Zieloni przed przerwą potwierdzili, że potrafią grać jak równy z równym z faworytami. Warta nie schowała się za podwójną gardą, a wręcz przeciwnie - odważnie atakowała, brała się za rozgrywanie akcji. W 36. minucie wyszła na prowadzenie po strzale Tomasza Magdziarza.
- Gdybyśmy zagrali całe spotkanie w jedenastu, to spokojnie moglibyśmy wywieźć ze Świnoujścia pełną pulę - przywołał myślami sytuację z 43. minuty Grzegorz Bartczak. Wówczas to drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Rafał Kosznik. - Nie chciałbym się szeroko wypowiadać na temat sędziowania. Arbitrzy ewidentnie nie gwiżdżą pod nas. Zawsze gwiżdżą lepiej rywalom i taki jest tego efekt - ubolewał Bartczak.
Zastrzeżenia do pracy sędziów zgłosił także trener Warty. - Sędzia podyktował Flocie kilka rzutów wolnych, choć nie było ani faulu ani ręki. Wiemy, jak świnoujścianie są mocni po stałych fragmentach i jak wiele zyskują dzięki temu elementowi. Nawet ta sytuacja, po której padła decydująca bramka... Sędzia gwizdnął, choć nie było przewinienia. W ten sposób w jakimś stopniu pomógł rywalom - wskazał Czesław Owczarek.
Jego podopieczni w drugiej połowie cofnęli się. Bronili się mądrze i skutecznie. Do czasu. W ostatnich dwudziestu minutach Flota odrobiła straty z nawiązką dzięki uderzeniom Bartłomieja Niedzieli i Bartosza Śpiączki. - Przebieg meczu odwrócił się po tej głupiej czerwonej kartce. Flota miała przewagę zawodnika, zdominowała wydarzenia i udokumentowała to dwiema bramkami. Staraliśmy się obronić prowadzenie, ale zabrakło nam konsekwencji w defensywie. Przegraliśmy. Trzeba się zastanowić co dalej - podsumował Bartczak.
Jedyne rozsądne wytłumaczenie porażki. Nikt Czytaj całość