Wojciech Kędziora: To napawa optymizmem

Piast pokonał na własnym stadionie w 1/16 finału PP Widzew Łódź 1:0. Wynik mógł być wyższy, ale w kluczowych momentach gospodarzom czegoś zabrakło. Jednak mecz mogą i tak zapisać na spory plus.

Piłkarze Piasta Gliwice stworzyli sobie już w pierwszej połowie meczu z łodzianami kilka dobrych okazji do zdobycia gola. Jednak dopiero po przerwie Ruben Jurado zdołał zmusić do kapitulacji Macieja Mielcarza- Musieliśmy dość długo czekać na tę bramkę, ale najważniejszy jest wynik. Wygraliśmy i jesteśmy w następnej rundzie - powiedział po meczu Wojciech Kędziora.

Policja nie wydała zgody na organizację imprezy masowej i gliwiczanie występowali z Widzewem Łódź przy garstce kibiców. Jak piłkarzom grało się, gdy trybuny świeciły pustkami? - Niezbyt ciekawie. Kibice przyzwyczaili nas tutaj do super atmosfery, zawsze było ich bardzo dużo. Z Widzewem wszyscy starali się jak mogli, ale myślę, że w lidze doping będzie już na maksa - wyraził nadzieję "Kędi".

Potyczka z łodzianami była dla Piasta przetarciem przed rozgrywkami ekstraklasy, które startują już w najbliższy weekend. Podopieczni Marcina Brosza starali się jednak przede wszystkim skupić na pojedynku pucharowym. - Na pewno gdzieś tam w głowie siedzi, że ten mecz jest blisko i ta liga nadchodzi wielkimi krokami. Jednak w tym wypadku najważniejszy był puchar i na nim się skupiliśmy - zaznaczył napastnik.

Sezon ligowy za pasem, a i forma prezentowana przez beniaminka ekstraklasy może napawać optymizmem. Piastunki pokazały, że są w dobrej dyspozycji przed spotkaniem z Górnikiem Zabrze. - Myślę, że z Widzewem pokazaliśmy kilka dobrych i składnych akcji, co napawa optymizmem - stwierdził snajper. - Mam jednak nadzieję, że błędy, które się pojawiają, wyeliminujemy do meczu z Górnikiem i będzie dobry wynik - dodał.

Niekwestionowane miejsce w ataku niebiesko-czerwonych ma właśnie Kędziora. Król strzelców pierwszej ligi z poprzedniego sezonu stanowi dużą siłę ofensywną niebiesko-czerwonych. W sobotę bramki jednak nie zdobył, choć miał ku temu swoje okazje. - Spokojnie, bo jak wiadomo, nie można wykorzystywać wszystkich sytuacji. Oczywiście, że chciałoby się strzelać co mecz, ale najważniejsza jest drużyna. Udało nam się wygrać i awansowaliśmy dalej - skomentował 31-letni piłkarz.

Gliwiczanie wygrali tylko 1:0, więc jedna przypadkowa akcja podopiecznych Radosława Mroczkowskiego mogła doprowadzić do wyrównania i dogrywki, a nawet rzutów karnych. Do tego jednak nie doszło. - Gra się do dziewięćdziesiątej minuty i trzeba do końca wierzyć, że się uda. My wierzyliśmy i wygraliśmy to spotkanie, ale gdyby doszło do dogrywki czy karnych, to gralibyśmy dalej i staralibyśmy się wygrać - zakończył Wojciech Kędziora.

Źródło artykułu: