Pierwsze fragmenty czwartkowej potyczki nie wróżyły nic dobrego. Zespół Żetysu - wbrew oczekiwaniom - nie zamurował własnej bramki i po przejęciu piłki szybko transportował ją na połowę gospodarzy, nierzadko wymieniając składne podania. Poznaniacy też starali się to robić, ale brakowało im spokoju i dokładności.
Zadowalające było tempo. Nie oznacza to jednak, że mecz miał emocjonujący przebieg. Zarówno miejscowi, jak i goście grali bardzo szarpany futbol, niejednokrotnie wywołując gwizdy na trybunach. Brakowało spięć podbramkowych, większość akcji kończyła się na linii pola karnego, a Krzysztof Kotorowski i Vladimir Loginovskiy byli w zasadzie bezrobotni.
W szeregach Kolejorza zupełnie osamotniony z przodu był Bartosz Ślusarski. 31-letni napastnik dostawał mało precyzyjnych podań, dlatego często cofał się po piłkę do środkowej linii.
W całej pierwszej połowie poznaniacy wypracowali zaledwie dwie czyste sytuacje. W 33. minucie Aleksandar Tonev dopadł do bezpańskiej futbolówki w narożniku pola karnego, ale zamiast przymierzyć uderzył na wiwat i fatalnie spudłował. Bułgar nie miał zbyt dobrze nastawionego celownika, bo kilka chwil później zmarnowal jeszcze lepszą szansę. Po dośrodkowaniu Luisa Henriqueza z lewego skrzydła młody pomocnik miał przed sobą tylko golkipera, ale nie trafił w bramkę z 5 metrów.
Schodzących na przerwę lechitów żegnały przeraźliwe gwizdy i trener Mariusz Rumak zareagował zmianą. Od początku drugiej połowy wprowadził na boisko jeszcze jednego napastnika Vojo Ubiparipa, który zastąpił Siergieja Kriwca. Niestety niewiele to dało. Pierwsze minuty po wznowieniu gry to wręcz przewaga Kazachów, którzy kilka razy sprawdzili czujność Kotorowskiego strzałami z dystansu. Zrobili to Sergei Skorykh i dwukrotnie Edin Junuzović. Nie były to jednak groźne próby i golkiper Kolejorza interweniował ze spokojem.
Wreszcie - po kilku minutach słabości - poznaniacy złapali wiatr w żagle i zaczęli spisywać się lepiej. Główka Ślusarskiego i uderzenie z dystansu Mateusza Możdżenia były jeszcze niecelne, ale w 61. minucie trybuny miały już powody do radości. Gergo Lovrencsics kapitalnie oszukał bocznego defensora, wyłożył piłkę na 7. metr do rezerwowego Rafała Murawskiego, a ten przymierzył przy słupku nie do obrony.
Lech objął prowadzenie i zaczął grać lepiej, z polotem. Efektem był drugi gol. Tym razem nowy nabytek klubu ze stolicy Wielkopolski wystąpił w roli strzelca, a asystował mu Ślusarski. Węgier znajdował się w trudnej sytuacji, bo futbolówka nie była dogrywana zbyt precyzyjnie. Wykorzystał jednak totalne gapiostwo obrońcy, wyskoczył zza jego pleców i z bliska trafił do siatki. Skonsternowany Loginovskiy nawet nie interweniował.
Po zadaniu dwóch ciosów Kolejorz nieco spuścił z tonu i to był błąd. Kazachowie ruszyli bowiem do ataku i mieli dwie klarowne sytuacje. Najpierw Kotorowski z kłopotami odbił piłkę po mocnym uderzeniu Marko Djalovicia z ostrego kąta, zaś w 77. minucie koszmarnie chybił niekryty Zoran Kostić. Pomocnik Żetysu miał mnóstwo swobody na 8. metrze, lecz jego strzał szczupakiem był wyraźnie niecelny.
Ostatecznie gospodarze utrzymali wynik 2:0 i na rewanż do Tałdykorganu pojadą z umiarkowanym spokojem. W czwartkowy wieczór spaceru jednak nie było, dlatego podopieczni Mariusza Rumaka muszą mieć się na baczności.
Aleksandar Szadzkij (drugi trener Żetysu): - To było bardzo dobre spotkanie. Gratuluję Lechowi zwycięstwa, ale uważam, że nasza drużyna zagrała niezłe spotkanie.
Mariusz Rumak (trener Lecha): - Tak jak przewidywałem, było to bardzo trudne spotkanie. My jednak jesteśmy jeszcze w okresie przygotowawczym. Dlatego brakowało pewności siebie, determinacji, choć to nie było wynikiem, że zawodnikom nie chciało się. W pierwszej połowie nie mogliśmy złapać rytmu, gubiliśmy wiele piłek. Kazachowie z kolei narzucili niezłe tempo, choć nie stwarzali poważniejszego zagrożenia pod naszą bramką. W drugiej połowie zobaczyliśmy inny zespół, szczególnie po zmianie jaką dał Rafał Murawski. Cieszę się, że nowi zawodnicy tak dobrze wkomponowali się w zespół. Szczególnie Gergo, który swój debiut zapisał bramką i asystą. 2:0 wbrew pozorom to nie jest duża przewaga. Przy stracie bramki w meczu wyjazdowym, wiele rzeczy może się wydarzyć w głowach piłkarzy.
Lech Poznań - Żetysu Tałdykorgan 2:0 (0:0)
1:0 - Murawski 61'
2:0 - Lovrencsics 65'
Składy:
Lech Poznań: Krzysztof Kotorowski - Mateusz Możdżeń, Hubert Wołąkiewicz, Marcin Kamiński, Luis Henriquez, Szymon Drewniak, Łukasz Trałka (54' Rafał Murawski), Gergo Lovrencsics, Siergiej Kriwiec (46' Vojo Ubiparip), Aleksandar Tonev (85' Jacek Kiełb), Bartosz Ślusarski.
Żetysu Tałdykorgan: Vladimir Loginovskiy - Daniyar Mukanov, Milos Mihajlov, Damir Dautov, Marko Djalović, Zoran Kostić, Sinisa Dobrasinović, Sergei Skorykh (81' Olzhas Spanov), Edin Junuzović (70' Alexy Chshyotkin), Serikzhan Muzhikov (70' Aidar Kumisbekov), Danilo Belić.
Żółte kartki: Zoran Kostić, Sinisa Dobrasinović (Żetysu).
Sędzia: Luc Wouters (Belgia).
Widzów: 22 000.
Takim określeniem tylko można nazwać to, co wyprawiali zawodnicy Lecha we wczorajszym meczu. Mnóstwo niedokładnych podań, stanie w miejscu, brak zmienności pozycji. Ślusarski miał w caObecny poziom Lecha pokazuje zmiana Trałki na Murawskiego. Ten wchodząc na boisko miał z 7 ładnych kiwek, z 10-12 odbiorów i tylko jedną stratę. Strzelił też bardzo ładnego gola. Dał ożywienie grze Lecha, która skończyła się dwoma golami w krótkim czasie. A przypomnę, był przecież ... najsłabszym zawodnikiem Polski na EURO. Lech jest w fazie przygotowawczej? A co to znaczy? Dla Lecha sezon się już zaczął i gra od wczoraj o wielką kasę. Jeżeli jest w fazie przygotowawczej to trener dał dupy, że z przygotowaniami nie zdążył. A i pięknie nastawia zawodników "Przy stracie bramki w meczu wyjazdowym, wiele rzeczy może się wydarzyć w głowach piłkarzy". Typowe, amatorskie podejście do piłki. Zawodnicy mają mecz z Kazachami wygrać bo są lepsi. Po prostu! A jeżeli się coś takiego w głowach stanie, że będą się stresować, winę za to poniesie trener. Czytaj całość