Stadion przy ul. Bułgarskiej wciąż pechowy dla Warty (relacja)

Pierwsza połowa meczu Warta Poznań - GKS Katowice nie zwiastowała wielkich emocji. Spotkanie rozgrywane na stadionie przy ul. Bułgarskiej przypominało początkowo sparing. Na trybunach zjawiło się tylko ok. tysiąca kibiców, którzy mieli prawo przysypiać oglądając poczynania piłkarzy na boisku. Męczarnie wynagrodziła im piękna bramka Krzysztofa Sikory. Po przerwie sytuacja diametralnie się odmieniła i spotkanie trzymało w napięciu do ostatniego gwizdka sędziego.

Mecz odbył się na stadionie, gdzie normalnie swoje mecze rozgrywa Lech Poznań. Stało się tak, ponieważ pojedynek Warty z GKS uznany został jako spotkanie podwyższonego ryzyka, więc nie mógł odbyć się w "Ogródku". Gospodarze niedzielnego meczu nie byli z takiej decyzji zadowoleni, lecz musieli walczyć o komplet punktów. Nadal jednak pozostają bez zwycięstwa na tym obiekcie.

Atmosfera sparingu sprawiła, że piłkarze nie forsowali specjalnie tempa. Gra toczyła się głównie w środku pola, a strzałów było jak na lekarstwo. Pierwsze uderzenie warte odnotowania miało miejsce dopiero w 26. minucie, gdy Filip Burkhardt z dystansu próbował zaskoczyć Jacka Gorczycę. Osiem minut później poznaniacy objęli prowadzenie po pięknym uderzeniu Krzysztofa Sikory. Pomocnik Warty z 18 metrów uderzył technicznie i piłka tuż przy słupku wpadła do bramki. Bramka ta sprawiła, że zawodnicy obu zespołów ocknęli się i widowisko zrobiło się trochę ciekawsze. W 36. minucie powinno być 2:0, ale Burkhardt w sytuacji sam na sam nie zdołał pokonać bramkarza gości. W odpowiedzi bez powodzenia z rzutu wolnego szczęścia szukał Szymon Kapias.

Druga połowa dostarczyła o wiele więcej emocji. Już w 51. minucie powinno być 1:1, ale Krzysztof Kaliciak z pięciu metrów uderzył lekko i Łukasz Radliński nie miał problemów ze złapaniem piłki. Warta natychmiast wyprowadziła groźny kontratak, który zakończył się niecelnym uderzeniem Burkhardta. W 61. minucie gościom udało się jednak zdobyć bramkę. Dobre zagranie za plecy obrońców wykorzystał Paweł Sobczak sprytnie lobując Radlińskiego, który niepotrzebnie wychodził aż na szesnasty metr. GKS nie grał najlepiej, a mimo to pięć minut później wyszedł na prowadzenie. Błąd popełnił Błażej Jankowski, który nie upilnował Pawła Sobczaka, a ten po dobrym płaskim dośrodkowaniu Piotra Plewni nie miał problemu z umieszczeniem piłki w siatce.

Sytuacja Warty zrobiła się nieciekawa. Poznaniacy się jednak nie załamali i dążyli do wyrównania. Najpierw strzał Tomasza Bekasa przeleciał tuż nad bramką. Potem jednak wprowadzony w drugiej połowie Marcin Klatt pokazał, że wciąż pamięta jak się strzela bramki. W 76. minucie w pole karne dośrodkował Przemysław Otuszewski, a napastnik Warty świetnym uderzeniem głową ulokował piłkę w siatce. Kilkadziesiąt sekund później znów obaj zawodnicy dali o sobie znać. Obrońca Zielonych raz jeszcze dobrze centrował z lewej strony i Klatt po raz drugi głową pokonał Gorczycę.

Wydawało się, że pierwsze zwycięstwo Warty na stadionie przy ul. Bułgarskiej stanie się faktem. Na nieszczęście gospodarzy w 85. minucie bramkę zdobył jednak Grażvydas Mikulenas, który zmienił tor lotu piłki po strzale Marcina Krysińskiego.

Spotkanie zakończyło się więc wynikiem 3:3, który nie satysfakcjonuje żadnej z drużyn. Po słabym początku w wykonaniu Warty i GKS, mecz był bardzo emocjonujący i do końca nie brakowało dramaturgii.

Warta Poznań - GKS Katowice 3:3 (1:0)

1:0 - Sikora 34'

1:1 - Sobczak 61'

1:2 - Sobczak 66'

2:2 - Klatt 76'

3:2 - Klatt 77'

3:3 - Mikulenas 85'

Składy:

Warta Poznań: Radliński - Marcinkiewicz, Jankowski, Strugarek, Otuszewski, Bekas, Magdziarz (66' Klatt), Batata (83' Ngamayama), Sikora (73' Wan), Burkhardt, Iwanicki.

GKS Katowice: Gorczyca - Kapias, Krysinski, Markowski, Prasnal, Nowak (46' Iwan), Bonk, Domżalski (46' Oneykachi), Plewnia (81' Mikulenas), Kaliciak, Sobczak.

Żółte kartki: Burkhardt (Warta) oraz Sobczak, Prasnal (GKS).

Sędzia: Wojciech Krztoń (Olsztyn).

Widzów: 1 000.

Komentarze (0)