Tomasz Kafarski: Jest zielone światło

Trener Cracovii [tag=16236]Tomasz Kafarski[/tag] mimo spadku Pasów z T-Mobile Ekstraklasy dał do zrozumienia, że poprowadzi krakowski zespół w przyszłym sezonie w I lidze. - Mam ważny kontrakt, jest zielone światło - mówi 37-letni szkoleniowiec.

Spadek Cracovii z ekstraklasy został przesądzony w miniony poniedziałek po derbowej porażce z Wisłą 0:1. Po czwartkowym meczu z Ruchem Chorzów (0:2) Kafarski przyznał, że rozmawiał z prezesem klubu Januszem Filipiakiem o swojej przyszłości pod Wawelem: - Rozmawiałem na temat tego, co przed nami, co za nami. W najbliższym czasie dojdzie do spotkania i będziemy wspólnie budowali drużynę, która miejmy nadzieję, jak najszybciej wróci w szeregi ekstraklasy.

Kafarski zdradził, że w klubie dojdzie do kolejnej rewolucji kadrowej. Już czwartej w ciągu dwóch lat: - Nie ma się co oszukiwać: rewolucja będzie bardzo mocna. Nie tylko ze względu na to, że nie będziemy kogoś chcieli, ale też inni zawodnicy będą chcieli odejść, a jeszcze innych ktoś będzie chciał wykupić. Wyjdzie na to, że będzie rewolucja.

W spotkaniu z Ruchem trener Cracovii dał szansę gry zawodnikom, którzy mieli najmniejszy udział w spadku z ekstraklasy: Deivydasowi Matuleviciusowi, Sebastianowi Stebleckiemu, Rokowi Strausowi i Bruno Żołądziowi. - Zagrali piłkarze, którzy grali mniej albo chciałem im dać jeszcze jedną szansę. Każdy z nich - na tle być może przyszłego mistrza Polski - zaprezentował się dobrze. Na pewno nie byli gorsi, a to świadczy o tym, że wykorzystali swoją szansę. Nie chciałbym jednak, żeby to zostało odebrane tak, że dziękuję piłkarzom po porażce, ale my jesteśmy na ostatnim miejscu, Ruch walczy o mistrza, a na boisku na pewno nie było widać dwóch klas różnicy. Dla Żołądzia był to ligowy debiut. Już w przerwie spotkania zastąpił kontuzjowanego Milosa Kosanovicia i spisał się obiecująco. - Milos nie mógł kontynuować gry, a mając w odwodzie Bruno, postanowiliśmy rzucić go na głęboką wodę. Podobał się w kilku akcjach. Mam nadzieję, że przed nim przyszłość - stwierdził szkoleniowiec.

Starcie z Niebieskimi były ostatnim meczem Pasów w ekstraklasie przed własną publicznością. Krakowianie pożegnali się z kibicami porażką, chociaż zaprezentowali się nie najgorzej. - Szkoda mi tego pożegnania z kibicami, bo oklaski za dobrze zorganizowaną grę zaprzepaściliśmy złym zachowaniem w dwóch momentach. Chciałbym podziękować kibicom za wsparcie do końca i mam nadzieję, że do zobaczenia w nowym sezonie.

Kafarski pokusił się o krótkie podsumowanie dwumiesięcznej pracy w Cracovii. W 9 spotkaniach zdobył 5 punktów, ale Pasy zaczęły przypominać drużynę piłkarską, a nie ekipę "muratorów" jak za Dariusza Pasieki. - W Lechii też rozpocząłem pracę w końcówce sezonu, ale tam zostałem pierwszym trenerem, będąc wcześniej asystentem. Znałem układ szatni, znałem strukturę drużyny. Tutaj musiałem pójść va bank. Musiałem postawić na niektórych piłkarzy i niektórzy z nich już tych rozgrywek nie kończyli, co świadczy o tym, że nie wykorzystali szansy. Cieszę się natomiast, że mecz z Ruchem pokazał, że w młodych piłkarzach, którzy grali mniej, są spore możliwości.

Źródło artykułu: