Niesmak na trybunach, reżyser Wajda, milczący Probierz, wzburzony Owczarek

"Złodzieje, złodzieje" - niosło się z trybun "ogródka" tuż po zakończeniu meczu Warty z Wisłą. Sędzia Tomasz Wajda prowadził zawody skandalicznie i kilka razy skrzywdził gospodarzy.

Szymon Mierzyński
Szymon Mierzyński

Biała Gwiazda rozegrała w Poznaniu słaby mecz. Stworzyła niewiele klarownych sytuacji, mimo to ma w garści awans. Decydujący gol padł po rzucie karnym podyktowanym za rzekomy faul Rafała Kosznika na Danielu Sikorskim. Przewinienie jeśli w ogóle miało miejsce, to należało do tych aptekarskich. Sęk w tym, że po drugiej stronie boiska arbiter w takich samych sytuacjach po gwizdek nie sięgał w ogóle.

Gospodarze byli sfrustrowani postawą Tomasza Wajdy, bo feralna jedenastka to tylko czubek góry lodowej. Niemal wszystkie sporne zdarzenia sędzia rozstrzygał na korzyść Białej Gwiazdy, a w doliczonym czasie nie podyktował ewidentnego rzutu karnego dla zielonych po tym jak Gordan Bunoza kopnął w głowę Tomasza Magdziarza. O błędzie arbitra najlepiej świadczy ślad na czole kapitana Warty.
Obraz uwieczniony przez kamery Orange Sport nie pozostawia wątpliwości Obraz uwieczniony przez kamery Orange Sport nie pozostawia wątpliwości
Ślad na czole Magdziarza po interwencji Bunozy (fot. Warta Poznań) Ślad na czole Magdziarza po interwencji Bunozy (fot. Warta Poznań)
Nagromadzenie pomyłek na niekorzyść miejscowych nieprawdopodobnie wzburzyło spokojne zazwyczaj trybuny stadionu przy Drodze Dębińskiej. Wajda schodził do szatni w asyście ochroniarzy, przy ogłuszającym akompaniamencie gwizdów i okrzyków.
Ciekawy przebieg miała konferencja prasowa po spotkaniu. Trener Wisły nie chciał oceniać pracy arbitra, tłumacząc, iż spornych sytuacji nie widział. Jednak gdy w podobnej kwestii poproszono o opinię Czesława Owczarka, Michał Probierz nagle zmienił front i sam zabrał głos, pytając indagujących dziennikarzy czy widzieli telewizyjne powtórki.
Wiślacy też nie przebierali w środkach we własnym polu karnym (fot. Warta Poznań) Wiślacy też nie przebierali w środkach we własnym polu karnym (fot. Warta Poznań)
"Czester" natomiast nie owijał w bawełnę. - Nie mieliśmy żadnych problemów z atakowaniem, szkoda tylko, że na przebieg meczu i wynik wpłynął sędzia. W samej końcówce bez cienia wątpliwości należała nam się jedenastka. Widocznie kolor czerwony był dla pana Wajdy wyrazisty, a biały zlewał się z krzesełkami na stadionie. Muszę przyznać, że mojej drużynie gra się bardzo trudno - nawet gdy jest zdecydowanie lepsza od rywala.

Czy przy tylu kontrowersyjnych decyzjach arbitra Warta miała szanse na awans do ćwierćfinału Pucharu Polski? - Okazało się, że nie - oznajmił Owczarek.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×