- Może nie był to mecz idealny, ale na pewno rywalizacja była zacięta i emocjonująca. Stworzyliśmy nie najgorsze widowisko. Były i sytuacje, i walka - mówi filar defensywy Wojskowych, Michał Żewłakow.
Pierwsza połowa była wyrównana, a obie bramki padły po indywidualnych błędach. Najpierw prostą stratę Daniela Łukasika wykorzystali poloniści, a kilka chwil później pomyłkę Adama Pazio wykorzystał Jakub Kosecki, zarabiając rzut karny wykorzystany przez Danijela Ljuboję. Optyczną przewagę Wojskowi zyskali po przerwie, nie potrafili jej jednak przekuć na groźne podbramkowe sytuacje i mecz zakończył się remisem.
- Zabrakło nam trochę dokładności i szczęścia - nie kryje Żewłakow. - Ponadto kilka razy Mariusz Pawełek bronił instynktownie i skutecznie. Honor należy też zwrócić rywalom, którzy zagrali w defensywie w miarę skutecznie i dzięki temu wywieźli remis - dodaje Legionista.
Podopieczni Jana Urbana stracili punkty w drugim meczu z rzędu, po zakończeniu spotkania pojawiły się więc pytania o przyczynę słabszej formy i dyspozycję fizyczną zespołu z Łazienkowskiej. - Jeśli chodzi o kondycję, to nie możemy narzekać. Po prostu opór ze strony rywali sprawił, że w pewnych fragmentach spotkania wybijali nas z rytmu - wyjaśnia Żewłakow.
Derby stolicy - wzorem starcia wiosennego - znów pozostały bez rozstrzygnięcia. Zdaniem byłego reprezentanta Polski piątkowy wynik nie krzywdzi żadnej ze stron. - Wynik jest w miarę sprawiedliwy - podsumowuje doświadczony defensor. W ligowej tabeli Legia wciąż ma na swoim koncie o trzy oczka więcej od rywali z Konwiktorskiej.