Biała Gwiazda rozegrała w Poznaniu słaby mecz. Stworzyła niewiele klarownych sytuacji, mimo to ma w garści awans. Decydujący gol padł po rzucie karnym podyktowanym za rzekomy faul Rafała Kosznika na Danielu Sikorskim. Przewinienie jeśli w ogóle miało miejsce, to należało do tych aptekarskich. Sęk w tym, że po drugiej stronie boiska arbiter w takich samych sytuacjach po gwizdek nie sięgał w ogóle.
Gospodarze byli sfrustrowani postawą Tomasza Wajdy, bo feralna jedenastka to tylko czubek góry lodowej. Niemal wszystkie sporne zdarzenia sędzia rozstrzygał na korzyść Białej Gwiazdy, a w doliczonym czasie nie podyktował ewidentnego rzutu karnego dla zielonych po tym jak Gordan Bunoza kopnął w głowę Tomasza Magdziarza. O błędzie arbitra najlepiej świadczy ślad na czole kapitana Warty.
Nagromadzenie pomyłek na niekorzyść miejscowych nieprawdopodobnie wzburzyło spokojne zazwyczaj trybuny stadionu przy Drodze Dębińskiej. Wajda schodził do szatni w asyście ochroniarzy, przy ogłuszającym akompaniamencie gwizdów i okrzyków.
Ciekawy przebieg miała konferencja prasowa po spotkaniu. Trener Wisły nie chciał oceniać pracy arbitra, tłumacząc, iż spornych sytuacji nie widział. Jednak gdy w podobnej kwestii poproszono o opinię Czesława Owczarka, Michał Probierz nagle zmienił front i sam zabrał głos, pytając indagujących dziennikarzy czy widzieli telewizyjne powtórki.
"Czester" natomiast nie owijał w bawełnę. - Nie mieliśmy żadnych problemów z atakowaniem, szkoda tylko, że na przebieg meczu i wynik wpłynął sędzia. W samej końcówce bez cienia wątpliwości należała nam się jedenastka. Widocznie kolor czerwony był dla pana Wajdy wyrazisty, a biały zlewał się z krzesełkami na stadionie. Muszę przyznać, że mojej drużynie gra się bardzo trudno - nawet gdy jest zdecydowanie lepsza od rywala.
Czy przy tylu kontrowersyjnych decyzjach arbitra Warta miała szanse na awans do ćwierćfinału Pucharu Polski? - Okazało się, że nie - oznajmił Owczarek.