków aż 1:4 (0:1), grając nieporadnie w defensywie i nieskutecznie w linii napadu.
- Wiedzieliśmy, że Ruch jest groźnym zespołem. Mieliśmy na rywala zwracać uwagę szczególnie wtedy, kiedy nadarzały mu się okazje do kontrataków, bo w tym aspekcie jest bardzo silny. Tej koncentracji nam zabrakło, Radzionków wyprowadził cztery kontry i padły cztery bramki. To boli, bo z przebiegu gry na pewno nie byliśmy zespołem słabszym - przekonuje Vahan Gevorgyan, kapitan bydgoskiej drużyny.
Katem Zawiszy okazał się senegalski napastnik Cidrów, Idrissa Cisse, który strzelił dwie pierwsze bramki w tym meczu. Kolejne trafienia dla radzionkowian, w samej końcówce spotkania, zaliczył Łukasz Tumicz. - Mieliśmy grę Ruchu bardzo dobrze rozpracowaną. Wiedzieliśmy też na co stać Cisse, ale to nie wystarczyło nam do tego, żeby ustrzec się błędów i upilnować tego zawodnika. Nie chcę oceniać kto i co zawalił, bo od tego jest trener - wskazuje pomocnik Zawiszy.
Gevorgyan, jak na kapitana zespołu przystało, zdobył w tym meczu bramkę honorową dla bydgoszczan. Trafienie to jednak zupełnie go nie cieszyło. - Nie czuję radości z tej bramki. Znacznie inaczej bym ją traktował, gdyby dała nam zwycięstwo, albo chociaż bodziec na doprowadzenie do remisu. To tylko trafienie honorowe. Ważne, ale nic nam przecież nie daje, oprócz tego, że zwycięstwo Radzionkowa jest ciut niższe - bezradnie rozkłada ręce były reprezentant Polski.
Trafienie gracza Zawiszy na nowo rozbudziło apetyt bydgoszczan na ugranie przy Narutowicza choćby remisu, ale w kulminacyjnym momencie spotkania beniaminek nadział się na kontrę, która przesądziła o losach potyczki. - Wierzyliśmy do samego końca, że wszystko da się jeszcze odwrócić. Rzuciliśmy wszystkie siły do ataku, żeby tę decydującą o remisie bramkę zdobyć, ale wtedy dostaliśmy trzecią, a zaraz po niej czwartą. Nie było już szans, żeby się podnieść, bo zabrakło czasu - kręci głową z niedowierzaniem Gevorgyan.
W następnej kolejce do Bydgoszczy zawita Flota Świnoujście, która na wiosnę jeszcze nie wygrała. - Musimy się podnieść z kolan i w tym meczu zdobyć komplet punktów. To będzie dla nas ciężkie spotkanie, bo Flota gra niewygodny futbol, ale nam nic innego nie pozostaje jak iść na noże, żeby ten mecz rozstrzygnąć na swoją korzyść. Po porażce w Radzionkowie tracimy fotel wicelidera i jeśli chcemy się liczyć w walce o awans, musimy jak najszybciej na niego wrócić - zapowiada lider niebiesko-czarnych.