Jednostronne widowisko - relacja z meczu Arka Gdynia - Sandecja Nowy Sącz

Po bardzo jednostronnym widowisku, Arka pewnie wygrała z Sandecją po golach: Da Silvy, Tomasika i Szwocha. Dominacja gospodarzy nie podlegała dyskusji. Sam Brazylijczyk mógł zdobyć hat-tricka.

Arka otrząsnęła się już po minimalnych porażkach z zespołami z czołówki tabeli - Cracovią, Zawiszą i Flotą i w meczach z ekipami słabszymi zaczyna pewnie wygrywać. W środę w Bytomiu pokonała miejscową Polonię, a w sobotni wieczór gospodarze bez najmniejszego problemu rozbili katastrofalnie słabo grających gości z Nowego Sącza 3:0.

Był to najniższy wymiar kary, jaki spotkał podopiecznych Jarosława Araszkiewicza. - Nie będę opowiadał bajek, bo zagraliśmy bardzo słabo, choć dla gdyńskich kibiców było to ciekawe widowisko. Trafiliśmy na rywala, który zagrał chyba jedno z lepszych spotkań w tym sezonie i na pewno będzie się liczył w walce o awans - podsumował słabą grę swojej drużyny trener Sandecji.

Kapitalne zawody w barwach Arki rozegrał Brazylijczyk Marcus Vinicius da Silva, który bezlitośnie ogrywał bezradnych graczy z Nowego Sącza. Gdyby snajper z kraju kawy miał w sobotę lepiej ustawiony celownik, to goście z Sądecczyzny zainkasowaliby co najmniej drugie tyle goli. Swoją rolę odegrał także golkiper przyjezdnych - Marcin Cabaj.

Bramkarz Sandecji popełnił co prawda błąd przy pierwszym golu gospodarzy, gdy wszyscy na stadionie spodziewali się bardziej dośrodkowania, a brazylijski snajper Arki uderzył sprytnie w krótki róg bramki Cabaja, ale to dzięki jego kilku kapitalnym interwencjom "Sączersi" stracili tylko trzy gole.

Golkiper z Nowego Sącza nie miał jednak nic do powiedzenia minutę przed gwizdkiem na przerwę, gdy brazylijski czarodziej piłki w narożniku boiska cudownie minął zwodem dwóch obrońców i zagrał w poprzek pola karnego, tam Marcin Radzewicz celowo przeskoczył nad futbolówką, a akcję na 7. metrze wykończył rozgrywający również bardzo dobre zawody lewoskrzydłowy Piotr Tomasik.

Po raz ostatni Cabaj skapitulował w 81. minucie gry, gdy z wolnego dośrodkował aktywny Tomasik - dokładnie na głowę Marcusa. Brazylijczyk źle trafił jednak w piłkę i ta zamiast do bramki, to poleciała w drugą stronę. Tam dopadł do niej Mateusz Szwoch i precyzyjnym strzałem przy słupku ustalił wynik spotkania. 19-letni Szwoch potrzebował zaledwie 10 minut, by po raz pierwszy w sezonie wpisać się na listę strzelców.

W ekipie gości oprócz byłego bramkarza Cracovii, należałoby pochwalić także ex arkowca Filipa Burkhardta, który jako jedyny z tali trenera Araszkiewicza wykazywał ochotę do gry, ale w pojedynkę niewiele mógł zdziałać, a jego strzały z dystansu były przeważnie niecelne. Taką postawę kibice gospodarzy nagrodzili po meczu brawami. Dramatycznie słabo natomiast wypadł przeciwko Arce napastnik Arkadiusz Aleksander, który również ma epizod w barwach żółto-niebieskich. Aleksander przez całe spotkanie był praktycznie niewidoczny.

Teraz gdynianie mają przed sobą zaległe spotkanie z Termaliką w Niecieczy, a następnie ciężki bój w Jaworznie z GKS-em Tychy. Z kolei Sandecja, według zapewnień trenera będzie chciała sobie poprawić humory zwycięstwem w meczu z GKS Katowice.

Wypowiedzi pomeczowe:
Jarosław Araszkiewicz (trener Sandecji): - 

Podsumowanie będzie krótkie. Nie będę opowiadał bajek, bo zagraliśmy słabo. Dla kibiców to było fajne widowisko, dużo było akcji, zwłaszcza w wykonaniu Arki, która zagrała jeden z lepszych meczów. U nas wszystko waliło się na głowę. Były wymuszone zmiany spowodowane kontuzjami. Pierwsza bramka padła z niczego. Z 18 straconych bramek, aż 15 dostaliśmy ze stałych fragmentów gry. Jestem rozżalony grą zawodników, którzy mieli nam pomóc, a odcinają w Nowym Sączu chyba tylko kupony. Byłem dziś pod wrażeniem gry Marcusa Da Silvy, który miał prawdziwy "dzień konia". Prawda jest taka, że dom buduje się od podstaw, a u nas to zaczęło się chyba od dachu albo nawet komina. I liga to walka - najpierw trzeba biegać, a potem dopiero ładnie grać.

Petr Nemec (trener Arki): - Chcę podziękować zawodnikom za to, co pokazali w dwóch ostatnich meczach. Atmosfera w zespole jest dobra i piłkarze przenieśli ją dziś na boisko. Jeśli mamy iść w takim kierunku, to będę bardzo zadowolony. Byliśmy lepszym zespołem i odnieśliśmy zasłużone zwycięstwo. Nie chcę wracać do tematów, które pojawiły się po meczu z Flotą. Chcę podziękować zawodnikom za te dwa mecze, czuję, że atmosfera jest w zespole bardzo dobra i wielkie dzięki za wolę walki. My płaciliśmy za głupotę doświadczonych zawodników, której teraz się już wystrzegają. Wrócił Sobieraj, cofnęliśmy "Jarzę" i mamy spokój z tyłu. Raduje mnie skład, w jakim Arka kończyła mecz, z aż pięcioma młodzieżowcami na boisku. Podkreślam, że jest to nowy zespół, który dopiero się tworzy. Dziś było doskonale widać, ile tej drużynie daje Sobieraj. W obronie zapewnił spokój i pewność w grze. Nie popełnialiśmy błędów. Staram się wywiązywać ze swoich zadań. Na boisko pojawia się wielu młodych zawodników. Czasem krytyka dziennikarzy jest zbyt szybka. Zawodnikom trzeba dać trochę więcej czasu, aby pokazali swoje umiejętności.

Arka Gdynia - Sandecja Nowy Sącz 3:0 (2:0)

1:0 - Da Silva 19'
2:0 - Tomasik 44'
3:0 - Szwoch 81'

Składy:

Arka Gdynia: Szlaga - Dettlaff, Sobieraj, Jarzębowski, Tadrowski, Rzuchowski, Pruchnik, Krajanowski (86' Brzuzy), Radzewicz (71' Szwoch), Tomasik, Da Silva (90' Formella).

Sandecja Nowy Sącz: Cabaj - Makuch, Szymura, Mateusz Kowalski, Wilczyński, Szeliga (44' Zinyak), Mroziński (70' Szczepański), Mróz, Burkhardt, Wiśniewski (35' Świątek), Aleksander.

Żółte kartki: Mróz, Mateusz Kowalczyk (Sandecja).

Sędzia: Szymon Lizak (Poznań).

Widzów: 3851.

Źródło artykułu: