Mecz odbył się na stadionie, gdzie normalnie swoje mecze rozgrywa Lech Poznań. Stało się tak, ponieważ pojedynek Warty z GKS uznany został jako spotkanie podwyższonego ryzyka, więc nie mógł odbyć się w "Ogródku". Gospodarze niedzielnego meczu nie byli z takiej decyzji zadowoleni, lecz musieli walczyć o komplet punktów. Nadal jednak pozostają bez zwycięstwa na tym obiekcie.
Atmosfera sparingu sprawiła, że piłkarze nie forsowali specjalnie tempa. Gra toczyła się głównie w środku pola, a strzałów było jak na lekarstwo. Pierwsze uderzenie warte odnotowania miało miejsce dopiero w 26. minucie, gdy Filip Burkhardt z dystansu próbował zaskoczyć Jacka Gorczycę. Osiem minut później poznaniacy objęli prowadzenie po pięknym uderzeniu Krzysztofa Sikory. Pomocnik Warty z 18 metrów uderzył technicznie i piłka tuż przy słupku wpadła do bramki. Bramka ta sprawiła, że zawodnicy obu zespołów ocknęli się i widowisko zrobiło się trochę ciekawsze. W 36. minucie powinno być 2:0, ale Burkhardt w sytuacji sam na sam nie zdołał pokonać bramkarza gości. W odpowiedzi bez powodzenia z rzutu wolnego szczęścia szukał Szymon Kapias.
Druga połowa dostarczyła o wiele więcej emocji. Już w 51. minucie powinno być 1:1, ale Krzysztof Kaliciak z pięciu metrów uderzył lekko i Łukasz Radliński nie miał problemów ze złapaniem piłki. Warta natychmiast wyprowadziła groźny kontratak, który zakończył się niecelnym uderzeniem Burkhardta. W 61. minucie gościom udało się jednak zdobyć bramkę. Dobre zagranie za plecy obrońców wykorzystał Paweł Sobczak sprytnie lobując Radlińskiego, który niepotrzebnie wychodził aż na szesnasty metr. GKS nie grał najlepiej, a mimo to pięć minut później wyszedł na prowadzenie. Błąd popełnił Błażej Jankowski, który nie upilnował Pawła Sobczaka, a ten po dobrym płaskim dośrodkowaniu Piotra Plewni nie miał problemu z umieszczeniem piłki w siatce.
Sytuacja Warty zrobiła się nieciekawa. Poznaniacy się jednak nie załamali i dążyli do wyrównania. Najpierw strzał Tomasza Bekasa przeleciał tuż nad bramką. Potem jednak wprowadzony w drugiej połowie Marcin Klatt pokazał, że wciąż pamięta jak się strzela bramki. W 76. minucie w pole karne dośrodkował Przemysław Otuszewski, a napastnik Warty świetnym uderzeniem głową ulokował piłkę w siatce. Kilkadziesiąt sekund później znów obaj zawodnicy dali o sobie znać. Obrońca Zielonych raz jeszcze dobrze centrował z lewej strony i Klatt po raz drugi głową pokonał Gorczycę.
Wydawało się, że pierwsze zwycięstwo Warty na stadionie przy ul. Bułgarskiej stanie się faktem. Na nieszczęście gospodarzy w 85. minucie bramkę zdobył jednak Grażvydas Mikulenas, który zmienił tor lotu piłki po strzale Marcina Krysińskiego.
Spotkanie zakończyło się więc wynikiem 3:3, który nie satysfakcjonuje żadnej z drużyn. Po słabym początku w wykonaniu Warty i GKS, mecz był bardzo emocjonujący i do końca nie brakowało dramaturgii.
Warta Poznań - GKS Katowice 3:3 (1:0)
1:0 - Sikora 34'
1:1 - Sobczak 61'
1:2 - Sobczak 66'
2:2 - Klatt 76'
3:2 - Klatt 77'
3:3 - Mikulenas 85'
Składy:
Warta Poznań: Radliński - Marcinkiewicz, Jankowski, Strugarek, Otuszewski, Bekas, Magdziarz (66' Klatt), Batata (83' Ngamayama), Sikora (73' Wan), Burkhardt, Iwanicki.
GKS Katowice: Gorczyca - Kapias, Krysinski, Markowski, Prasnal, Nowak (46' Iwan), Bonk, Domżalski (46' Oneykachi), Plewnia (81' Mikulenas), Kaliciak, Sobczak.
Żółte kartki: Burkhardt (Warta) oraz Sobczak, Prasnal (GKS).
Sędzia: Wojciech Krztoń (Olsztyn).
Widzów: 1 000.