Marcin Żewłakow po ubiegłorocznym sezonie przeniósł się z GKS-u Bełchatów do Korony Kielce, gdzie miał być pierwszym strzelcem zespołu. Doświadczony napastnik czekał jednak do piątej kolejki na zdobycie debiutanckiego gola w nowym zespole. Piłkarz bardziej uradowany był jednak ze zdobyczy punktowej swojej drużyny, która pokonała Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:1 i tym samym odniosła pierwsze zwycięstwo w sezonie.
- To był mój debiut jeśli chodzi o bramkę, ale bardziej cieszę się z wygranego meczu. Strzelenie bramki zawsze lepiej smakuje w takiej sytuacji, szczególnie przed własną publicznością. Oby tak dalej. Mam nadzieję, że ten pozytywny akcent pomoże mi dawać jeszcze więcej od siebie dla Korony, aby te wyniki przypominały te, na które czekają kibice. Emocji nie brakowało, tym bardziej że na zwycięstwo czekaliśmy od pierwszej kolejki -
stwierdził napastnik Korony Kielce, któremu po zejściu z boiska pogratulował strzelenia bramki trener Leszek Ojrzyński.
Piłkarzom Korony zwycięstwo nie przyszło jednak łatwo, choć prowadzili już 2:0. Bramka kontaktowa Podbeskidzia wprowadziła sporo nerwowości na boisku i do ostatnich sekund kielczanie walczyli o utrzymanie rezultatu. - Najważniejszym było złapać trzy punkty i chwilę oddechu. Chcieliśmy powiększyć tę dozę zaufania do samych siebie. Wydaje mi się, że przy stanie 2:0 właśnie tego brakło. Ten stan rzeczy trzeba było przekuć jeszcze bardziej pozytywnie. Przy prowadzeniu dwoma bramkami przed własną publicznością w tamtym sezonie Korona robiła spektakl. Nam jednak to trochę się skomplikowało, ale najważniejsze jest zwycięstwo - przyznał Żewłakow na łamach oficjalnej strony klubu.