Duży spokój w szeregach Zawiszy

Piłkarze z Bydgoszczy podobnie, jak ich trener, dalecy są od obrastania w piórka po efektownym zwycięstwie nad Sandecją. Zdają sobie sprawę z czekających ich trudów ligowych oraz Pucharu Polski.

Rozgromienie przeciwnika na starcie pierwszoligowych rozgrywek, nie wywołało eksplozji radości u Jurija Szatałowa. Szkoleniowiec po meczu był bardzo spokojny, właściwie ciężko było dopatrzeć się u niego oznak zadowolenia po zmiażdżeniu przeciwnika. - Każdy trener, będąc w mojej sytuacji, cieszyłby się z wygranej na dobry początek sezonu. Dodatkowo radości dodają rozmiary tego zwycięstwa, bo przecież niecodziennie osiąga się w piłce takie rezultaty. Pięć do zera, to wynik naprawdę godny pochwały. Dobrym prognostykiem na przyszłość jest, że piłkarze po męczącej podróży osiągnęli bardzo wysoki stopień mobilizacji i przystąpili do meczu mocno skoncentrowani. To się opłaciło, ponieważ teraz mamy powody do radości - przedstawił swoje zdanie trener Zawiszy Bydgoszcz.

Daleki od hurraoptymizmu był również Łukasz Skrzyński, który panował nad emocjami, ale uśmiech nie znikał mu z twarzy. - Rozpoczęliśmy bardzo dobrze, chyba nie mogło być lepiej i dobrze byłoby utrzymać tę dyspozycję. Teraz w następnym meczu trzeba udowodnić, że to nie był przypadek. Postawiono przed nami wysokie wymagania, my również oczekujemy sporo od siebie i staramy się trzymać fason - wyjaśnił były gracz m.in. Polonii Warszawa i Wisły Kraków, po czym przedstawił plan na najbliższe tygodnie. - Przed nami jeszcze wiele trudnych spotkań, jedno tak naprawdę o niczym nie przesądza. Gramy w Pucharze Polski i traktujemy te zmagania poważnie, są tez ambitne cele postawione na ligę, to będą trudne wyzwania. Dziś pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną, nasza gra w piłkę zaczyna się nieźle układać i przede wszystkim sprawiać nam dużą radość na boisku. Wtedy lepiej się gra, dobrze o tym wiemy, także dbamy o koleżeńską atmosferę i wzajemnie sobie pomagamy w trudnych sytuacjach podczas meczu - zapewnił 34-letni piłkarz urodzony w Skawinie.

Mniej rozmowny, aczkolwiek ogromnie zadowolony był po spotkaniu bohater tego pojedynku Daniel Mąka. - Nie można chyba wymarzyć sobie lepszego debiutu, ale to przede wszystkim zasługa naszego zespołu. To koledzy z drużyny wypracowali mi klarowne sytuacje do zdobycia bramek, ja starałem się odwdzięczyć asystami. Wszyscy mówią o nas, jako o murowanym faworycie, a czasem ciężko jest to udowodnić. Przyjechaliśmy po trzy punkty i tyle wywozimy, więc cel został zrealizowany. Zwycięstwo na pewno nas podbuduje, ale skupiamy już się na następnym meczu, nie można za długo celebrować sukcesu - skromnie przyznał zawodnik.

Komentarze (0)