PZPN odwołał mecz Polonii Bytom! Co to oznacza?

Polonia Bytom nie zagra w najbliższą niedzielę z Ruchem Zdzieszowice. Mecz ten odwołał PZPN, ale nikogo przy Olimpijskiej werdykt ten nie martwi. Wręcz przeciwnie, wszyscy wiedzą co za sobą niesie.

Polonia Bytom przez cały okres przygotowawczy przygotowywała się do występu w II lidze zachodniej. Niedzielnym meczem z Ruchem Zdzieszowice niebiesko-czerwoni mieli zainaugurować batalię o powrót na zaplecze T-Mobile Ekstraklasy. Umożliwiło im to pismo z Wydziału Gier PZPN, które niedzielne spotkanie odwołało.

Werdykt piłkarskiej centrali nikogo w klubie nie zdziwił, ani nie zmartwił. Wszyscy mają bowiem świadomość, że kolejny sygnał, jaki do klubu z Olimpijskiej wpłynie będzie wyrokował, że Polonia zagra w przyszłym sezonie w I lidze. Decyzja ta będzie pokłosiem wycofania się z rozgrywek Ruchu Radzionków, odwiecznego rywala bytomian zza miedzy.

- Trochę szkoda, że wracamy do ligi w takich kulisach, wobec upadku Cidrów. Jestem zdania, że śląskie kluby powinny trzymać się razem i chociaż nasi fani z kibicami Ruchu nie żyją najlepiej, to nigdy nie życzyłem temu klubowi takiego losu. Ciężko przyjmuje się takie wiadomości, bo upadł klub z tradycjami. Ja sam w Radzionkowie grałem i nie przyjąłem wiadomości o wycofaniu się klubu z ligi z wielką radością. Z drugiej strony to szansa dla Polonii, którą musimy wykorzystać - mówi Mateusz Mika, kapitan bytomskiej drużyny.

Golkiper Polonii nie ukrywa, że sytuacja, w której klub się znalazł nie jest dla zawodników komfortowa. - Znajdujemy się bardzo trudnym położeniu. My w dalszym ciągu do końca nie wiemy, w której lidze będziemy grali. Mam nadzieję, że nasza przyszłość wyjaśni się szybko, bo to zawsze głowach będzie siedzieć. Póki co skupiamy się na budowie nowego zespołu, bo okres przygotowawczy rozpoczynaliśmy praktycznie od zera - przyznaje 24-latek.

W rundzie wiosennej minionego sezonu, którą niebiesko-czerwoni zakończyli spadkiem do II ligi w Bytomiu występowali tacy piłkarze jak Hermes Neves Soares, Daniel Mąka czy Przemysław Trytko. Dziś muszą zastąpić ich wychowankowie. - Jeśli przyjdzie nam grać w I lidze, to mam prawo być pełen obaw o to, co uda nam się pokazać. Budowaliśmy drużynę na II ligę i tak naprawdę nie wiemy, jak ten zespół się spisze. Wierzę w tych chłopaków, którzy doszli do kadry pierwszego zespołu. Są to wychowankowie, bytomianie, którzy mają Polonię w sercu. Ambicji na pewno im nie zabraknie, a będą mogli przy tym pokazać się na szczeblu centralnym, co otwiera przed nimi szanse do kariery - zauważa Mika.

W minionym sezonie charakterny bramkarz pełnił rolę zmiennika Marcina Cabaja, ale w ostatniej kolejce w meczu z KS Polkowice (2:0) było mu dane zadebiutować w barwach Polonii na pierwszoligowym froncie. W przyszłych rozgrywkach będzie nosił kapitańską opaskę.

- Nie oznacza to wcale, że czuję się pewniakiem do gry. O tym, kto stanie w bramce zadecyduje trener Pierścionek i ja jestem pełen pokory. Miałem zaszczyt wystąpić w bramce w meczu Pucharu Polski, ale nie oznacza to, że w lidze będę pewniakiem. W życiu nie brakuje niespodzianek. Bardzo bym chciał być numerem 1., ale zawsze mogę złapać kontuzję, albo wyeliminować z gry mogą mnie kartki. Każdy z bramkarzy ma szanse na regularne występy, dlatego podchodzę do tego bez emocji i skupiam się na treningach - wyjaśnia wychowanek klubu z Olimpijskiej.

W środę Polonia zmierzyła się w meczu Pucharu Polski z beniaminkiem zaplecza T-Mobile Ekstraklasy, Okocimskim Brzesko. Bytomianie odpadli jednak z rywalizacji po rzutach karnych. - Czujemy po tym meczu duży niedosyt. Byliśmy zespołem lepszym, który stworzył sobie zdecydowanie więcej sytuacji bramkowych. W doliczonym czasie gry zdobyliśmy nawet bramkę, ale sędzia jej nie uznał dopatrując się spalonego. To krzywdząca dla nas decyzja, bo nawet kibice z Brzeska przyznawali, że ofsajdu w tej sytuacji nie było i sędzia im pomógł. Dla nas to przykre tym bardziej, że straciliśmy szanse na kolejne święto w Bytomiu, czyli mecz z Legią Warszawa - bezradnie rozkłada ręce Mika.

Komentarze (0)