Echa meczu Motor - Tur

Z pierwszego zwycięstwa lublinian w bieżącym sezonie nie cieszyła się liczna grupa kibiców. Na trybunach zasiadło zaledwie ok. 1000 widzów - tak niewielu fanów nie było jeszcze na meczu Motoru przy al. Zygmuntowskich po powrocie na zaplecze ekstraklasy.

- Może wpływ na to miały nasze wyniki - zastanawia się obrońca Motoru, Łukasz Misztal. W I połowie kibice skupili się na wyrażaniu niepochlebnych opinii o nowym zarządzie klubu, zaś dopiero po przerwie rozpoczęli doping dla drużyny. - Wraz z dopingiem kibiców gra w II połowie była lepsza, stworzyliśmy kilka sytuacji i strzeliliśmy gola - podkreśla trener Ryszard Kuźma.

Szkoleniowiec desygnował do gry nieco zmieniony skład. Na lewej obronie miejsce Tomasza Lenarta zajął Łukasz Misztal. W środku pola znów pojawił się były kapitan Motoru - Paweł Maziarz, a na ławce usiadł Rafał Król. Natomiast za Janusza Iwanickiego szansę otrzymał Jarosław Pacholarz.

Roszady te wniosły ożywienie w poczynania Motoru, który posiadał przewagę przez większość spotkania, lecz nie stwarzał groźnych sytuacji podbramkowych. Z kolei zmiany dokonane w trakcie spotkania okazały się trafne - szalę zwycięstwa na korzyść gospodarzy przechylił rezerwowy Iwanicki.

W drużynie Tura zadebiutował Łukasz Adamski zgłoszony do gry na kilka dni przed meczem. Były pomocnik Wisły Płock pojawił się na murawie w 71. minucie, ale nie zdołał odmienić ani obrazu gry, ani rezultatu.

Kapitalną średnią gola na mecz popsuł Łukasz Cichos. Najlepszy strzelec I ligi miał kilka okazji do zdobycia bramki, ale skuteczność nie była jego mocną stroną w sobotni wieczór. - Cieszę się, że znowu miałem sytuacje. Tym razem zabrakło szczęścia, nie zawsze wszystko może wpadać - zauważa Cichos.

Źródło artykułu: