Sebastian Staszewski: Od porażki z Barceloną minął przeszło tydzień. Jak na chłodno oceniasz to spotkanie?
Mauro Cantoro: Nie wiem... (kilka sekund milczenia). Ciężko powiedzieć cokolwiek o tym meczu. Przegraliśmy 0:4 i to chyba najlepszy komentarz. Barcelona grała piękną piłkę a my za nią biegaliśmy. Teraz zostało nam tylko czekać na kolejny mecz w Krakowie i liczyć na to, że pójdzie lepiej.
Można powiedzieć, że był to twój najgorszy mecz w karierze?
- Czy najgorszy to nie wiem, ale na pewno jeden z najgorszych. Chcę o nim jak najszybciej zapomnieć, bo nie ma, co wspominać. Moim zdaniem mieliśmy tego pecha, że graliśmy z najlepszą, w tym momencie, drużyną świata. Oni nie walczą o awans do Ligi Mistrzów, oni walczą o wygranie tych rozgrywek. Grałem już z Lazio Rzym, z Anderlechtem i Panathinaikosem a nawet Realem Madryt, ale żadna z tamtych drużyn nie równała się z Katalończykami.
Real z Beckhamem, Zidanem, Figo i Ronaldo był słabszy niż tegoroczna Barcelona? Ciężko w to uwierzyć.
- Ja myślę, że Barcelona jest lepsza. Oni grają po prostu super piłkę. My możemy się tylko cieszyć z tego, że skończyło się tylko 0:4. W Madrycie mieliśmy akcje, zdobyliśmy gola, atakowaliśmy. W Barcelonie byliśmy bezradni. Niby z Barcelony odszedł Ronaldinho i Deco, niby są problemy z Henrym i Eto'o, niby nie grał Messi a oni i tak są wielcy i kosmiczni.
Z perspektywy czasu możesz zgodzić się z tym, że nie mieliśmy żadnych szans w pojedynku z Barcą?
- Taka niestety jest prawda. Każdy po cichu liczył na remis, ale nici z tego. Może w Krakowie uda się chociaż strzelić gola, ale i o to będzie ciężko. Ale ja nawet ten mecz zapamiętam. Zagrać z karierze z Realem i Barcą to wielka rzecz. Wielu o tym marzy.
Kto według ciebie z ekipy Barcelony wyróżnił się najbardziej?
- Ciężko oceniać zespół kompletny. Świetny był Eto'o, strasznie szybki Henry. Xavi też był niesamowity. Każda drużyna, z Hiszpanii, Anglii, Niemiec - Chelsea czy Real, każdy zespół ma z Barcą ciężko. A więc tak wysoka porażka wcale nie dziwi. Szczególnie jak Hiszpanie są w takiej formie.
A o co Wisła powalczy w rewanżu? O zwycięstwo, o bramkę czy o to, aby się nie skompromitować?
- Nie wiem... Zawsze walczy się o wygraną, ale to jest wielka Barcelona. Każdy widział jak grają... Obyśmy wygrali, ale to musimy zagrać na 200 proc.
Teraz celem Wisły będzie awans do fazy grupowej Pucharu UEFA.
- Tak, bo musimy grać w europejskich pucharach. Czekamy na losowanie, bo w pucharze UEFA też jest kilka dobrych drużyn i różnie może być. Ja nie biorę takiej możliwości, że odpadliśmy z Ligi Mistrzów i Pucharu UEFA. W Champions League już nie pogramy w tym roku, ale w UEFA trzeba zawalczyć i awansować. Gra z zespołami z Francji, Rosji czy Niemiec, to zupełnie coś innego niż gra, na co dzień z Odrą czy Ruchem.
Trener Maciej Skorża preferuje ustawienie 4-5-1 z trzema środkowymi pomocnikami. W lidze Wisła ma grać natomiast dwoma pomocnikami. Nie boisz się, że przegrasz rywalizację z Sobolewskim i Jirsakiem i trener posadzi ciebie na ławce?
- Zdaję sobie sprawę, że rywalizacja jest duża, ale się nie poddaję. Jestem "Toro" czyli Byk. Szanuję decyzję trenera, ale nikt nie lubi siedzieć na ławce. Na treningach daję z siebie wszystko i mam nadzieję, że będę grać. Ja jestem zadowolony jak wygrywa Wisła, ale jeszcze bardziej się cieszę, kiedy jestem na boisku. Zobaczymy, co czas przyniesie.
W rewanżowym spotkaniu w Krakowie nie wystąpisz z powodu kartek. Zdążyłeś się już wymienić z kimś z Barcelony koszulką?
- Tak, zamieniłem się z Xavim.