Błyskawiczny gol nie dał Podbeskidziu nawet punktu

Fabian Pawela w przerwie letniej trafił do Podbeskidzia z Czarnych Żagań. Swojego debiutu - mimo że strzelił bramkę - nie będzie wspominał miło, bo doznał kontuzji, a jego zespół przegrał 1:2.

Nim się ledwo mecz rozpoczął, zasiadający na stadionie w Białymstoku i przed telewizorami kibice przecierali oczy ze zdumienia, gdyż już w 20. sekundzie Podbeskidzie objęło prowadzenie. Robert Demjan przedarł się prawym skrzydłem, a następnie płasko podał do Fabiana Paweli, który bez problemu pokonał Łukasza Skowrona. W 43. minucie 26-letni napastnik musiał jednak opuścić boisko.

- Najlepszy debiut jest w meczu wygranym, a nie przegranym. Cieszę się ze zdobytej bramki, lecz martwi mnie uraz, którego się nabawiłem, oraz fakt, że do Bielska-Białej wracamy bez punktów. Przy naszej bramce piłka wędrowała jak po sznurku. Wymarzona akcja, a mi zostało tylko strzelić gola. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek w debiucie zdobył tak szybko bramkę, a tym bardziej przy pierwszym kontakcie z piłką - powiedział Pawela.

Niepocieszony po meczu był również obrońca Podbeskidzia, Marek Sokołowski. - Popełniliśmy błąd w kryciu, co doprowadziło do straty bramki na 1:1. Remis by nas jednak satysfakcjonował, ale skoro popełnia się proste błędy, nie można liczyć nawet na punkt. Ktoś miał kryć przedpole, nie zrobił tego, a rywal strzelił idealnie przy słupku i sprawił, że przegraliśmy. Na odrobienie strat zostało zbyt mało czasu - ocenił Sokołowski.

Komentarze (0)