Świerczewski obiecuje progres

Motor Lublin w sobotę odniósł pierwsze zwycięstwo pod wodzą 70-krotnego reprezentanta Polski. Szkoleniowiec wierzy, że fatalna passa została skutecznie przełamana.

Rozgrywanie meczów co trzy dni nie ułatwiało pracy nowemu trenerowi. Nie miał on wiele czasu na pracę z zespołem, a mimo to Motorowi udało się przerwać serię porażek i opuścić ostatnie miejsce w tabeli. W sobotę odprawił z kwitkiem Świt Nowy Dwór Mazowiecki, choć niewiele brakowało, aby spotkanie zakończyło się remisem 2:2. - Drużyna przeciwna miała lepsze sytuacje do strzelenia bramek i wcale nie musieliśmy wygrać tego meczu. Remis może i byłby sprawiedliwy, ale na szczęście wygraliśmy - nie ukrywa Piotr Świerczewski.

Latem przewietrzono kadrę lubelskiego zespołu i nie wszyscy nowi piłkarze spełniają pokładane w nich nadzieje. Mimo że okres transferowy już za nami, to Motor nie ustaje w poszukiwaniach wolnych zawodników. Nie jest łatwo o solidne wzmocnienie, choć w Lublinie pojawił się m.in. były reprezentant Polski Grzegorz Bronowicki. - To zawodnicy, którzy w większości są nieprzygotowani, jak Grzesiek Bronowicki. Widać, że piłkarsko ma wielki potencjał, natomiast fizycznie jest w ogóle nieprzygotowany. Ja muszę popracować z nim co najmniej miesiąc, żeby ewentualnie on zgodził się na zatrudnienie. Z kolei Brazylijczyk ma dużą nadwagę i szkoda czasu. Jak przyjedzie odchudzony, to będziemy go sprawdzać. Nie będę z nim pracował, bo zabiera miejsce komu innemu. Wolę wziąć jakiegoś młodzieżowca z Lublina, niech chłopak trenuje z pierwszą drużyną i będzie z tego większy pożytek - wyjaśnia 40-letni szkoleniowiec.

Świerczewski wierzy, że pod jego wodzą Motor dołączy do czołówki
Świerczewski wierzy, że pod jego wodzą Motor dołączy do czołówki

Trener przed nikim nie zamyka drzwi, jednak nie może szastać pieniędzmi. Świerczewski ma świadomość, że posiadanie zbyt szerokiej kadry negatywnie odbije się na sytuacji finansowej klubu. Z tego też względu wzbrania się przed wszelkimi deklaracjami. - Nie możemy zatrudniać piłkarzy, żeby potem było nas trzydziestu. Musimy bardzo mądrze wszystkim pokierować. Spróbujemy poszukać jakichś wzmocnień, co nie oznacza, że na pewno one będą. Będziemy testować, sprawdzać i zobaczymy czy w ogóle mamy finanse na zatrudnienie kogoś jeszcze - przyznaje.

Źródło artykułu: