Sebastian Staszewski: Transfer do duńskiego AaB Aalborg to twoim zdaniem dobra decyzja?
Marek Saganowski: Mam taką nadzieję i szczerze w to wierzę. Myślę, że ten transfer to mój dobry ruch i nie będę tego żałować. Może Aalborg nie jest moim klubem marzeń, ale to solidny zespół, w którym mogę się jeszcze rozwijać. Jest też wielka okazja na spełnienie marzeń, czyli na grę w Lidze Mistrzów. Tu będę miał też dużą szansę grać w pierwszym składzie, więc widzę tylko pozytywy zmiany zespołu.
Przejście z przeciętnego zespołu Championship do mistrza Danii to dla ciebie sportowy awans?
- Na pewno tak, jeżeli bierzemy pod uwagę cele zespołu. W Southampton ostatni rok broniliśmy się przed spadkiem, w Danii walczę o Ligę Mistrzów. Skok jest więc ogromy. Ale jeżeli chodzi o ligę, a grałem w jednym meczu ligowym w Danii, to nie uważam, żeby duńska ekstraklasa była lepsza niż Championship. Mogę nawet powiedzieć, że druga liga angielska jest bardziej wymagająca. W Danii gra się też trochę inaczej, mniej agresywnie. Cele więc większe ma Aalborg, ale poziom ligi wyższy jest jednak w Anglii.
W trzeciej rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów Aalborg mierzy się z litewskim FBK Kowno. Możliwość gry w elitarnej Champions League przeważyła o transferze?
- Na pewno. Przede wszystkim właśnie to. Moim wielkim celem była gra w Lidze Mistrzów. Dosyć szczęśliwie w eliminacjach trafiliśmy na FBK Kowno. U siebie wygraliśmy 2:0 więc mamy sporą zaliczkę. Niedługo jedziemy do Kowna i powalczymy o awans. Mecz na pewno będzie ciężki, ale to my jesteśmy w komfortowej sytuacji. Wierzę, że wreszcie zagram w elitarnych rozgrywkach Ligi Mistrzów.
Jak ocenisz swój debiut? W meczu z Litwinami z Kowna zagrałeś od pierwszej minuty.
- Byłem tylko po dwóch treningach, ale trener postawił na mnie od początku. Dla mnie to czytelny sygnał, że szkoleniowiec na mnie liczy i będzie dawał mi szansę. Dla piłkarza to bardzo ważne. W meczu trochę powalczyłem i dostałem żółtą kartkę (śmiech). Ogólnie debiut podsumowuję pozytywnie.
Trener Erik Hamren widzi ciebie, jako wysuniętego napastnika?
- Gramy dwoma atakującymi, czyli ja będę jednym z dwóch napastników.
Infrastruktura AaB różni się dużo od tej, którą posiadało Southampton?
- Porównując, lepszą infrastrukturę miało chyba jednak Southampton. W Danii mamy kameralny stadion, ale jest dość nowy - bodajże z 2003 roku. Mamy tu też kilka dobrych boisk treningowych, halę, siłownię. Wszystko jest pod nosem. Na warunki nie narzekam. A w Polsce? Chyba w Polsce jeszcze takich warunków nie ma i jeszcze trochę czasu nie będzie (śmiech).
Do zespołu mistrza Danii zostałeś wypożyczony. Grę w AaB traktujesz jako odskocznię do mocniejszego zespołu czy z Duńczykami wiążesz dłuższe plany?
- Jeżeli wszystko pójdzie po mojej myśli, a więc będę regularnie grał, strzelał bramki i awansujemy do Ligi Mistrzów to nie wiem, czemu miałbym odchodzić. Przychodzę tu, aby tu zaistnieć i zostać, ale życie weryfikuje wszelkie plany, więc spokojnie poczekajmy.
Sposób, w jaki Southampton zdecydował się na wypożyczenie ciebie pozostawia wiele do życzenia.
- Wiadomo, jaka jest sytuacja z Southampton. Z klubów wprost wypycha się zawodników, którzy mieli najwyższe kontrakty, a przy okazji byli najbardziej doświadczeni. Grzesiek Rasiak przecież też odszedł. Teraz będą grali chyba tylko juniorzy.
Możesz zdradzić z jakich klubów oprócz Aalborga miałeś oferty?
- Z moim menedżerem mieliśmy kilka ofert z Championship i były to propozycje dość poważne. Razem z panem Kołakowskim rozważaliśmy różne oferty, ale zdecydowaliśmy się na Aalborg, bo okazja gry w Lidze Mistrzów była kusząca. Nie chcę mówić nazw innych zespołów, żeby nikt nie miał do mnie pretensji. W życiu różnie bywa i kto wie czy te propozycję nie będą kiedyś aktualne.
Liczysz jeszcze na grę w reprezentacji Polski?
- Jeżeli chodzi o moją osobę to na pewno tak. Kilka dni temu rozmawiałem z trenerem Beenhakkerem i wiem, że na mnie liczy. Gra w reprezentacji to wielki honor i mam nadzieję, że Holender mnie dostrzeże również teraz.
Czyli brak powołania na towarzyski mecz z Ukrainą nie traktujesz jako złego omenu?
- Oczywiście, że nie. Odbieram to inaczej. Jeżeli będę powoływany to super, jeżeli nie, to nie będę się żalił na łamach mediów. Podobna sytuacja miała miejsce przed Mistrzostwami Europy. Wtedy Leo też mnie nie powoływał, ale dostałem szansę na ostatnich zgrupowaniach i przekonałem go do siebie. Trener wie, co potrafię i na co mnie stać a dobrą grę w Danii mogę tylko potwierdzić słuszność jego decyzji.