Kontrowersje i zachwyty po zagraniach Traore - echa meczu Lechia Gdańsk - Lech Poznań

Lechia Gdańsk pokonała Lecha Poznań 2:0, tym samym przełamując serię gorszej gry w meczach u siebie. Po pięknej bramce bohaterem został Traore, który wcześniej mógł pozbawić gdańszczan trzech punktów.

Przerwane passy

Piłkarze Lechii Gdańsk odczarowali wreszcie własny stadion. Od początku sezonu potrafili bowiem wygrywać na wyjazdach, a u siebie odnieśli dwie porażki. W meczu z Lechem Poznań po raz kolejny pokazali jednak, że z zespołami grającymi piłką i starającymi się atakować gra im się lepiej. - Pierwsze dwa mecze u siebie mieliśmy takie, że po nich nie za dobrze się czuliśmy. W spotkaniu z Lechem udało się zagrać dobry mecz i zdobyć trzy punkty - oby tak dalej. Mam nadzieję, że wyciągnęliśmy wnioski i pójdziemy za ciosem - mówił po spotkaniu Sebastian Madera.

Passę, w tym przypadku jednak dobrą zakończyli natomiast zawodnicy Lecha Poznań. - Każda passa kiedyś się kończy i po osiemnastu meczach bez porażki gratuluję Lechii Gdańsk, która zdobyła trzy punkty. Mecz w pierwszej połowie był taktyczny i zamknięty. Mieliśmy jedną sytuację i jedną miała również Lechia. Stałe fragmenty gry gdańszczanie wykonują jednak bardzo dobrze i strzelili bramkę. W drugiej połowie chcieliśmy nadrobić stratę, ale zabrakło dokładności i wyrachowania w polu karnym. Po kolejnym stałym fragmencie gry było 2:0. Otworzyliśmy się i Lechia stworzyła kolejne sytuacje. My musimy jednak patrzeć na siebie. Przeanalizujemy ten mecz, bo porażki bolą, ale też uczą. Za tydzień musimy zagrać zdecydowanie lepiej - opisał sytuację Mariusz Rumak, trener Kolejorza.

Kluczowe zmiany w składzie biało-zielonych

W wyjściowym składzie Lechii Gdańsk znalazło się miejsce dla rzadko grającego w tym sezonie Piotar Wiśniewskiego i dla absolutnego debiutanta w pierwszej drużynie biało-zielonych, bramkarza Bartosza Kanieckiego. Obaj odwdzięczyli się dobrą grą. Wiśniewski zdobył bramkę po wrzutce świetnie grającego Mateusza Machaja i miał jeszcze swoje szanse na podwyższenie wyniku. - Wiedziałem, że miałem bramkę z tyłu i jedynym sposobem na strzelenie gola było leciutkie podbicie nad bramkarza - mówił "Wiśnia" o zdobytym golu.

Przygoda Kanieckiego z Lechią układa się bardzo nietypowo. Przed rokiem przyszedł do drużyny w pakiecie z Piotr Grzelczakiem, jednak został wypożyczony do Bałtyku Gdynia. Tam jednak nie spisywał się najlepiej i jego zespół spadł do III ligi. Później byłego piłkarza Widzewa Łódź chciano się pozbyć, jednak wobec transferu Wojciecha Pawłowskiego do Udinese Calcio i kontuzji Sebastiana Małkowskiego, w ostatniej chwili dołączył do drużyny.

Mimo, że miał długi rozbrat z najwyższa klasą rozgrywkową, emanował spokojem. - Ta zmiana nie była bez powodu. Dla mnie liczy się aktualna dyspozycja w mikrocyklu treningowym i to co zawodnik pokazuje w poszczególnej jednostce i meczach Młodej Ekstraklasy oraz rezerw. Bartek dał sygnał, że to już ten czas. Był uosobieniem pewności i udanie zadebiutował w Lechii w T-Mobile Ekstraklasie - chwalił swojego podopiecznego Bogusław Kaczmarek. - Mój tata mówił mi, że trzeba się poddać fali, a ja w końcu jestem nad Bałtykiem. Wcześniej fala mnie zniosła, teraz wyprowadziła na powierzchnię. Grałem ostatnio w III lidze i w Młodej Ekstraklasie, jednak nie traktowałem tego jako zsyłkę. Od dawna nie zagrałem dobrego meczu, a tam udało mi się zagrać parę fajnych spotkań. Musiałem dojść do formy i to się udało. Teraz jest zwieńczenie - mówił szczęśliwy Kaniecki.

Arboleda sfaulował Traore, czy Ślusarski strzelił bramkę?

Przy stanie 1:0 dla Lechii, w 64 minucie spotkania piłkarze biało-zielonych rozgrywali piłkę w środku pola. Ricardinho podał futbolówkę do Abdou Razacka Traore, a ten mając "na plecach" Manuela Arboledę, skierował ją w stronę własnej bramki. Po tym jak reprezentant Burkina Faso pozbył się piłki, Kolumbijczyk go popchnął i sędzia odgwizdał faul. Zagranie obrońcy Lecha Poznań było z pewnością nieczyste, jednak nie miało wpływu na podanie ofensywnego gracza Lechii. W momencie gdy zabrzmiał gwizdek sędziego, do futbolówki dopadł niepilnowany Bartosz Ślusarski i pokonał Bartosza Kanieckiego. Po fakcie trudno przypuszczać jak zachowaliby się obrońcy i bramkarz Lechii, gdyby nie gwizdek sędziego. Mimo to piłkarze i kibice Kolejorza mogą czuć się oszukani.

Bramka - marzenie

Abdou Razack Traore nie zniechęcił się feralnym zagraniem i tym, że przez większość spotkania mu najzwyczajniej w świecie nie szło. On lubi szokować, lubi popisywać się niekonwencjonalnymi zagraniami. W 89 minucie po tym jak wywalczył rzut rożny, w pole karne dośrodkowywał Mateusz Machaj, a po zamieszaniu przed bramką Jasmina Buricia, Vojo Ubiparip podał piłkę tam, gdzie stał as atutowy biało-zielonych. Ten długo się nie zastanawiając wyskoczył do góry i w efektowny sposób połączeniem przewrotki z nożycami pokonał bośniackiego bramkarza Lecha Poznań. Po tym golu poznaniacy się otworzyli i Lechia miała kolejne szanse na strzelenie kolejnych goli. Nie wykorzystali tego, ale osiągnęli to, co chcieli najbardziej - wygrali z Lechem, co daje im bezpieczne miejsce w środku tabeli.

Źródło artykułu: