Każdy popełnia błędy i każdy naprawia błędy kolegów - rozmowa z Ensarem Arifoviciem, napastnikiem Jagiellonii Białystok

Ensar Arifović został sprowadzony w przerwie między rozgrywkami z Łódzkiego Klubu Sportowego. Bośniak w ubiegłym sezonie w 27 meczach ligowych zdobył 6 bramek dla łodzian. Obecnie napastnik reprezentuje barwy Jagiellonii Białystok i po dwóch kolejkach jak na razie ma zerowy dorobek bramkowy.

Tomasz Kozioł: Nie udała się wam inauguracja w Białymstoku...

Ensar Arifović: Na pewno zagraliśmy lepsze spotkanie niż z Arką, ale niestety - dwa stałe fragmenty gry i dostajemy dwie bramki.

Macie pretensje do sędziego?

- Na pewno mamy pretensje do sędziego. On wszystko robił, aby Lech wygrał. Pierwszą bramkę poznaniacy zdobyli po zagraniu ręką Arboledy, a na dodatek dwa razy więcej faulowali, a zobaczyli tylko jedną żółtą kartkę. Największe pretensje mamy jednak do siebie.

W spotkaniach z Arką oraz Lechem nie stworzyliście praktycznie żadnych czystych sytuacji strzeleckich...

- W ostatnim spotkaniu z Lechem mieliśmy kilka m. in. tą, gdy po moim strzale głową wybił piłkę obrońca gości. Stano też miał dogodną. Sytuacje na pewno były. W ostatniej kolejce dostaliśmy dobrą lekcję i musimy się czegoś nauczyć.

Chyba to dobra wiadomość, że następnym przeciwnikiem będzie słabo spisująca się w tym sezonie Legia?

- Myślę, że to nie ma znaczenia. Musimy patrzeć na siebie. Nie ważne, czy będziemy grać z Odrą, czy z Legią - musimy zdobyć jakieś punkty.

Jak to zrobić?

- Nie wiem. Pracujemy teraz wszyscy ciężko na treningach, ale niestety gra nie układa nam się najlepiej, chociaż w meczu z Lechem nie wyglądała ona aż tak źle. Na początku spotkania mieliśmy przewagę, ale niestety nie udało nam się zdobyć punktów.

To może problem tkwi w tym, że czujecie się nadal niezgrani?

- Nie, nie. Brakuje nam trochę szczęścia. Może gdyby padła dla nas jakaś przypadkowa bramka, to mecz potoczyłby się zupełnie inaczej. Gdybyśmy wtedy prowadzili, może gralibyśmy inaczej, swobodniej, odważniej.

A może problem tkwi gdzie indziej. Nie masz pretensji do linii pomocy, że koledzy z tej formacji nie stwarzają ci w zasadzie sytuacji strzeleckich?

- Jesteśmy jedną drużyna i nie możemy mieć do siebie pretensji. Każdy popełnia błędy i każdy naprawia błędy kolegów.

Jakbyś ocenił współpracę z debiutantem - Michałem Fidziukiewiczem podczas ostatniego spotkania?

- Myślę, że był to solidny debiut, nic specjalnego, ale źle też nie zagrał. Spotkanie z Lechem było dla niego pierwszym występem przed tak liczną publicznością, więc na pewno miał ciężkie zadanie.

Komentarze (0)