Araszkiewicz: Trzeba znaleźć czarownicę

Druga porażka na własnym stadionie z rzędu, na pewno nie była łatwa do wytłumaczenia przez trenera. Jarosław Araszkiewicz zmierzył się z tym problemem, doszukując się przyczyn takiej sytuacji.

Po zakończeniu spotkania, sądecki trener próbował wytłumaczyć powody drugiej w tym sezonie porażki na własnym stadionie. - Cóż mogę powiedzieć po takim meczu. Zdobyliśmy trzy punkty w Niecieczy, przez co chyba za bardzo uwierzyliśmy w swoje możliwości. Wydawało się, że jesteśmy lepsi niż faktycznie się prezentujemy. W pojedynku z Flotą zabrakło nam konsekwencji, ale z racji składu jaki mamy, ciężko odwrócić obraz wydarzeń dobrą zmianą. Mamy wąska kadrę, brakuje ludzi do grania. Jest przysłowie mówiące, że tak krawiec kraje jak mu materiału staje i u nas taka sytuacja ma miejsce. Po prostu nie mam odpowiednich zmienników - wyjaśnił zmartwiony szkoleniowiec gospodarzy.

Niespełna dziesięć minut przed końcem meczu, na murawie w sądeckich szeregach pojawił się debiutant. Dziewiętnastoletni zawodnik doczekał się występu po kilku tygodniach treningów z pierwszą drużyną. - Mateusz Młynarczyk dzisiaj wybiegł na murawę, więc należy się cieszyć z debiutu kolejnego sądeczanina w spotkaniu ligowym. Trzeba będzie z tych naszych młodych zawodników korzystać, bo taką mam kadrę i musimy sobie radzić. Daleki jestem od tego, aby w dziwny sposób szukać usprawiedliwienia. Flota nie była od nas dużo lepsza, na pewno jednak skuteczniejsza. Wydaje mi się, ze remis byłby w tym pojedynku wynikiem sprawiedliwym. To my mieliśmy przewagę optyczną, a przeciwnik bardzo mądrze się bronił - argumentował Jarosław Araszkiewicz.

Dotychczasowe trzy kolejki, to dwie porażki u siebie i jedno zwycięstwo na wyjeździe. Trener nowosądeczan odniósł się do tej tendencji. - Jakoś tak wyszło, nasza dyspozycja wygląda znacznie lepiej na wyjazdach. Nie wiem dlaczego tak akurat jest, ale na pewno nie ma to związku z naszymi kibicami. Oni akurat są wspaniali, bardzo mocno wpierają chłopaków na boisku i naprawdę życzę każdemu klubowi tak oddanej publiczności na trybunach - zachwalał były reprezentant Polski.

Opiekun sądeckich piłkarzy dla słabych występów swojej drużyny szukał odpowiedzi w zjawiskach paranormalnych. Pół żartem, pół serio przeanalizował dotychczasowe porażki. - Mówiąc żartobliwie, to może trzeba znaleźć czarownice i spalić ją na stosie. Istnieją w naszym narodzie różne zabobony, mądrości ludowe, więc może tak należy tłumaczyć te niepowodzenia. Nie wiem czy to fatum, ale z Zawiszą straciliśmy bramkę po stałym fragmencie w 43 minucie, a z Flotą było praktycznie tak samo. Taki gol do szatni w dwóch meczach u siebie pod rząd, właściwie załatwił nam porażkę. Wracając do klątwy, przed trzema spotkaniami była minuta ciszy i kończyły się one naszą przegraną. Oczywiście szacunek dla tych wydarzeń i hołdu, ale ja już sam nie wiem gdzie leży problem - powiedział.

Jest pomysł, są również chęci, a czas pokaże jakie będą efekty. - Kubeł zimnej wody to był na pewno, może tak musiało się stać, aby poprawa była możliwa. Trzeba teraz pojechać na Polonię do Bytomia i spróbować tam ugrać jakieś punkty. Musimy usiąść i po męsku porozmawiać o błędach. Nie ma już głaskania. Ławka jest krótka, więc musimy wycisnąć absolutne maksimum z tego składu - z umiarkowanym optymizmem zakończył trener.

Źródło artykułu: