Nadzwyczajny charakter spotkania spowodowany był ostatnimi wydarzeniami na meczach Lecha. Podczas starcia poznaniaków z Ruchem Chorzów odpalone zostały petardy hukowe, ale nikomu nic się nie stało.
Piotr Florek przyznał, że jeśli sytuacja na stadionie się nie zmieni, będzie wnioskował o zamknięcie obiektu. - Odpalanie petard i rac może skutkować wydaniem decyzji o czasowym zamknięciu trybuny lub nawet stadionu - stwierdził. Wojewodzie nie spodobało się również, iż kibice często blokują schody, uniemożliwiając drożność dróg ewakuacyjnych.
Co ciekawe, na spotkaniu zabrakło kibiców Kolejorza. Zaproszeni zostali włodarze miast, funkcjonariusze policji, firm ochroniarskich, klubów oraz wielkopolskich związków sportowych. - Przypominam panu Wojewodzie, że już raz zamknął stadion bo uznał go za niebezpieczny, ale z uśmiechem godnym największego faryzeusza bawił się tydzień później podczas meczu Lech - Borussia - kwituje ostro rzecznik stowarzyszenia Wiara Lecha Marcin Kawka na forum poznańskich kibiców.
Przypomnijmy, że to druga groźba zamknięcia stadionu w ostatnich dniach. Wcześniej ostrzeżenie od policji otrzymali fani stołecznej Legii.