Po pierwszym spotkaniu Niebiescy mieli dwubramkową przewagę (3:1), której nie udało im się w Krakowie obronić. Po 48 minutach przegrywali już 0:2, co awansem do finału premiowało Wisłę. Kontaktowego gola dla chorzowian zdobył w 69. minucie meczu Paweł Abbott, ale dosłownie tuż przed końcowym gwizdkiem na 3:1 trafił Cwetan Genkow, doprowadzając tym samym do dogrywki.
- Dużo się działo. Kibicom dobrze się ogląda takie mecze, są emocje, ale niekoniecznie kiedy dużo się dzieje, dzieje się dużo dobrego, jeśli chodzi o grę. Najważniejszy jest jednak awans i cieszymy się niezmiernie, że po raz drugi w ciągu trzech lat wystąpimy w finale - przyznał Fornalik.
Dogrywka nie przyniosła o rozstrzygnięcia i finalistę musiał wyłonić konkurs rzutów karnych, które jego podopieczny wykonywali niemal perfekcyjnie. - Nie będę kłamał, że nie ćwiczyliśmy karnych. W poniedziałek zarządziłem na treningu trzy serie rzutów karnych i miałem rozeznanie, kto jest na nie przygotowany. Mogę powiedzieć, że piłkarze wykonywali je o wiele lepiej niż w poniedziałek na treningu - puszcza oko trener Ruchu.