Tonący okręt?

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Afera korupcyjna, zdegradowanie klubu do pierwszej ligi, wycofanie się głównego sponsora, opuszczanie klubu przez mniej i bardziej kluczowych zawodników i wreszcie fatalne wyniki na starcie pierwszoligowych rozgrywek. Czy to wszystko oznacza, że dobre czasy kieleckiej piłki i klubu Korona już minęły?

W tym artykule dowiesz się o:

Marcowy początek

Wszystko zaczęło się od afery korupcyjnej, którą ujawniono w kieleckim klubie w marcu tego roku. Jak się później okazało, zatrzymania kierownika drużyny i byłego piłkarza to był dopiero początek kłopotów kieleckiej piłki nożnej. Dla ludzi w klubie, którzy nie mieli o aferze żadnego pojęcia, zatrzymania okazały się prawdziwym szokiem - Dla nas to szok i zaskoczenie, jeśli postawione zarzuty się potwierdzą, klub potraktuje zatrzymanych bardzo surowo - mówił wówczas Maciej Topolski, rzecznik Kolportera Korony.

I rzeczywiście, potraktowali. Zaledwie kilka dni później kierownik drużyny, a także asystent trenera, zostali w trybie natychmiastowym zwolnieni z pracy. Piłkarze z tamtejszej kadry Korony, którzy uczestniczyli w feralnym sezonie 2003/2004 zostali zawieszeni w prawach zawodnika. Kilka tygodni później próżno już ich było szukać w kieleckim klubie. Kibice, którzy kierowali się rozsądkiem, spodziewali się najgorszego, liczyli się z tym, że to może być bolesny koniec z wielką piłką w Kielcach. Inni, ci, którzy byli nastawieni bardziej optymistycznie, liczyli, że wszystko może skończyć się degradacją i ujemnymi punktami. W żadnym wypadku nie przypuszczali, że już za kilka miesięcy, z pieniędzy Kolportera, głównego sponsora Korony oraz zawodników walczących o najwyższe cele w ekstraklasie może już nic nie pozostać. A jednak...

Kolejny cios...

Środa 2 kwietnia. Właściciel holdingu Kolporter, głównego udziałowca klubu piłkarskiego Korona "mówi dość". Na specjalnej konferencji prasowej usłyszeć można było, że Krzysztof Klicki kończy swoją przygodę z piłką nożną - Po informacjach pochodzących z wrocławskiej prokuratury jestem zdruzgotany. Jako właściciel, pracodawca i zagorzały kibic piłki nożnej byłem oszukiwany. Mogę szczerze powiedzieć, że ta sytuacja jest moją osobistą porażką - można było usłyszeć z ust obecnego jeszcze Prezesa Korony.

Po tej wiadomości, wszystko zaczęło się "sypać". Kielczanie dokończyli sezon w ekstraklasie, ale w przyszłość na pewno nie patrzyli z nadzieją. Większość z nich już wtedy zaczęła szukać sobie nowych pracodawców. Większość z nich zwlekała także z przenosinami do ostatniej chwili bowiem nadal nie był znany nowy właściciel klubu. Jednak zapewne mało kto z nich rozważał dalszą karierę w Kielcach. I trzeba przyznać, trudno im się dziwić...

Skazani na marazm?

Tyle o przeszłości, teraz czas zająć się obecnymi wydarzeniami, czyli rozgrywkami pierwszej ligi piłkarskiej, bo w tej właśnie lidze przyszło walczyć kielczanom. Wiele osób powiedziałoby, że awans do ekstraklasy zespołu, z którego odeszła zdecydowana większość piłkarzy oraz główny, potężny sponsor jest raczej niemożliwy. Inaczej uważa, a przynajmniej uważał nowy trener "żółto czerwonych" Włodzimierz Gąsior, który zastąpił na tym stanowisku zwolnionego Jacka Zielińskiego - Jestem przekonany, że ten zespół stać na wywalczenie awansu - deklarował Gąsior przed startem pierwszoligowych rozgrywek.

Okazało się, że jego teoria szybko może zostać zweryfikowana. Porażka w pierwszym spotkaniu ze Stalą Stalowa Wola jeszcze nic nie znaczyła, chociaż można już było odczuwać niepokój. Jednak porażki z Podbeskidziem Bielsko Biała, a szczególnie ostatnia z GKS-em Jastrzębie mogą dawać do myślenia.

Piłkarzom nie pomaga obecna sytuacja w klubie. Nadal nie wiadomo co z nielicznymi graczami, którzy pozostali w Koronie. Nadal nie wiadomo czy klub pozyska sponsora na miarę Kolportera, ani kiedy to się stanie. - Nie wiem czemu tak się dzieje, może to tkwi w naszych głowach. Zawirowania wokół klubu sprawiają, że nie do końca jesteśmy na boisku skoncentrowani. Jest ciężka atmosfera w klubie, codziennie dowiadujemy się że ktoś być może odejdzie lub odchodzi. To źle na nas wpływa - mówi obrońca kielczan Marek Szyndrowski.

Szansa na udowodnienie komuś, a przede wszystkim sobie, że można wygrywać już w środę. Przeciwnikiem Korony będzie GKP Gorzów Wlkp. - W środowym meczu musimy szybko zrehabilitować się kieleckim kibicom i wygrać. Przecież nie gramy źle, ale wciąż brakuje punktów - dodaje defensor Korony. Pytanie tylko co ewentualna wygrana zmieni? czy jest sens "skakania z radości" po zwycięstwie nad jednym ze słabszych zespołów w lidze? A nawet jeśli, to kto da kibicom gwarancję, że w przyszłych meczach będzie równie dobrze?, przecież meczów z silnymi przeciwnikami brakować nie będzie, a z takimi, a nawet nieco słabszymi Korona nie potrafiła już sobie poradzić. Co będzie jeśli resztka piłkarzy stanowiący trzon zespołu zdecydują się odejść (a jest to bardzo prawdopodobne), kto będzie ich następcami, czy z klubowej, czyli tak na prawdę miejskiej kasy wystarczy środków, aby znaleźć ich godnych następców?. Coraz bardziej realny wydaje się najgorszy scenariusz. Scenariusz, który w Kielcach obowiązywał przecież całkiem niedawno, gdy Korona "urzędowała" w dolnych rejonach trzeciej ligi. Oby jednak tak się nie stało, bo kibice piłkarscy w Kielcach zdecydowanie zasługują na więcej.

Źródło artykułu: