Sobota motorem napędowym Śląska? (wideo)

Waldemar Sobota ostatnio znajduje się w bardzo dobrej formie. Nie tylko trafił do reprezentacji Polski, ale w końcu i w Śląsku Wrocław pokazuje, że może być piłkarzem, który będzie decydował o wyniku.

Waldemar Sobota już w pierwszym meczu po przyjściu do Śląska Wrocław został okrzyknięty nową gwiazdą T-Mobile Ekstraklasy. Filigranowy pomocnik potrafi świetnie dryblować, lecz gorzej już było jednak z wykańczaniem akcji. Były zawodnik MKS-u Kluczbork potrafi także dobrze uderzyć z dystansu. Kolejne miesiące mijały, a talent tego piłkarza nie rozwijał się tak, jak wszyscy oczekiwali.

W ostatnich tygodniach skrzydłowy znów zaczął się prezentować tak, jak wszyscy od niego oczekują. Po tym, jak Waldemar Fornalik objął reprezentację Polski, powołał tego piłkarza Śląska na zgrupowanie przed pierwszym meczem. Z Estonią Sobota jeszcze nie zagrał, ale otrzymał kolejną nominację na potyczki w eliminacjach do mistrzostw świata. Przeciwko Czarnogórze na boisku się nie pojawił, ale już z Mołdawią na Stadionie Miejskim we Wrocławiu wszedł na boisko w drugiej połowie i pokazał się z bardzo dobrej strony. - Wszyscy gdzieś narzekają, że pojawiają się te same nazwiska, ale trener Fornalik pokazuje, że są w kadrze nowe twarze. Waldek Sobota miał super wejście. Na pewno miało znaczenie to, że grał u siebie, na stadionie Śląska. Bardzo dobrze się czuł. Może być z siebie zadowolony - komentował po meczu Adrian Mierzejewski.

Po zgrupowaniu kadry Sobota wrócił do swojego klubu, gdzie... zastał nowego trenera. Oresta Lenczyka zastąpił bowiem Stanislav Levy. Czech - mimo że Sobotę oglądał tylko z trybun podczas potyczki z Mołdawią - w ciemno zadeklarował, że może on liczyć na miejsce w składzie w starciu z Podbeskidziem Bielsko-Biała. - Byłem na meczu z Mołdawią, oglądałem to spotkanie. Myślę, że Waldek Sobota wniósł szybkość, dynamikę w poczynania zespołu i ożywił grę. Jest przygotowany do meczu z Podbeskidziem - wyjaśnił Levy portalowi SportoweFakty.pl.

Ofensywnie usposobiony pomocnik, mogący także występować jako napastnik, swojego nowego trenera nie zawiódł i przeciwko Góralom popisał się świetną akcją. Po minięciu pięciu zawodników gospodarzy Sobota strzelił "fałszem" w kierunku bramki, a chwilę później mógł cieszyć się z gola. - Dobrze się rozpoczęło, ale szkoda, że podobnie się nie skończyło. Można powiedzieć, że w końcowym rozrachunku straciliśmy dwa punkty ponieważ grając w przewadze dwóch zawodników spokojnie mogliśmy się pokusić o zwycięstwo. Trener uczulał nas przed meczem, że Podbeskidzie w pierwszych minutach stara się "siadać" na przeciwniku i pokazać kto rządzi w Bielsku. Tym razem było odwrotnie i to my dyktowaliśmy od początku warunki. Wydaje mi się, że ta pierwsza połowa w naszym wykonaniu była lepsza, a w drugiej tak jak mówiłem - z przewagą dwóch zawodników powinniśmy trochę mądrzej, cierpliwiej grac i dłużej utrzymywać się przy piłce - skomentował po piątkowym spotkaniu sam główny zainteresowany.

[videa=bQ6zj3NUHq2GsDd6]

Wrocławianie prowadzenie bowiem objęli już na początku spotkania. W drugiej połowie Śląsk stracił jednak gola, a potem grając w przewadze dwóch zawodników nie zdołał zdobyć zwycięskiego trafienia. Całkiem niedawno Śląsk też grał w przewadze dwóch piłkarzy, ale Koronę Kielce zdołał pokonać. - Z Koroną Kielce do przerwy prowadziliśmy 2:0, a więc to był trochę inny mecz. Wtedy mieliśmy może w podświadomości to, że niebawem czeka nas spotkanie z Hannoverem 96 na wyjeździe. Wydaje mi się, że wtedy graliśmy mądrze w drugiej połowie. Wiadomo - każdy kibic chciałby żebyśmy wygrali jak najwyżej. Tutaj w Bielsku już niekoniecznie zaprezentowaliśmy się tak mądrze, bo trochę chaosu się wkradło - skomentował filigranowy pomocnik WKS-u.

Sam Waldemar Sobota przyznaje, że ostatnio nabrał pewności siebie. Dużo miały mu dać powołania otrzymane od Waldemara Fornalika. - Na pewno nabrałem trochę pewności siebie. Gdy dostanie się szansę w reprezentacji, to do klubu przyjeżdża się z większą pewnością. Mam nadzieję, że ta moja forma pójdzie w dobrym kierunku - wyjaśnia. Sam zdaje sobie jednak sprawę, że nie może teraz osiąść na laurach, bo powołanie na mecz z Anglią samo nie przyjdzie. - Myślę, że każdy zawodnik będący na tym ostatnim zgrupowaniu wie o tym, że aby dostać kolejną nominację, trzeba dobrze grać w klubie i umiejętnie przepracować czas do kolejnego zgrupowania. My wiemy, że musimy ostro pracować, a co za tym idzie - daj Boże, żeby trener Fornalik dał jeszcze szansę - podsumował piłkarz mistrzów Polski.

Na razie z Waldemara Soboty gwiazdy nie ma co jeszcze robić, bo wiele pracy przed nim. Jeżeli jednak podtrzyma swoją dobrą dyspozycję, może być wyróżniającym się piłkarzem w T-Mobile Ekstraklasie.

Komentarze (0)