Góralom brakuje motywacji?

Piłkarze beniaminka T-Mobile Ekstraklasy, Podbeskidzia Bielsko-Biała właściwie zapewnili już sobie utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. W zwykle najtrudniejszym dla beniaminków, bo pierwszym sezonie, podopieczni Roberta Kasperczyka dość wcześnie uzbierali bezpieczną ilość punktów. Natomiast od trzech spotkań nie wygrali. Cel został osiągnięty, a więc teraz już nie ma o co grać?

Paweł Sala
Paweł Sala

Podopieczni Roberta Kasperczyka w debiutanckim sezonie w T-Mobile Ekstraklasie - który przecież jeszcze się nie skończył - miewali różne okresy. Władze klubu postawiły przed drużyną zadanie utrzymania się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Cel ten uznano za jedyny możliwy dla zespołu, który nie dysponował najwyższym budżetem, a miał w składzie wielu debiutantów na tak wysokim poziomie ligowym. Górale nieco bojaźliwie rozpoczęli rozgrywki, a na ziemię zostali sprowadzeni w Bełchatowie przegrywając aż 0:6. Jednak z każdym kolejnym spotkaniem nabierali doświadczenia i motywowali się wzajemnie. Podbeskidzie mozolnie ciułało punkt po punkcie, ale cały czas znajdowało się blisko miejsc spadkowych.

Pod koniec roku w klubie zawrzało w związku z rezygnacją prezesa Janusza Okrzesika. Do tego przedłużała się sprawa budowy nowego stadionu, która zresztą trwa do dnia dzisiejszego. Nowy zarząd z prezesem Markiem Glogazą ostro zabrał się do pracy, a wszyscy nadal wierzyli w umiejętności szkoleniowe Kasperczyka. Klub przekształcono w spółkę akcyjną, której jednym z udziałowców jest miasto, od wielu lat mocno wspierające finansowo Podbeskidzie.

Wiosna w wykonaniu Górali rozpoczęła się bardzo dobrze. Bielszczanie zwyciężyli w dwóch lutowych spotkaniach i po sukcesie nad Zagłębiem Lubin (1:0) znaleźli się nawet na 5. miejscu w tabeli ekstraklasy! Wówczas co odważniejsi kibice, obserwatorzy, ale także dziennikarze snuli wizję włączenia się drużyny do walki o europejskie puchary. Mając w pamięci sukcesy nad Wisłą Kraków, Legią Warszawa czy remis z Lechem Poznań jesienią, spodziewano się, że w nadchodzących starciach rewanżowych z tuzami polskiej ekstraklasy Górale również sprawią niespodzianki.
Marek Sokołowski (z lewej) to jeden z tych zawodników Podbeskidzia, którzy już wcześniej zasmakowali ekstraklasy Marek Sokołowski (z lewej) to jeden z tych zawodników Podbeskidzia, którzy już wcześniej zasmakowali ekstraklasy
Tymczasem w meczach z Legią i Śląskiem Górale zdobyli tylko jeden punkt, a kompletnie zawiedli na boiskach w Krakowie przeciwko Cracovii oraz w Bielsku-Białej z ŁKS-em (z którym w sezonie przegrali dwukrotnie). Słaby występ w Kielcach, pierwsza połowa w Chorzowie i szczęśliwe zwycięstwo w Gdańsku również nie napawały optymizmem na końcówkę sezonu. W tej chwili Podbeskidzie znajduje się na 9. miejscu w lidze i w przyszłym roku z całą pewnością - o ile klub uzyska licencję - ponownie zobaczymy je na boiskach T-Mobile Ekstraklasy. Cel przedsezonowy został zatem osiągnięty, a więc czy to oznacza, że podopieczni Kasperczyka nie mają już o co grać?

- Na pewno nie ma w nas mniejszej motywacji. My gramy i zarabiamy dzięki temu pieniądze, jesteśmy zawodowcami. Gramy o prestiż, o jak najwyższe miejsce - przekonuje jednak ofensywny pomocnik Podbeskidzia, bodaj najlepszy w tej chwili gracz tej drużyny, Sylwester Patejuk.

A zatem jeśli nie o premie, o których jak na razie jest cicho w klubie, to o prestiż wciąż walczą piłkarze z Bielska-Białej. Bo dla wielu z nich, tak jak dla Patejuka tegoroczny historyczny sezon w ekstraklasie to największy życiowy sukces. - Jest to nasz pierwszy sezon jako drużyna w ekstraklasie. Nie czujemy jakiegoś wypalenia, jesteśmy głodni tych spotkań. Każde jest dla nas równie traktowane. Są to dla nas wydarzenia na dużym poziomie, duże emocje. Chcemy znaleźć się jak najwyżej w tabeli. Będziemy walczyć do końca, co potwierdził sobotni mecz ze Śląskiem - zaznacza pomocnik portalowi SportoweFakty.pl.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×