Piłka nożna grą nieprzewidywalną - wypowiedzi trenerów po meczu Korona Kielce - Stal Stalowa Wola

Odmienne zdanie co do kluczowych sytuacji w spotkaniu mięli po sobotnim spotkaniu Korony Kielce ze Stalą Stalowa Wola trenerzy obydwu zespołów. Szkoleniowiec gości dodał także, że nie wierzy, by jego zespół walczył w nowym sezonie o coś więcej niż utrzymanie.

Władysław Łach (Stal Stalowa Wola): W pierwszej połowie niewątpliwie optyczną przewagę miał zespół Korony, jednak my według mnie, powinniśmy mieć rzut karny po faulu na Salamim. Myślę, że przełomowym momentem było usunięcie z boiska Bednarka. Zdecydowanie na za dużo pozwalaliśmy takiemu zawodnikowi jakim jest Edi Andradina. Brazylijczyk asystował, a później sam mógł zdobyć gola. Gdyby jego strzał z rzutu wolnego wpadł do naszej bramki, byłoby już praktycznie po meczu. Muszę za to pochwalić moich piłkarzy za stałe fragmenty gry. Po jednym z nich, gdy obrońcy z Kielc zdecydowali się na grę strefą, mój zespół zdobył gola. Myślę, że mimo, iż mamy teraz już 9 punktów, mój zespół na koniec sezonu znajdzie się gdzieś pod koniec pierwszoligowej stawki.

Włodzimierz Gąsior (Korona Kielce): Ten mecz po raz kolejny potwierdził, że piłka nożna jest grą nieprzewidywalną. Nie zgodzę się z trenerem Łachem, że przełomowym momentem było zejście z boiska Roberta Bednarka. Przecież już bez niego w składzie zdobyliśmy drugą bramkę. Przy drugim straconym goli moi zawodnicy popełnili błąd taktyczny. Nie rozumiem dlaczego przy Wieprzęciu stał nasz najniższy obrońca, Adam Mójta... Zabrakło nam przede wszystkim szczęścia, liczę, że przyjdzie ono wraz z punktami w kolejnych meczach. Inauguracja nam nie wyszła, ale jest takie przysłowie: "pierwsze koty za płoty", czy "pierwsze śliwki robaczywki".

Komentarze (0)