Rozgrywanie meczów co trzy dni nie ułatwiało pracy nowemu trenerowi. Nie miał on wiele czasu na pracę z zespołem, a mimo to Motorowi udało się przerwać serię porażek i opuścić ostatnie miejsce w tabeli. W sobotę odprawił z kwitkiem Świt Nowy Dwór Mazowiecki, choć niewiele brakowało, aby spotkanie zakończyło się remisem 2:2. - Drużyna przeciwna miała lepsze sytuacje do strzelenia bramek i wcale nie musieliśmy wygrać tego meczu. Remis może i byłby sprawiedliwy, ale na szczęście wygraliśmy - nie ukrywa Piotr Świerczewski.
Latem przewietrzono kadrę lubelskiego zespołu i nie wszyscy nowi piłkarze spełniają pokładane w nich nadzieje. Mimo że okres transferowy już za nami, to Motor nie ustaje w poszukiwaniach wolnych zawodników. Nie jest łatwo o solidne wzmocnienie, choć w Lublinie pojawił się m.in. były reprezentant Polski Grzegorz Bronowicki. - To zawodnicy, którzy w większości są nieprzygotowani, jak Grzesiek Bronowicki. Widać, że piłkarsko ma wielki potencjał, natomiast fizycznie jest w ogóle nieprzygotowany. Ja muszę popracować z nim co najmniej miesiąc, żeby ewentualnie on zgodził się na zatrudnienie. Z kolei Brazylijczyk ma dużą nadwagę i szkoda czasu. Jak przyjedzie odchudzony, to będziemy go sprawdzać. Nie będę z nim pracował, bo zabiera miejsce komu innemu. Wolę wziąć jakiegoś młodzieżowca z Lublina, niech chłopak trenuje z pierwszą drużyną i będzie z tego większy pożytek - wyjaśnia 40-letni szkoleniowiec.
Trener przed nikim nie zamyka drzwi, jednak nie może szastać pieniędzmi. Świerczewski ma świadomość, że posiadanie zbyt szerokiej kadry negatywnie odbije się na sytuacji finansowej klubu. Z tego też względu wzbrania się przed wszelkimi deklaracjami. - Nie możemy zatrudniać piłkarzy, żeby potem było nas trzydziestu. Musimy bardzo mądrze wszystkim pokierować. Spróbujemy poszukać jakichś wzmocnień, co nie oznacza, że na pewno one będą. Będziemy testować, sprawdzać i zobaczymy czy w ogóle mamy finanse na zatrudnienie kogoś jeszcze - przyznaje.