Franciszek Smuda: Grasshoppers to nie "ogórki"

Po wpadce z PGE GKS Bełchatów piłkarze Lecha Poznań mają szansę na rehabilitację. Wystarczy, że w czwartek w dobrym stylu pokonają Grasshoppers Zurych w drugiej rundzie kwalifikacyjnej Pucharu UEFA. Trener Franciszek Smuda ma nadzieję, że jego podopieczni nie popełnią tak prostych błędów jak na inaugurację ligi i wywalczą zaliczkę, która pozwoli ze spokojem podejść do rewanżu.

Apetyty na sukces w Poznaniu w tym sezonie są bardzo duże. Po dobrych występach w sparingach oraz łatwym wyeliminowaniu Chazaru Lenkoran, na kibiców oraz piłkarzy Kolejorza spadł zimny prysznic. Lech przegrał z PGE GKS Bełchatów 2:3, chociaż goście oddali tylko dwa celne strzały. - Człowiek chce jak najszybciej zapomnieć taki mecz, bo tych błędów nie da się wytłumaczyć. Nie wyszło nam to spotkanie, ale miejmy nadzieję, że to będzie dobry omen - mówi Franciszek Smuda, trener poznańskiego klubu. - Staram się przekonać piłkarzy, aby zapomnieli już o tych błędach i do następnego spotkania podeszli bardziej skoncentrowani.

W Poznaniu raczej z optymizmem przyjęto wyniki losowania drugiej rundy kwalifikacyjnej. Grasshoppers Zurych to zespół w zasięgu Kolejorza. Smuda jednak tonuje nastroje. - Wiele osób twierdzi, że wylosowaliśmy słabego przeciwnika, ale niestety tak nie jest. Grasshoppers można porównać do średnich zespołów Bundesligi. To nie są "ogórki". Jest to dobry zespół i nie będzie to dla nas spacerek. To będzie ciężka walka i postaramy się z niej wyjść obronną ręką - twierdzi "Franz".

Szkoleniowiec Kolejorza cieszy się, że faworytem dwumeczu są Szwajcarzy. - Lepiej, że to Grasshoppers uważany jest za faworyta. U piłkarzy też jest takie podejście, bo wtedy jest więcej motywacji - wyjaśnia Smuda.

Jak zagra Lech w czwartkowy wieczór? - Może być jedna zmiana w składzie, w porównaniu do meczu z Bełchatowem. Zagramy w swoim stylu, czyli ofensywnie, aby zdobywać bramki - zakończył trener lechitów.

Komentarze (0)