Wojciech Kędziora: Musimy czekać teraz przez pół roku, żeby się odegrać

Obrońcy Górnika bardzo dobrze pilnowali najlepszego strzelca Piasta z poprzedniego sezonu - Wojciecha Kędziora, który nie miał swoich okazji. Dlatego trener wpuścił na boisko za niego Adriana Sikorę.

Sebastian Kordek
Sebastian Kordek

Na inaugurację rozgrywek ekstraklasy w Gliwicach Piast przegrał z Górnikiem Zabrze 1:2. Dlatego też zawodnicy beniaminka nie będą mile wspominali pierwszego meczu po powrocie na salony. - Niestety przegraliśmy i jest nam przykro. Co mogę więcej powiedzieć... Musimy się zrehabilitować w następnym meczu, innej możliwości nie widzę - powiedział po porażce z Górnikiem Wojciech Kędziora, napastnik Piasta. - Taki jest sport. Musiał ten zimny prysznic spaść i chyba to się stało. Fajnie wszystko wyglądało w okresie przygotowawczym, ale teraz ulegliśmy rywalowi - dodał.

Gliwiczanie przegrali pierwszy mecz i w dodatku styl, w jakim to zrobili był diametralnie inny od tego, który prezentowali na zapleczu ekstraklasy. W piątek niebiesko-czerwoni nie zagrali wielkiego spotkania. - Na analizę przyjdzie jeszcze czas. W tej chwili przykre jest to, że przegraliśmy derbowe spotkanie i musimy czekać teraz pół roku, żeby się odegrać - skomentował "Kędi".

Przyczyn porażki zawsze jest sporo. Słabsza dyspozycja dnia, błędy indywidualne czy źle przeprowadzone zmiany. Jak było w przypadku przegranej podopiecznych Marcin Brosza? - Nie wiem. Może brakowało nam drugiej bramki? Ciężko cokolwiek na gorąco ocenić - stwierdził snajper.

Wiele kontrowersji wzbudziła czerwona kartka dla Mateusza Matrasa. Większość obserwatorów twierdzi, że ta kara była na wyrost i gliwiczanie zostali skrzywdzeni. - Nie wiem jak to dokładnie było. Stałem na tyle blisko i wydawało mi się, że Mateusz cofnął nogi. Interpretacja sędziego była jednak inna i pokazał mu czerwoną kartkę, mimo, że poszli z graczem Górnika we dwóch na tę piłkę - wzdychał były zawodnik Zagłębia Lubin.

Istotnym faktem jest to, że od momentu gry w dziesięciu, gospodarze "siedli" i zespół prowadzony Adama Nawałkę strzelił dwie bramki, wyszedł dzięki temu na prowadzenie, a ostatecznie wywiózł z Okrzei komplet punktów. - Niestety od tamtego momentu gra nam nie szła i skończyło się tak, a nie inaczej. Ciężko nam było cokolwiek stworzyć i zagrozić Górnikowi - zakończył Wojciech Kędziora.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×