"Jarka przybywa na ratunek" - brzmiały niedawno tytuły prasowe. Młody napastnik ma bowiem zastąpić w składzie Ensara Arifovicia, sprzedanego do Jagiellonii Białystok. Zadanie nie będzie łatwe, bo Bośniak był pewniakiem do gry w ŁKS, doskonale rozumiał się z partnerami z zespołu, a w dodatku bez problemów zyskał sympatię miejscowych kibiców. Jarka zaczyna od zera - w ekipie, która wciąż jest w budowie, a i tak już gra w ekstraklasie. - Chciałbym pomóc drużynie w walce o utrzymanie, bo nie będzie to łatwe. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby dobrze grać i strzelać bramki. Ale jak się stanie, nie mogę powiedzieć. Nie jestem już takim niedoświadczonym zawodnikiem w naszej lidze, niedługo stuknie mi 50 meczów. Wiem, że trzeba uważać na to, co się mówi. Życie mnie nauczyło, iż lepiej mieć buzię zamkniętą, a uszy otwarte - przyznaje 21-latek.
Jeszcze kilka miesięcy temu młody napastnik był w zupełnie innym położeniu. Na boiskach ekstraklasy imponował skutecznością, w jednym ze spotkań zdobył nawet cztery bramki, a kibice i eksperci domagali się dla niego powołania do kadry. Takie co prawda przyszło, ale do młodzieżówki. W seniorach zamiast niego zadebiutował Tomasz Zahorski. Na Leo Beenhakkera spadła natomiast wielka fala krytyki. - W jednym momencie pojawiłem się na ustach wszystkich. Widziałem swoje zdjęcia w każdej gazecie, którą brałem do ręki. I to na pierwszych stronach. Chyba mnie to przerosło - opowiada Jarka, który w rundzie rewanżowej był cieniem samego siebie.
Jedno trafienie wiosną przy dziesięciu z jesieni, robiło wrażenie... Ale tylko negatywne. - Przytrafił mi się wypadek. Niewiele brakowało, a mógłbym zakończyć już grę w piłkę nożną. Na szczęście udało się wyjść z tego cało. Uraz w psychice pozostał, że takie nieszczęście mnie spotkało, a jeszcze większe przeszło tuż obok. Przez pewien czas nie mogłem się otrząsnąć, ciągle to za mną "chodziło", ale już jest w porządku - tłumaczy piłkarz przyczyny słabej formy.
Zdaniem Jarki, otoczka medialna wokół jego osoby też była za duża. Młody chłopak, który strzelał bramki jak na zawołanie, z łatwością przyciągnął do siebie dziennikarzy i fotoreporterów. Przyznaje, że czasem już go to męczyło. - Ale i tak nie potrafię odmawiać. Jeśli ktoś chce ze mną przeprowadzić wywiad, a ja nie mam ochoty, to i tak odbiorę telefon. Mam zawsze jakiś szacunek do dziennikarza. Wiem, że to jest jego chleb i on żyje też z tego, że napisze o mnie artykuł w gazecie - mówi. - Choć może czasem lepiej byłoby, gdybym nie odpowiadał na pytania dziennikarzy. Niejednokrotnie brali mnie "pod nóż" - dodaje.
Ale zawodnik też nie jest do końca bez winy. Gdy miał za sobą znakomitą rundę, w prasie wybuchła wielka afera wokół jego kontraktu. Piłkarz i jego menadżer twierdzili, że w umowie została zapisana kwota odstępnego 250 tysięcy euro. Z kolei działacze klubu byli przekonani, iż takiego punktu w kontrakcie nie ma. - Na ten temat nie chce się wypowiadać. Sąd orzekł taką, a nie inną decyzję. Ja wiem swoje, ale wolę nic nie mówić. Wytłumaczyliśmy sobie już to z prezesem Szusterem. Tyle w temacie - ucina.
Jarka do przeszłości wraca niechętnie. Woli skupić się na teraźniejszości. Obecnie liczy się tylko ŁKS. - Jestem zadowolony z transferu. Podoba mi się zarówno w klubie, jak i samym mieście. Mieszkam blisko ulicy Piotrkowskiej, czasem z kolegami skoczymy na jakąś kolację. Nie wiem jednak, gdzie jeszcze warto się pojawić. Wkrótce popytam i zwiedzę Łódź - mówi. Zapytany o indywidualny cel na obecne rozgrywki, zaczyna się dłużej zastanawiać. - Chciałbym udowodnić, że runda jesienna tamtego sezonu nie była przypadkowa i Dawid Jarka wciąż potrafi strzelać gole - uśmiecha się.
Debiut w zespole Marka Chojnackiego ma już za sobą. 21-latek za spotkanie z Odrą Wodzisław nie zebrał jednak zbyt wielu pochlebnych opinii. - Od Dawida oczekujemy więcej - przyznał szkoleniowiec ŁKS. - Ja też nie jestem zadowolony z tego debiutu. Na treningach prezentowałem się o wiele lepiej. W meczu z Odrą byłem jednak jakby trochę przyćmiony. Nie udało się zdobyć bramki, ale mam nadzieję, iż w kolejnych spotkaniach będzie inaczej - nie ukrywa.
Jarka do Łodzi trafił wraz z Adamem Marciniakiem i Dariuszem Stachowiakiem. Cała trójka, wypożyczona z Górnika Zabrze, ma pomóc ekipie z alei Unii w utrzymaniu. - Myślę, że to się nam uda. Odra, która budowana jest od kilku lat, nie potrafiła sobie z nami poradzić. Co więcej, to my zaprezentowaliśmy się lepiej i gdybyśmy wygrali, nikt nie mógłby mieć pretensji - kończy wychowanek Gwarka Zabrze.