Doświadczony obrońca Górali w 17. minucie meczu przy stanie 0:1 z prawego skrzydła chciał dośrodkować w pole karne Cracovii, ale kozłującą piłkę uderzył tak, że ta nabrała mocnej rotacji i dokręciła się do bramki Pasów. - To był taki "centrostrzał". Trochę źle przyjąłem piłkę i poszła w kozioł, więc uderzyłem ją z woleja. Chciałem wbić ją w pole karne i wyszło, jak wyszło. To chyba najładniejszy gol w mojej karierze - mówił Sokołowski, dla którego było to 10. trafienie na szczeblu ekstraklasy w karierze i pierwsze w tym sezonie.
Podbeskidzie jest jednym z pozytywnych zaskoczeń tego sezonu, ale w ostatnich kolejkach przegrało z dwiema ostatnimi drużynami T-Mobile Ekstraklasy: Łódzkim Klubem Sportowym i Cracovią. - Jest nam wstyd za ten występ. Chcieliśmy się zrehabilitować za porażkę z ŁKS-em - bił się w piersi Sokołowski. - W pierwszej połowie po prostu musieliśmy strzelić bramkę więcej niż Cracovia. Nie zrobiliśmy tego, więc ciężko marzyć o zwycięstwie. Po drugim golu Cracovii zapanowała u nas konsternacja i zanim zdążyliśmy się podnieść, straciliśmy trzeciego. Graliśmy w "10" i nie mogliśmy już zagrozić bramce Cracovii. Ciężko było się podnieść, bo wiadomo, że krakowianie jeszcze walczą zaciekle o utrzymanie.