- Tak się składa, że w tym roku zdobyliśmy mistrza. Na pewno jest to świetne osiągnięcie. Tak sobie myślę, jak moja przygoda z piłką się toczyła - dwa lata temu jeszcze byłem w pierwszej lidze w Kluczborku. W dwóch sezonach w Ekstraklasie zostałem wicemistrzem i mistrzem Polski. Wydaje mi się, że to marzenie, które w moim życiu się spełniło - mówił po meczu w Krakowie szczęśliwy Waldemar Sobota.
Śląsk po raz drugi w historii wywalczył mistrzostwo Polski. W minioną niedzielę wrocławianie obronili w Krakowie pierwszą pozycję w tabeli, a potem mogli fetować. Co ciekawe, na gorąco z piłkarzami nie rozmawiał Orest Lenczyk, szkoleniowiec drużyny z Wrocławia. - Trener po meczu do nas nie przemawiał. Były śpiewy, cieszyliśmy się wszyscy razem. Myślę, że do tej części głównej dojdzie - wyjaśniał skrzydłowy WKS-u.
W stolicy Małopolski wrocławianie byli wspierani nie tylko przez swoich sympatyków, których na trybunach pojawiło się kilka tysięcy. Dodatkowo zielono-biało-czerwonym kibicowali także fani Białej Gwiazdy. - Widzieliśmy, że na trybunach wszyscy nas wspierali w tym, żebyśmy zdobyli mistrzostwo. Musieliśmy się zmierzyć z Wisłą, która grała do końca i nie odpuszczała. Był to naprawdę bardzo ciężki mecz, ale udało się strzelić i zwyciężyć - zaznaczył Sobota.
Teraz przed Śląskiem eliminacje do Ligi Mistrzów, a więc rozgrywek w których od dawna nie wystąpił żaden polski zespół. - Liga Mistrzów jest kolejnym marzeniem, które może się ziścić. Mocno w to wierzę. W Polsce jest jednak tylu krytyków, którzy nam nie dają w ogóle szans na to, żeby zaistnieć w Lidze Mistrzów, jednak jeżeli ktoś by powiedział, że będziemy mistrzem Polski w tym sezonie, to też by się śmiali, a jesteśmy i wydaje mi się, że zasłużenie - stanowczo podkreślił podstawowy piłkarz WKS-u.
Jeszcze nie tak dawno temu Sobota był w kręgu zainteresowań Franciszka Smudy, selekcjonera reprezentacji Polski w piłce nożnej. W swoim debiucie z orzełkiem na piersi strzelił nawet bramkę. Żaden z piłkarzy mistrzów Polski nie znalazł się jednak nawet w szerokiej kadrze na Euro 2012. - Tak zadecydował trener Smuda. Musimy się z tym pogodzić. Wydaje mi się jednak, że te powołania powinny być ogłoszone po sezonie. Ten tydzień nikogo by nie zbawił i teraz moim zdaniem byłoby to bardziej miarodajne. Każdy w jakiś sposób wierzył w to, że może dostać powołanie jednak jak wiadomo - mieliśmy wzloty i upadki w tej rundzie. Widocznie nikt na to powołanie nie zasłużył. Jak tak trener zadecydował to cóż, nic nie możemy zrobić - podsumował Sobota.