Trzy mecze i trzy porażki - to bilans dotychczasowych potyczek Polonia Bytom na boiskach I liga. W środę, w zaległym meczu 1. kolejki niebiesko-czerwoni wysoko ulegli Termalice Bruk-Bet Nieciecza (0:3). - Wygrała ten mecz drużyna zdecydowanie lepsza, o bardzo dużej kulturze gry. Nasz młody zespół nie był w stanie tak grającemu przeciwnikowi urwać punktów, nawet grając dwunastu na jedenastu - ocenia Piotr Pierścionek, trener bytomskiej drużyny.
Mimo drugiej porażki z rzędu na własnym boisku po raz kolejny Polonia mogła liczyć na wsparcie kibiców, którzy najpierw dopingowali bytomian w trakcie meczu, a po końcowym gwizdku sędziego piłkarze śląskiej drużyny zamiast spodziewanych gwizdów usłyszeli z trybun brawa i podziękowania za walkę.
- Po raz kolejny dostaliśmy wielkie wsparcie ze strony kibiców i to jest wspaniałe. W naszej sytuacji kadrowej nie mogliśmy sobie pozwolić na zmiany. Przy maratonie, z jakim mamy do czynienia naprawdę trudno nam się regenerować i wtedy do walki nieść muszą nas fani. Oni są zawsze naszym dwunastym zawodnikiem - kiwa głową z uznaniem szkoleniowiec drużyny z Olimpijskiej.
Polonia jest czerwoną latarnią tabeli zaplecza T-Mobile Ekstraklasy. Trener bytomian nie ma jednak pretensji do swoich zawodników o słabe wyniki. - W każdym meczu ta drużyna daje z siebie maksimum sił i możliwości. Absolutnie nie mogę zarzucić mojemu zespołowi, że zabrakło mu ambicji. Tym chłopcom zabrakło po prostu zdrowia, bo dwa ostatnie mecze graliśmy z naprawdę silnymi zespołami i byliśmy zmuszeni do biegania za piłką tracąc przy tym mnóstwo sił - przekonuje opiekun niebiesko-czerwonych.
Co gorsza, coraz bardziej dramatyczna jest sytuacja kadrowa bytomskiej drużyny. W meczu z Termaliką Pierścionek miał do dyspozycji raptem piętnastu zawodników, z czego aż siedmiu do niedawna grało w drużynie rezerw i Śląskiej Lidze Juniorów Starszych. W meczu z zespołem z Niecieczy z gry wypadł kolejny kluczowy gracz Polonii, James Sinclair. Jeszcze bardziej ogranicza to pole manewru sztabu szkoleniowego przy zestawieniu linii defensywnej Polonii. - Przy naszej sytuacji kadrowej, ten uraz, to kolejny bardzo duży cios. Nie mamy kim go zastąpić, a pole manewru jest naprawdę niewielkie - bezradnie rozkłada ręce coach bytomian.
W opinii szkoleniowca Polonii o wyniku meczu przesądziła bramka stracona tuż przed gwizdkiem na przerwę. O tę sytuację Pierścionek miał do swojego zespołu poważne zastrzeżenia. - Nie chcę mojej drużyny usprawiedliwiać, ale straciliśmy w końcówce pierwszej połowy bramkę, która załatwiła nam mecz i opuściła głowy. Absolutnie mogliśmy tej sytuacji uniknąć, a tak to ona zabiła ducha tej drużyny i wiarę w sukces - puentuje trener śląskiego pierwszoligowca.