Marcin Ziach: Kończy się wasz piękny sen. Spodziewaliście się, że pierwsza wiosenna porażka może przyjść właśnie w Zabrzu?
Aleksandar Vuković: Jechaliśmy na to spotkanie z wiarą wywiezienia zdobyczy punktowej. Nikt przed meczem nie nastawia się na porażkę, choć wiedzieliśmy, że prędzej czy później ona nastąpi. Nie jesteśmy przecież Realem Madryt czy Barceloną. Zagraliśmy w Zabrzu słabiej, niż w poprzednich spotkaniach. Nie bez znaczenia była także naprawdę dobra postawa Górnika. Trzeba oddać rywalowi, że wygrał zasłużenie.
Ten wynik mimo wszystko można uznać za niespodziankę. Przed meczem wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na zwycięstwo Korony.
- Przed meczem naprawdę wierzyłem w to, że uda nam się rozegrać kolejne dobre zawody i ten mecz rozstrzygnąć na swoją korzyść. W piłce nożnej jednak nie znasz dnia, ani godziny, w której porażka nadejdzie. My jesteśmy tego przykładem, bo choć stawiano nas w roli murowanego faworyta, to z Górnikiem przegraliśmy. Musimy z tej lekcji wyciągnąć ważną naukę na przyszłość.
Korona Kielce plasuje się w czubie tabeli głównie za sprawą świetnego startu sezonu i powtórki wyczynu z jesieni w rundzie wiosennej.
-
To nas cieszy i na pewno należą się za to temu zespołowi duże słowa uznania. Pamiętamy jednak, że przed nami jeszcze sześć meczów do końca sezonu i chcemy zrobić wszystko, żeby ten całokształt był dla nas jak najbardziej korzystny. On już jest wyśmienity i fantastyczny, ale stać nas na jeszcze więcej.
Na czym polega fenomen tego zespołu? Przed sezonem wielu stawiało na was krzyżyk, a wy ucieracie nosa sceptykom.
-
Nie doszukiwałbym się w naszej postawie jakiegoś fenomenu. Po prostu tworzymy kolektyw, w którym każdy stara się grać jak najlepiej potrafi. Naszą główną siłą jest gra zespołowa i walka każdy za każdego. W tej lidze jeżeli walczysz, masz szanse na naprawdę dobry wynik.
Nie uwierzę, że przed sezonem kalkulowaliście, że na tym etapie rozgrywek będziecie o krok od europejskich pucharów.
- Kiedy przed sezonem przez prawie wszystkich "fachowców" byliśmy kreowani na zespół, który ma spaść z ligi, trudno żebyśmy wtedy mierzyli, że walczymy o miejsce na "pudle". Spokojnie poczekajmy na to, co przyniosą kolejne mecze. Jesteśmy dziś wysoko i zrobimy wszystko, żeby sezon zakończyć jeszcze wyżej, a przynajmniej nie niżej.
Kiedy dziś patrzysz w zdumione twarze tych "fachowców" odczuwasz dziką satysfakcję, że pozwoliliście tak bardzo im się pomylić?
-
Nie mam jakiegoś przerostu ambicji i nic nie chcę nikomu udowadniać. To co inni myślą w ogóle mnie nie obchodzi. Każdy odpowiada na tym świecie za swoje słowa i zostanie z nich prędzej czy później rozliczony. Skupiam się na tym, co w piłce najważniejsze. A dla mnie najważniejsze jest to, że fantastycznie się czuję, kiedy Korona zdobywa trzy punkty, a kiedy schodzimy z boiska pokonani, to "bez kija nie podchodź". Chcę do końca sezonu schodzić z boiska w fantastycznym nastroju nie po to, żeby odegrać się dla innych, ale dla siebie, dla rodziny, dla drużyny. Oni wszyscy muszą mnie znosić po porażkach. A nie jest to łatwe...
Walka o Ligę Europejską to temat, który w Kielcach jest aktualny?
-
Próbujemy się posuwać do przodu, idąc metodą krok po kroku. Patrzymy z meczu na mecz i zobaczymy w maju, co dobrego nam to przyniesie. Nikt w Koronie nie zaprząta sobie głowy takimi sprawami, no to tylko wywierałoby dodatkową presję na drużynę. Pozostało jeszcze do zgarnięcia osiemnaście punktów i myślę, że znaczna ich część trafi na nasze konto. Co nam to da, zobaczymy na koniec sezonu.
Oceniając subiektywnie, na jaki przedział miejsc w tabeli stać Koronę?
-
Nie chciałbym się bawić w takie wróżenie z fusów i ocenianie, bo to nie sprzyja dobrej grze. Zbyt długo gram w piłkę, żeby nie wiedzieć jak ważny jest każdy kolejny mecz. Zwycięstwo może wybić cię na szczyt, a porażka zepchnąć na samo dno. Zobaczymy co życie przyniesie. Teraz skupiamy się na meczu z Lechem Poznań. Oni są na fali i jak ich pokonamy, to kibicom łatwiej będzie zapomnieć, że w meczu z Górnikiem i wynik, i gra nie były na miarę naszych możliwości.
Przy Ściegiennego jesteście groźni dla każdego. W tym sezonie twierdzę zdobył tylko, o dziwo, Łódzki Klub Sportowy.
- I niech tak zostanie. Lech to silna drużyna i na pewno przyjadą do nas, by mecz za wszelką cenę wygrać. My rozegramy te zawody według swojej taktyki i zobaczymy co boisko przyniesie. Wiemy jak duża jest dla Kolejorza stawka tego meczu, ale my na pewno się przed nikim nie położymy tylko dlatego, że ten ktoś chce za wszelką cenę grać w europejskich pucharach. Święta już minęły, a "zajączka" w Kielcach nie ma (śmiech).